czwartek, 22 lutego 2018

KYPRIS MOONLIGHT CATALYST.



Z reguły jest mało kosmetyków-mówię tutaj o wyższej półce cenowej- do których po zużyciu opakowania chętnie bym wróciła. Ja jestem fanką kosmetyków pielęgnacyjnych, powinnam już powoli to leczyć i uwielbiam testować, stosować nowe produkty i odkrywać je dla Was ale dla mnie Moolight Catalyst od Kypris jest produktem do którego warto wrócić.



Kosmetyki tej marki albo się kocha albo nienawidzi, nie ma osób które byłyby pomiędzy. Na pewno niedostępność produktu w Polsce jak i wysoka cena wiele osób odstrasza ale jeśli macie ochotę na kosmetyki Kypris i chcecie je wypróbować tutaj w cenie 38 euro(w cene wliczona jest już wysyłka) możecie kupić próbki 5 produktów marki-a później wykorzystać kod na 38 euro na zakup pełnowymiarowego produktu marki Kypris-ja sama z tego skorzystałam(zapewniam Was to nie jest sponsorowany post i nikt mi nie płaci za polecenie owej strony).


Wracając jednak do Moonlight Catalyst, dlaczego jest tak wart polecenia?
Przychodzę z opinią na temat tego kosmetyku po roku stosowania, nie systematycznego bo jego codzienne używanie przy mojej wrażliwej i delikatnej skórze nie działo cudów a wręcz przeciwnie. Dla mnie idealną dawką było raz, dwa razy w tygodniu.

Owe serum zamknięte jest w przepięknym szklanym opakowaniu w kolorze głębokiego, ciemnego niebieskiego z pipetką która działa bardzo dobrze. Estetyka marki niezwykle mi się podoba, luksusowy produkt opakowany równie luksusowo-za coś w końcu płacimy ok. 350-360 złotych. Też za sporą pojemność bo nie ma tutaj jak standardowo 30 ml serum a aż 47 ml i dosyć krótki termin przydatności bo 6 miesięcy-ja jednak na własną odpowiedzialność przedłużyłam użytkowanie aż do 10 miesięcy i już na 9 miesiącu serum zaczęło podejrzanie pachnieć, a gdy w pipecie zauważyłam pleśń wiedziałam, że to czas pożegnać się z owym serum. Nie zużyłam go do samego końca, bo jest strasznie wydajne i niewiele już trzeba by pokryć nim twarz, ja stosowałam go na ramiona, dekolt a nawet i....plecy. Moja pielęgnacja wieloetapowa nie kończy się na twarzy tonizuje również szyje, dekolt, ramiona, plecy a nawet czasami nogi...serum zdarza mi się szczególnie te kwasowe nakładać na różne partie ciała nie tylko na twarz.

To nocne serum- a więc nakładać go możemy tylko i wyłącznie przed pójściem spać-no chyba, że jesteście nocnymi markami i w ogóle nie śpicie. Owe serum właśnie podczas snu ma zoptymalizować procesy regeneracyjne komórek, stymuluje ono naturalne cykle odnowy skóry dzięki czemu budzisz się z gładką, pulchną i promienną buzią.


W skład produktu wchodzi aż 16 aktywnych składników w tym między innymi:

* enzymy z fermentowanej dyni bardziej skuteczne od AHA ale i mniej drażniący, zmiękcza skórę i sprawia, że wygląda po prostu piękniej nie ważne jaki styl życia prowadzisz

* algi hawajskie bogate w substancje odżywcze, witaminy i przeciwutleniacze głęboko nawilżają skórę, uzupełniają równowagę wilgotności i nie zatykają porów

* ksylitol glukozyd głęboko nawilża jak i pomaga w tworzeniu naturalnego kwasu hialuronowego

* ekstrakt z owoców dzikiej róży i owoców rokitnika dostarczają cennych nienasyconych kwasów tłuszczowych i składników odżywczych do pielęgnacji skóry podrażnionej i popękanej.

* EGF czynnik wzrostu naskórka to peptyd który stworzony jest poprzez syntezę aby naśladowaćodnawiające korzyści naturalnie występującego EGF

* ekstrakt brzoskwiniowy o jeszcze większych właściwościach nawilżających, uzupełnia zalety ich opatentowanej mieszanki ekstraktów z alg dla pięknie nawilżonej skóry

* organiczny ekstrakt z kwiatu neroli kojący dla skóry i nerwów, zawiera wspaniały subtelny wyciąg z gorzkich pomarańczowych kwiatków.

