Mamy już wrzesień. Jakże ten czas szybko mija, wakacje już dawno za nami. Część z Was powróciła do szkoły druga część do pracy a być może niektórzy w ogóle nie mogli sobie pozwolić na wakacje. Tak jak ja. Jednak pogoda wciąż nas rozpieszcza toteż korzystajmy z niej póki możemy.
W tym poście chciałabym Wam przedstawić produkty które szczególnie przypadły mi do gustu w poprzednim miesiącu. Jak zawsze nie jest tego dużo-tym razem trzy produkty ale uwierzcie mi że każdy z nich jest wyjątkowy. I oczywiście każdy z nich jest nietestowany na zwierzętach, naturalny i "zdrowy".
Na początku produkt którego używam aktualnie drugie opakowanie i nie wyobrażam już sobie bez niego pielęgnacji mojej twarzy. Mowa tutaj o płatkach złuszczających Blemish Clearing Toner Pads marki Juice Beauty która jest moją nowa ulubioną marką(już niedługo przybliżę Wam owa markę oraz ich produkty).
Początkowo bałam się ich i nie byłam do nich przekonana gdyż głównie przeznaczone są do skóry zanieczyszczonej, tłustej/mieszanej skłonnej do niedoskonałości. Moja skóra takowa nie jest należy bardziej do wrażliwej, skłonnej do zaczerwień i suchej(choć teraz nie mogę na to narzekać) ale zmagam się z przebarwieniami i nierównym kolorytem cery. Ten produkt świetnie oczyszcza buzię, jeden wacik starcza mi na twarz oraz szyję a czasami również na dekolt. Płatki dogłębnie oczyszczają moją skórę, rozjaśniają oraz niwelują już nawet malutkie wypryski. Produkt pomimo iż posiada w składzie kwas jabłkowy, cytrynę oraz sok z winogron chłodzi i nie wysusza gdyż posiada dodatek aloesu. Nie posiadam cery tłustej tak więc nie wiem jak się ma balansowanie wydzielania sebum-ale płatki również mają takie działanie. Płatki te w składzie mają same naturalne składniki oprócz tych które podałam powyżej występuje jeszcze ekstrakt z kory wierzby(naturalny kwas salicylowy), wyciąg z oczaru wirginijskiego, wyciąg z ogórka, witamina B3 oraz wyciąg z korzenia lukrecji. Płatki nie są bawełniane a bambusowe(naturalne właściwości antybakteryjne).
Płatki tonujące marki Juice Beauty świetnie oczyszczają i redukują niedoskonałości przy czym nie przesuszają. A to bardzo rzadkie w przypadku takich produktów. W opakowaniu jest 50 płatków(ja używam ich raz dziennie) i kosztują one ok 146 złotych.
Cena serum to 129 złotych za 30ml ale szczerze uważam że to cudo jest warte każdych pieniędzy. I pamiętajcie aby wspierać nasze rodzime marki które uważam że są najlepsze :)
Ostatni już produkt to nic nader nadzwyczajnego taka niby zwyczajna woda z solą morską. Ja wiem owy produkt można zrobić samemu w domu i wychodzi o wiele taniej ale nie zawsze wyjdzie idealnie. Po podcięciu włosów stały się one gładkie i takie płaskie a ja nienawidzę takiego efektu. Bardziej podoba mi się efekt niedbale ułożonych włosów jak gdybym dopiero co wstała z łóżka. Uważam że takie włosy bardziej do mnie pasują. Kiedyś używałam suchych szamponów aczkolwiek zrezygnowałam niedawno z nich całkowicie na rzecz właśnie wody. Konkretna której ja używam i Wam polecam to ta z firmy John Master firma która uważam że jest najlepszą marka z naturalnymi produktami do włosów. Te ceny nie są jakoś wielce wygórowane(bardzo często mają interesujące promocje) a produkty są naprawdę świetne jakościowo. Pomimo iż wodę używam po każdym umyciu włosów(2-3 razy w tygodniu) nie widzę jakiegoś przesuszenia skalpu czy włosów a to za sprawą lawendy która pojawia się również w składzie.
Za 266 ml musimy zapłacić 91 złotych ale teraz na stronie John Master znajdziecie ją za 68,25 zł.
To już wszyscy ulubieńcy sierpnia. Sadze że we wrześniu owych ulubieńców będzie o wiele, wiele więcej gdyż testuje naprawdę sporo cudownych produktów o których chciałabym Wam opowiedzieć troszkę tak więc sadzę że kolejny post z ulubieńcami będzie jeszcze bardziej obszerny. :)