Owoce i warzywa to podstawa piramidy żywienia. Są źródłem witamin i cennych pierwiastków, pobudzają enzymy trawienne i uodparniają na choroby. Prawda?
No właśnie nie. Lepiej jadać owoce jak i warzywa w sezonie. Zimą bardziej chodzi nam o rozgrzewanie naszego organizmu aniżeli jego chłodzenie. Za chwilkę podam wam produkty podstawy żywieniowej które niestety nie nadają się na zimę. Ale również owoce z importu
które nieporównywalnie gorsze są niż sezonowe produkty od zaufanego rolnika. Poza tym według tradycji chińskiej niektóre warzywa i zdecydowana większość owoców, przynajmniej w wersji surowej, wychładzają tak jak pisałam wcześniej organizm – dlatego w naszych warunkach klimatycznych nie należy ich spożywać po sezonie. Oto produkty pól i sadów, z których warto zrezygnować zimą.
Najbardziej zszokował mnie fakt iż banany. Ja nie umiem spędzić dnia bez tego cudownego owocu który dostarcza mi tyle energii na dzień i do tego to naturalny wspomagacz. Jednak to wcale nie dobre zimą.
Banany mają bowiem sporą ilość łatwo przyswajalnej fruktozy – po ich spożyciu dostajemy szybki zastrzyk cukru do krwi. To z kolei skutkuje zwiększoną produkcją insuliny, która zbija cukier i sprawia, że... ponownie stajemy się głodni i chętnie sięgamy po kolejnego banana lub inną słodką przekąskę. Zaspokajanie apetytu za pomocą monosacharydów, np. fruktozy, niekoniecznie służy nam zimą, gdy większość z nas zażywa mniej ruchu i mniej efektywnie spala kalorie. W rezultacie po tego typu posiłkach możemy spodziewać się przyrostu tkanki tłuszczowej. Jednak nie tylko dlatego bananów lepiej unikać o tej porze roku. Podobnie jak cytrusy czy kiwi, owoce bananowca mają działanie wychładzające. Zawierają one spore ilości potasu, który ma wpływ na termoregulację organizmu. Gdy równowaga sodowo-potasowa zostaje zaburzona na korzyść tego drugiego pierwiastka, otwierają się pory skóry, zwiększa się potliwość i organizm zaczyna wypromieniowywać ciepło. Warto też mieć świadomość, że banany znajdujące się na półkach naszych sklepów żółty kolor zawdzięczają nie słońcu, a etylenowi – związkowi, który pomaga im dojrzeć po drodze z Ameryki Południowej na europejskie rynki.
Pochodzi z krajów dalekiej Azji: Chin, Indii i Japonii, częściej jednak kojarzone jest z Nową Zelandią. I faktycznie – swoją obecną nazwę jagoda aktinidii zyskała od zamieszkującego Antypody ptaka kiwi. Obecnie uprawiane jest również we Włoszech, Francji i Grecji. Podobnie jak cytrusy, owoc kiwi ma właściwości wychładzające, dlatego nie warto zajadać się nim w mroźne dni. Tym bardziej że zawiera alergogenną aktynidynę, która u osób uczulonych na ten związek może wywołać wysypkę, ból gardła, duszności, a w skrajnym przypadku zapaść. Niekorzystny wpływ na nasze zdrowie mają również znajdujące się w kiwi szczawiany wapnia, będące jedną z przyczyn powstawania kamieni nerkowych. Jagoda aktinidii ceniona jest jako bogate źródło witaminy C, jednak tej ostatniej w naszej żywności obecnie nie brakuje. Przy zrównoważonej diecie niedobór kwasu askorbinowego raczej nam nie grozi, więc zimą kiwi możemy sobie spokojnie darować.
Nie wyobrażam sobie świąt Bożego Narodzenia bez zapachu mandarynek. Gdy tylko dopadnę owy owoc wcześniej aniżeli grudzień pochłaniam je siatkami wręcz a zapach przypomina mi cudowne święta. Jednakże wcale nie powinniśmy jadać tych cudownych owoców słońca. Owoce cytrusowe zaczynają dojrzewać w listopadzie. Choć kojarzą nam się z ciepłymi krajami i do naszych sklepów trafiają m.in. z gorącego południa Europy oraz krajów Azji i Afryki, to jednak mają właściwość niekorzystną w naszym klimacie: wychładzają organizm. Wie o tym każdy, kto podczas upałów próbował orzeźwiającej wody z cytryną lub lemonką. Podobne działanie mają pomarańcze i grejpfruty. Cytrusom przypisujemy cudowne właściwości uodparniające dzięki rzekomo wysokiej zawartości witaminy C. Tyle że lepsze źródła kwasu askorbinowego znajdziemy we własnym ogródku. Jest nim choćby pietruszka lub czarna porzeczka. Cytrusy jak najbardziej powinniśmy spożywać zimą – jeśli jesteśmy akurat na wczasach w Hiszpanii, gdzie można zrywać je prosto z drzewa.
Składają się w 96% z wody co już samo mówi za siebie. Ogórek chłodzi i to strasznie chłodzi nasz organizm.Tradycyjnie zajadamy się nim latem. Stanowi on jedną z podstaw orzeźwiających sałatek. Oparte na tym warzywie potrawy w rodzaju mizerii czy tzatzików (sos z ogórków, czosnku i jogurtu) doskonale sprawdzają się w upalne dni i przyjemnie schładzają organizm... No właśnie, schładzają – tylko czy akurat tego nam potrzeba zimą? Tym bardziej, że ogórek nie ma najlepszej prasy jeśli chodzi o wartości odżywcze. Owszem, posiada silne właściwości alkalizujące – co jest dużą zaletą, biorąc pod uwagę zakwaszający charakter większości produktów spożywczych. Jednak niewiele znajdziemy w nim witamin i minerałów, za to dużo... wody.
A jakiego waszego ulubieńca owocowego czy warzywnego lepiej nie jadać zimą?