pełen skład:
Water/Aqua, Glycerin, Lactobacillus/Pumpkin Fruit Ferment Filtrate, Xylitylglucoside, Sclerotium Gum, Algae, Anhydroxylitol, Xylitol, sh-Oligopeptide-1,  Prunus Persica (Peach) Fruit Extract, Rosa Canina (Rosehip) Flower Extract, Vigna Aconitifolia Seed Extract, Hippophae Rhamnoides (Sea Buckthorn) Extract, Prunus Domestica (Plum) Fruit Extract, Salix Alba (Willow) Bark Extract, Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Flower Water Extract, Hydrolyzed Fucus Vesiculosus Protein, Sodium Chloride, Trehalose,  Sodium Levulinate, Maltodextrin, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Sodium Anisate, Sodium Citrate

Ja nazwałabym owy kosmetyk delikatną, ziołową alternatywą dla retinoidów. Stosując owy kosmetyk nie ma mowy o podrażnieniu czy złuszczaniu się skóry.
Ale co on robi? No i co ja mam powiedzieć....wszystko. Poprawia strukturę skóry, oczyszcza pory i pomaga utrzymać je w czystości, poprawia odnowę komórkową, wyrównuje koloryt skóry, zmniejsza oznaki "poprzednich wad" jak plamy po słoneczne, blizny potrądzikowe itp. Kosmetyk nie zawiera w składzie niepotrzebnych olejków eterycznych przez co mogą owe serum używać osoby z bardzo wrażliwą skórą ale i osób które lubią kosmetyki o zapachu neutralnym. Serum łagodzi, uspokaja a z każdym dniem staje się ona promienna, zdrowa i taka pulchna, pełna. Pomimo iż mam skórę suchą nie zauważyłam wyraźnego przesuszenia a wręcz nawilżenie skóry-pamiętajcie jednak jeśli jesteście posiadaczkami skóry suchej nie przesadzać z jego stosowaniem-raz, max. dwa razy w tygodniu. To idealna ilość.


Serum jest w postaci przezroczystego, żelu który wręcz ekspresowo wchłania się w skórę pozostawiając ją nawilżoną i ukojoną. Ja po jego nałożeniu nakładałam dalszą pielęgnację z reguły olejek z dzikiej róży. Ważne jest to, że owego serum nie powinno się łączyć z innymi produktami czy też lekami które zwiększają złuszczanie się skóry bo może to powodować podrażnienia i ważne jest, że podczas "kuracji" z tym produktem musicie nakładać filtry przeciwsłoneczne. I powtarzam po raz kolejny owe serum stosujemy tylko i wyłącznie na noc.

Jeśli macie na niego ochotę nie zastanawiajcie się. Wiem, że cena odstrasza ale serum jest niezwykle wydajne i naprawdę działa, działa. Ja pożegnałam się ze swoją pierwszą buteleczką serum  i zapraszam Was do obserwowania mnie na instagramie aby przekonać się czy zakupie kolejne :)










piątek, 16 lutego 2018

ULUBIEŃCY PIELĘGNACYJNI 2017.


 I tak minął rok 2017..nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Nie będę Was oszukiwała mówią, że tamten rok był pełen dla mnie radości. Wręcz przeciwnie był niezwykle smutnym rokiem osobiście dla mnie...jeśli chodzi jednak o przygody z kosmetykami obfitował w cudowności-udało mi się przetestować naprawdę sporą ilość kosmetyków-zarówno polskich jak i zagranicznych, droższych jak i tańszych. Na niektórych się zawiodłam inne okazały się totalnymi bublami. W tych ulubieńcach roku przebijają polskie marki-oczywiście w zestawieniu nie mogło zabraknąć Resibo jak i Ministerstwa Dobrego Mydła-moje dwa graale ale i pojawiło się moje odkrycie poprzedniego roku- Jan Barba.
No cóż nie będę Was już zanudzała tym wstępem i przejdę do rzeczy.
Kosmetyki podzieliłam na dwie kategorię: "twarz" oraz "reszta", zapewne wiecie, że wiekszą fanką jestem kosmetyków do pielęgnacji twarzy toteż będzie ich więcej. Zacznę jednak od kategorii "reszta" bo tych kosmetyków jest o wiele mniej.

Kategoria: CIAŁO I WŁOSY



1.MINISTERSTWO DOBREGO MYDŁA MUS SZAFRANOWY WYGŁADZAJĄCY

Pomimo, iż ten produkt zaczęłam stosować już w roku 2016 nie pojawił się on w ulubieńcach z prostego powodu-za mało czasu miałam aby go pokochać. Ale pokochałam bo to naprawdę świetny produkt. Za 42 złote otrzymujemy 120 ml cudownego, puszystego musu w słoiku z ciemnego szkła-och uwielbiam te surowe opakowania tej marki. To naprawdę super odżywczy mus który cudownie nawilża i regeneruje skórę. Napakowana jest antyoksydantami i witaminą E. Dokładnie już nie pamiętam co i jak ale doskonale pamiętam jego konsystencję taką pulchniutką i mięciutką i ten cudowny lekko orientalny, ostry zapach idealny na zimne wieczory. Mus jest pełen nierafinowanych olejów i maseł a do tego olejki eteryczne łatwo się wchłaniają i ta cała mieszanka głęboko regeneruje zniszczony naskórek.
Najlepiej aplikować go na wilgotną skórę...bo pomimo iż to mus wraz z ciepłem naszego ciała zamienia się w olejek i otula nas...och jak otula. Na pewno kupie go ponownie gdy tylko wykończę produkt który aktualnie używam (ciii....jest nim odżywczy mus od fresh&natural)


2.MINISTERSTWO DOBREGO MYDŁA PEELING CUKROWY ŚLIWKA

No i po raz kolejny MDM-było by tego więcej ale w tamtym roku pojawił się już olejek z pestek śliwki oraz hydrolat różany-oba produkty wciąż "kocham" i zawsze do nich wracam, serdecznie je Wam polecam-ta pozycja powinna pojawić się jako pierwsza...bo najpierw peelingujemy ciało a potem nawilżamy. Już zapewne wiecie o czym mówię-peeling cukrowy śliwka, jeśli wiecie jak pachnie olejek śliwkowy(marcepanem) to dokładnie tak pachnie ten peeling. Za 38 zł otrzymujemy 300 g peelingu-najlepszego peelingu na świecie. W jego skład wchodzi cukier trzcinowy, olej z pestek śliwki, olej ze słodkich migdałów, olej z pestek winogron, olej awokado, masło shea i kakaowe, wosk pszczeli i jeszcze, jeszcze więcej. Pomimo tak wielu cudownych olei peeling nie ocieka tym wszystkim, tylko jest idealnie "suchy" jeśli wiecie o co mi chodzi..mimo swej suchości cudownie nawilża skórę, przez co nie czuje potrzeby by nawilżać skórę po "szorowaniu". Skóra po regularnym stosowaniu(ja robię to dwa razy w tygodniu) staje się odświeżona i sprężysta, wygładzona, nawilżona, zmiękczona...idealna do głaskania jest tak miła w dotyku., a do tego ten słodki, cudowny zapach...no czegóż chcieć więcej? Uważajcie szczególnie na swoich mężczyzn bo po użyciu tego peelingu poczują różnice :D
Bardzo apetyczny wręcz peeling, który jest bardzo, bardzo wydajny i naprawdę jest to taki produkt, dzięki któremu nie mam ochoty szukać czegoś lepszego, bo on spełnia wszystkie moje zachcianki.


3.ECO TAN COCONUT BODY MILK

W roku 2017 o wiele bardziej dbałam o skórę ciała, niegdyś robiłam to niechętnie...omijałam szerokim łukiem nawilżanie ciała czy nawet jego peelingowanie, nie zwracałam nawet uwagi na to czym myje ciało-czy to mydło, czy żel co to za różnica. Zauważyłam jednak różnicę gdy zaczełam bardziej skupiać się na ciele-skóra stała się napięta jędrna i nawilżona..piękniejsza. Jak po mus szafranowy od MDM lubiłam sięgać szczególnie w zimne miesiące tak bo mleczko kokosowe od Eco Tan w lecie-ze względu na swoją lekką, mleczną konsystencję która w oka mgnieniu wtapiała się w skórę i mogłam się po prostu ubrać, poza tym w ciepłe dni nie stosuje olejków bo po prostu są za tłuste. Poza tym jest to bardzo tani produkt, jeśli pojemność 500 ml podzielimy przez początkowo wysoką cenę 170 złotych-wychodzi, że za 1ml zapłacić musimy 0.33 zł. Balsam opakowany jest w butelkę z pompką która dozuję odpowiednią ilość produktu, który jest mleczny, delikatny i pachnie-dla mnie to nie kokos-dosyć specyficznie, dla mnie trochę szpitalnie. Ale tu nie zapach jest najważniejszy a działanie-pomaga uspokoić podrażnienia, nawilża bardzo intensywnie, pozostawia skórę gładką...z czasem skóra staje się lśniąca i elastyczna. Po aplikacji jego czułam jak moja skóra wręcz go pije. Idealnie sprawdzi się u osób z chorobami skóry jak egzema czy łuszczyca, u mnie poradził sobie z podrażnieniami po depilacji laserowej.


4.JAN BARBA SZAMPON ZIOŁOWY

Och ten szampon  również był cudowny ale wiem, że nie każdemu się on spodoba. Powiem Wam szczerze, że pomimo iż na początku nie byłam do niego pozytywnie nastawiona, to gdy go wykończyłam czułam smutek i zastanawiam się czy nie zakupić go ponownie. To na pewno nie jest szampon dla każdego, bo się nie pieni i to dla mnie początkowo był wielki problem. Nie wiedziałam ile go dozować, czy go zmyłam czy też nie i jak używanie go samego sprawiało mi trud tak w połączeniu z innym szamponem to istne cudo. Świetnie oczyszcza skórę głowy a przy tym jej nie podrażnia-nie aplikowałam go na całe włosy a jedynie skupiałam się na skalpie, w ogóle nie myje włosów od połowy szamponem-chyba, że olejowałam włosy. Stosowałam go jako takie mocne oczyszczenie skalpu raz w tygodniu, nie radziłabym go używać podczas każdego mycia bo wydaje mi się, że może przesuszyć skalp nawet jeśli ma się przetłuszczające włosy, używanie go nawet tylko raz w tygodniu pomogło mi właśnie z problemem nadmiernego przetłuszczania się włosów. Włosy mogłam myć co trzy dni i wyglądały one naprawdę dobrze...jak sprawdziłam na stronie niestety Jan Barba nie posiada już w ofercie tego szamponu, a szkoda :(



Kategoria: TWARZ


1.FRIDGE 3.2 ROSE WATER TONIC

W tym roku jeszcze bardziej uwierzyłam w magię toników..naprawdę skóra wygląda o niebo lepiej gdy od razu po demakijażu zaaplikujemy na naszą twarz tonik. Ja używam go aż trzy razy dziennie, podczas porannej pielęgnacji, po demakijażu oraz podczas wieczornej aplikacji.
Woda różana/tonik różany/hydrolat różany zawsze musi być ze mną, nic tak nie koi i nie uspokaja mojej wrażliwej skóry jak róża...gdybym mogła okładałabym twarz płatkami dzikiej róży :D
Przetestowałam wiele "wód różanych" i jak wciąż jestem fanką hydrolatu od Ministerstwo Dobrego Mydła-pojawił się w zeszłorocznych ulubieńcach roku, tak w tym roku królował u mnie tonik różany od Fridge. Za 100 g zapłacić musimy 87 złotych może to dużo za wodę różaną ale ta w niezwykły sposób koiła moją skórę, wygładzała jej powierzchnie oraz nawilżała i do tego ten przepiękny, naturalny zapach róży. Tonik posiada świetny atomizer dzięki czemu zaaplikujemy na twarz mgiełkę a nie strugę wody.


2.ECO TAN BY SONYA FACE TAN WATER

Natomiast ten tonik to wielkie odkrycie tego roku, uwielbiam go i pomimo iż nie stosuje go 3 razy dziennie a jedynie dwa razy w miesiącu no może trzy ale to już jest maksymalnie to bardzo go lubię. Nad jego zakupem zastanawiała się już długo, bardzo długo od kiedy zaintrygowała mnie marka Eco Tan po użyciu ich samoopalacza do ciała. Za 100 ml musimy zapłacić ok 142 złote-ale ten produkt jest wart każdej złotówki.
Sięgam po niego z reguły wtedy gdy moja skóra twarzy nie wygląda za korzystnie-jest pozbawiona blasku, kolor nie należy do jednolitych oraz pojawiają się na niej jakieś wypryski. Tonik ten pomimo iż nazywany jest "wodą samoopalającą" to dla mnie to tonik pielęgnujący. Po dwóch aplikacjach zauważymy już na skórze delikatny brązowy odcień a po jednym jedynie muśnięcie słońcem-i ja ten efekt najbardziej lubię.
Nie używam go często bo nie tyle zależy mi na efekcie opalonej skóry co na oczyszczeniu dogłębnie skóry, nawilżeniu oraz pozbyciu się wyprysków...skóra poza tym po jego użyciu jest pełna blasku i wydaje się rozjaśniona...wygląda tak zdrowo, że nie potrzebuje już nakładać podkładu. Aplikuje go wacikiem, równomiernie rozcierając na twarzy, szyi, dekolcie a nawet i ramionach i po upływie 6-8 godzin zmywam go. Pomimo iż jest zalecany do skóry trądzikowej i tłustej u mnie posiadaczki cery suchej i wrażliwej sprawdza się cudownie. Na pewno gdy wykończę opakowanie z czasem zakupię kolejne.


3.JAN BARBA TONIK ZIOŁOWY

I kolejny obiecuje, że już ostatni tonik w tym zestawieniu którego z początku wcale nie polubiłam a to dlatego, że używałam go za często. Tak dobrze słyszycie...toniku używam, aż trzy razy dziennie-przed poranną pielęgnacją-nie myje twarzy żelem/mleczkiem rano a jedynie wodą, podczas demakijażu-robię go zawsze po przyjściu do domu nie ważne czy jest to 15, 17 czy 21 oraz przed wieczorną pielęgnacją i tyle też razy go używałam. Skóra z czasem stała się przesuszona i powstawały suche skórki-wiedziałam, że to jego wina ale brakowało mi go w pielęgnacji, odrobinę wylewałam zawsze na dłoń i wklepywałam delikatnie w twarz. Zaczęłam go więc stosować tylko raz po demakijażu i był to strzał w dziesiątkę. Skóra z każdym dniem stawała się coraz piękniejsza, ukojona jej kolor był wyrównany. Dodatkowo tonik-jak mówi nazwa-przepięknie pachnie ziołami. Tonik ma za zadanie odświeżyć i odżywić naszą skórę, wyrównuje jej pH. Jego koszt to 63 złote za 200 ml.

4.MAY LINDSTROM THE HONEY MUD

W ulubieńcach roku 2017 pojawiła się tylko jedna maseczka, co bardzo mnie zdziwiło na początku bo trochę ich przetestowałam w tym roku ale tylko ta jedna bardzo zapadła mi w pamięć i powiem szczerze, że bardzo za nią tęsknie. Za jej konsystencją, działaniem i przepięknym zapachem...pomyślcie o kakao i miodzie połączonym razem-czujecie ten zapach? Mi udało się the honey mud kupić  jeszcze przed wyraźną podwyżką ze strony May gdyż aktualnie za 100 ml w przybliżeniu trzeba zapłacić ok. 410 złotych. Kupiłam go na początku stycznia 2017 i nie oszczędzałam ani trochę bo używałam go zarówno do demakijażu jak i również jako maseczka i wykończyłam dopiero w październiku. Pełną recenzje, moje ochy i achy na temat tego kosmetyku możecie przeczytać tutaj bo boje się, że tutaj zabrakłoby na to miejsca.


5.RESIBO MULTIFUNKCYJNY PEELING DO TWARZY

Ja wiem co powiecie, jeśli obserwujecie mnie na Instagramie to wiecie, że ten produkt wcale nie jest długo ze mną bo od początku grudnia. Polubiłam go jednak na tyle bardzo, że pozwoliłam sobie umieścić go w tym rankingu. To istne cudo naprawdę, świetnie sprawdza się zarówno jako peeling enzymatyczny ale i mechaniczny-nawet przy mojej delikatnej i suchej skórze. Tutaj Was zaskoczę ponieważ ja tego peelingu używam każdego dnia po demakijażu twarzy i powiem szczerze, że moja skora w tak świetnym stanie nie była-brak suchych skórek, rozjaśniona a jej koloryt jest wyrównany. Wszystko co obiecuje producent ten peeling robi-złuszcza, regeneruje, odżywia, poprawia koloryt i odnawia skórę a przy tym jest delikatny i bardzo ale to bardzo skuteczny i jakże wydajny. 79 złotych za 75ml uważam, że to niewiele w szczególności, że to produkt na bardzo wysokim poziomie i musicie go mieć. Po prostu musicie.Serum odżywiało i nawilżało ale i jaki blask dawało-glow, glow, glow. Rozprowadzałam go aplikatorem po czym delikatnie wklepywałam opuszkami palców..skóra pod oczami była wygładzona a spojrzenie rano takie świeże i jasne, jakbym spała najlepszym snem. To było najlepiej wydane 65 złotych w 2017 roku, niewątpliwie.


6.KYPRIS MOONLIGHT CATALYST

Tego kosmetyku nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu-to moje odkrycie roku, cudo bez którego nie wyobrażam już sobie mojej pielęgnacji, naprawdę działa i z bólem portfela mówię, że jest wart każdej wydanej na niego złotówki. Uwielbiam kwasy, złuszczanie skóry bo uważam, że wcale nie olejki czy maseczki są najważniejsze a dobrze oczyszczona i "otwarta" skóra na przyjmowanie właśnie dobroci które płyną z olejków i maseczek. Cena 350 złotych może początkowo przerażać ale gdy dowiadujemy się, że aż jest 47 ml produktu, nie jest już tak źle. Moonlight Catalyst to nic innego jak wieczorne serum, które działa właśnie podczas naszego snu-regeneruje naszą skórę sprawia, że staje się ona gładka, ujednolicona, zdrowa, pełna blasku, idealna, pulchna, promienna....ogrom tego, naprawdę ogrom. Dodatkowo odnawia naszą skórę...działa trochę jak retinol ale to nie zasługa retinolu a chociażby enzymu który pochodzi z dyni. Napełnia skórę witaminami, złuszcza ją(nie polecam używać go każdego dnia, ja robię to raz na tydzień)sprawia, że skóra jest nawilżona i taka sprężysta, ukojona i uspokojona. No nie wiem co jeszcze mam napisać, gdybym napisała tylko WOW myślę, że również dużo by to powiedziałoby Wam o tym produkcie. Powoli wykańczam ową pierwszą buteleczkę i szczerze zastanawiam się nad zakupem kolejnego opakowania. Serum jest tak wydajne, że stosuje go również na ramiona, dekolt a nawet i plecy...i na każdej części mojego ciała sprawdza się rewelacyjnie. To jest największy ulubieniec roku 2107!!!!


7.KYPRIS ANTIOXIDANT DEW

Przygodę z marką Kypris zaczełam od powyżej przedstawionego produktu ale tak bardzo polubiłam pierwszy więc zapragnełam kolejnego i jak Moonlight Catalyst stał się moją obsesją tak nie było inaczej z Antioxidant Dew. No co ma zrobić, że te produkty są po prostu genialne, nie powiedziałabym, że da radę się przeżyć tylko z tymi dwoma produktami ale gdybym miała wybierać...tak wybrałabym tylko te dwa.
Za co lubię Antioxidant Dew...za to, że działa. Dla mnie zdrowa skóra to rozpromieniona skóra, pełna blasku, napięta, jędrna, piękna....taki efekt chce widzieć na mojej skórze każdego dnia i ten jeden produkt to sprawiał. Każdego ranka nakładając owe mleczne serum widziałam efekty skóra była po prostu piękna. Antioxidant Dew to nie tylko pielęgnacyjne serum które daje glow, rano mogłam nałożyć po prostu tylko ten produkt i zyskiwałam w ten sposób efekt glow, ogromne nawilżenia i wygładzenie skóry...lekki photoshop. Serum świetnie sprawdzało się również jako baza pod makijaż-nie utrwalało makijażu a jedynie sprawiało, że po prostu lepiej wyglądało na skórze. Może wrócę do niego w okresie letnim, lekka konsystencja ale bardzo duże nawilżenie-idealne serum na lato. Po tym produkcie testowałam pare podobnych kosmetyków do tego i żaden nie dawał mi takiego efektu jak Antioxidant Dew...czy abym miała do niego wrócić?
Tutaj znajdziecie moją recenzję na temat tego produktu.


8.FRIDGE THE GREEN FACE

I tutaj Was zdziwię bo jeśli obserwujecie mnie już jakiś czas czy to tutaj na blogu czy też na Instagramie to wiecie, że wielką fanką kremów do twarzy nie jestem, w ogóle nie jestem fanką. Nie lubię tekstury kremu, tego uczucia, że coś mam na twarzy, poza tym dla mnie kemy są po prostu za ciężkie i nie raz robiły tylko krzywdę mojej skórze. Ale zielony kremik od Fridge to najlepszy krem jaki dane mi było używać przez całe moje życie a szczególnie w okresie zimowym. Zgadzam się ze stwierdzeniem marki Fridge- to dyniowy mistrz regeneracji. Jest koloru zielonego-ale spokojnie po aplikacji nie będziecie wyglądały jak ufo-przepięknie pachnie w moim mniemaniu pestkami dyni, świetnie natłuszcza a przy tym szybko się wchłania, wygładza strukturę skóry, regeneruje i sprawia, że skóra wygląda po prostu tak dobrze. Jest idealny na zimę dla osób które nie lubią makijażu-bo daje świetną barierę ochronną przed mrozem i chociażby śniegiem, a co za tym idzie moja skóra nie jest czerwona a wręcz ukojona. To świetny krem, jeśli jak ja nie jesteście fankami kremów mimo wszystko musicie wypróbować ten, bo to istne cudo. 30 g kremu kosztuje 187 złotych.



9.JAN BARBA SOU

Jan Barba mile mnie w tym roku zaskoczyła co widać po ilości ich kosmetyków w moich ulubieńcach roku-ale to na pewno nie koniec jeśli chodzi o odkrywanie ich kosmetyków bo jest jeszcze parę pozycji które bardzo mnie interesują.
Pomimo iż mam dopiero 23 lata dbam nie tylko o skórę twarzy ale i wrażliwą strefę pod oczami która jednak najszybciej mówi o naszym wieku. Nawilżanie jak i regeneracja tej strefy powinna zacząć się jak najwcześniej i to nie tym samym kremem co do twarzy-chyba, że jest to olejek.
SOU-serum oczy usta-to taki malutki bohater w cudownym opakowaniu z aplikatorem w formie roll-on w takim malutkim 10 ml szklanym opakowaniu. Z początku przyznam się Wam, mówię sobie 10 ml co to jest, przecież mi to starczy na chwilę a używałam go 4 miesiące i w ogóle nie oszczędzałam bo pomimo iż w nazwie są oczy i usta to ja aplikowałam go również na skrzydełka nosa ale i czasami rozcierałam na całą twarz :D A co tam, kto mi zabroni? Powiem Wam szczerze, że to było najlepiej wydane 65 złotych w roku 2017.


10.MAHALO THE RARE INDIGO

Długo się zastanawiałam czy ten produkt ukazać w ulubieńcach roku z jednego prostego powodu- ceny bo moim zdaniem wyraźnie jest ona zawyżona. Na tą chwilę owy kosmetyk kosztuje ok 460 złotych za 30 ml i jest to niewątpliwie najdroższy kosmetyk jakie dane mi było używać. Zakupiłam go na początku stycznia poprzedniego roku i wykończyłam po 6 miesiącach co wieczornego używania. Aplikowałam go jedynie wieczorem z wielu kwestii-po pierwsze jest to olejowy balsam-kompletnie nie wiem jak to nazwać po angielsku po prostu jest to balm-przez co jest bardzo tłusty, musiałam zawsze uważać na linię włosów bym rano nie obudziła się z tłustą, po drugie miał bardzo wyciszający, intensywny zapach który koił moje zmysły po ciężkim dniu w pracy. Z jego pomocą wykonywałam masaż twarzy ale i po prostu aplikowałam go kolistymi ruchami, delikatnymi i wolnymi. Gdy go używałam, rano nawet podczas zimy nie potrzebowałam już dodatkowego nawilżenia, nawet w strefie pod oczami-zrezygnowałam w tamtym czasie z kremu pod oczy a aplikowałam tam właśnie the rare indigo. Czy mi go brakuje? Tak, bardzo ale nie zdecydowałabym się po raz kolejny na niego ze względu na cenę-moim zdaniem jednak mimo wszystko za wysoką, bo on nie jest wart 460 złotych. Uwielbiałam jego konsystencję i zapach, moja skóra uwielbia olejki ale nie, nie. W tym roku mam w planach zakup innego balsamu, ciekawej w moim mniemaniu firmy a to już niedługo tak więc czekajcie.


11.FRIDGE 3.3 GOOD MORNING

To niezwykły produkt jak zresztą wszystkie od marki Fridge, jedyny w swoim rodzaju. Niewątpliwie to najlepszy produkt do demakijażu roku 2017. Jak na żel przystało jest w konsystencji żelowy, ale tak przyjemnie, tak idealnie już niewiele trzeba aby dokładnie oczyścić skórę twarzy. Oczyścić a nie zedrzeć wszystko z twarzy łącznie ze skórą. Skóra po demakijażu jest przyjemnie miękka, nawilżona, oczyszczona, zregenerowana a kolor skóry jest wyrównany. Zapach jest niezwykle świeży i odświeżający dzięki dwóm olejkom eterycznym w nim zawartym-miętowym i pomarańczowym. Co tu wiele mówić, wiele opinii pozytywnych u wielu blogerek mówi samo za siebie-to świetny produkt. Koszt 79 złotych za 145 g i mamy aż 6 miesięcy na jego zużycie.

Za parę dni pojawi się post o ulubionych kosmetykach kolorowych roku ubiegłego, ale nie myślcie, że będzie tego pod dostatek bo jedynie pojawi się pięć produktów. Pojawią się również buble roku-kosmetyki które znienawidziłam w roku 2017 bądź które po prostu nie sprawdziły się u mnie tutaj będzie aż 10 pozycji-prawie tyle samo co ulubieńców :)

DLACZEGO WARTO PIĆ RUMIANEK?




Przyznajcie, że rumianek jest bardzo powszechną rośliną zielną, każdy ją zna. Specyficznie pachnie i wiedziałyście, że osiąga nawet wysokość do 50 centymetrów. Jest bardzo wszechstronną rośliną bo stosuje się go w leczeniu dolegliwości ale i kosmetyce-stosować go można zarówno zewnętrznie ale i wewnętrznie.






Jeśli borykasz się z bólem żołądka na sposób stresującego trybu życia wypij rumianek-dzięki spiroeterowi i związkom kumaryny koi nerwy natomiast kąpiele z dodatkiem naparu z rumianku niweluje złe samopoczucie.
Ja od pewnego czasu każdego dnia piję przynajmniej jedną filiżankę naparu z rumianku. Ale właśnie dlaczego akurat zdecydowałam się na rumianek?
Rumianek łagodzi objawy zapalenia pęcherza moczowego jak i również napar ukoi nerki-ja w okresie jesienno-zimowym zawsze mam problem z nerkami jak i pęcherzem-rumianek mi w tym pomaga ale oczywiście nie wyleczy sam owych dolegliwości.
Rumianek działa rozkurczowo jak i wykazuje działanie antyseptyczne i zwalcza bakterię.
Napar ten zaleca się również pić w czasie przeziębienia i grypy-zwalczy kaszel i katar również inhalacja z wyciągiem z rumianku zmniejsza objawy przeziębienia. Rumianek sprawdza się również w postaci płukanek do ust w infekcjach gardła.
Rumianek łagodzi nerwobóle, migreny jak i również bóle brzucha i głowy. Rumianek jest idealny dla nas kobiet a to dlatego, że łagodzi ból który towarzyszy nam w czasie menstruacji.

Ale rumianek to nie tylko łagodzenie bólu wewnętrznego czy też leczenie przeziębienia, owe zioło cudownie sprawdza się w pielęgnacji naszej skóry jak i włosów.
Rumianek wpływa na przyśpieszenie procesu gojenia ran, oparzeń, podrażnień-tak, tak pomaga nawet pozbyć się szpecących blizn. 
To właśnie "żółte koszyczki" są składnikiem kremów leczniczych i antyseptycznych maści, a więc jeśli masz przebarwienia na skórze warto ją przecierać naparem z rumianku, ja robię to każdego dnia z reguły wieczorem wtedy gdy pije napar. Kompres z dodatkiem naparu natomiast rozjaśni skórę, jeśli jesteś posiadaczką włosów blond możesz rozjaśnić włosy blond, ja jednak będąc posiadaczką włosów o kolorze jasnego brązu uwielbiam stosować rumianek na niektóre pasma latem-słońce dodatkowo rozjaśni je i wygląda to bardzo naturalnie. Płukankę z rumianku staram się robić przynajmniej raz w tygodniu aby wzmocnić włosy i dodać im blasku.

Jak przejrzycie półki w drogeriach to rumianek bardzo często występuje czy to w mleczkach, kremach łagodzących i kojących dla delikatnej i wrażliwej skóry, ma on właściwości ściągające, oczyszczające ale i wygładzające. Jednak zauważyłam, że gdy stosuje tonik z czystego rumianku każdego dnia moja skóra staje się coraz bardziej oczyszczona, rozjaśniona, wygładzona  i ukojona. Polecam Wam zrobić tonik z rumianku w domu, ja nie dodaje do naparu nic z reguły przemywam twarz codziennie świeżym naparem ale gdy przelejecie go do butelki możecie przechowywać go w lodówce nawet do trzech dni. 

Rumianek uwielbiam i pijąc go każdego dnia zauważyłam ogromne zmiany w samopoczuciu ale i wyglądzie mojej skóry czy włosów, jednak mam nadzieje, że zdajecie sobie sprawę, że sam rumianek nie załatwi sprawy. Ważna jest odpowiednia dieta, pielęgnacja skóry i włosów jak i choć odrobina ruchu i rozwaga.









piątek, 9 lutego 2018

ZDENKOWANI.



Uwielbiam denkować kosmetyk-bo właśnie wtedy mogę kupić kolejne(a ja uwielbiam kupować nowe kosmetyki), choć powiem Wam szczerze, że pomimo iż ja nie oszczędzam swych kosmetyków, nie odstawiam na specjalne okazję to ciężko mi je wykończyć. Czasami mam już dosyć jakiegoś kosmetyku, ale nie mam w zwyczaju wyrzucać produktu który kupiłam toteż albo się męczę albo oddaje go mojej siostrze-która przygarnie wszystko.





Onlybio szampon do włosów przetłuszczających się

Na ten szampon wpadłam przypadkiem, podczas zakupów w jednym ze stoisk w centrum handlowym. Skończyłam akurat szampon less is more toteż byłam bez szamponu, dopisek "do włosów przetłuszczających się" wystarczył bym po niego sięgnęła i to dobry szampon ale...do nie częstego mycia. Ja włosy pomimo iż posiadam włosy przetłuszczające się myje co dwa, trzy dni, moje włosy mimo przetłuszczania się najlepiej wyglądają na drugi dzień od mycia, lubię ten efekt. Ten szampon mimo iż naturalny świetnie oczyszczał skalp ale i włosy-toteż używałam go tylko do mycia skalpu, zauważyłam jednak, że z każdym myciem owszem włosy nie przetłuszczały mi się tak mocno ale również i niezwykle przesuszały-wyglądały tragicznie po prostu. Wyjściem z sytuacji było łączenie go z delikatniejszym szamponem i to było strzałem w 10, ja uwielbiam łączyć ze sobą szampony czy też innego używać na skalp, zaś innego na resztę włosów toteż z reguły po prysznicem mam od dwóch do trzech szamponów-lubię mieć w tym wybór. Szampon dobry ale do mocniejszego oczyszczenia tylko i wyłącznie skóry głowy. Opakowanie jest szklane co w mojej ocenie jest minusem-spadnie na kafelki i co? Poza tym jest ciężkie, fajnie, że ma pompkę która dozuję idealną ilość produktu. Cena to ok. 39 złotych za 250 ml. Ocena 6/10


Fresh&natural cukrowy peeling do ciała korzenny


Jak to pięknie pachnie-wybaczcie ale musiałam tak zacząć. Ten peeling kupił mnie całą gdy tylko go powąchałam, to produkt idealny na okres świąteczny...on pachnie świętami, piernikami, goździkami. O wiele bardziej wole peelingi cukrowe aniżeli solne z prostej przyczyny...te drugie podrażniają moją delikatną skórę. Ten peeling posiada drobne kawałki cukru i jest bardzo mokry-chodzi mi o to, że posiada w sobie naprawdę dużo olejków-dla porównania peeling od Ministerstwa Dobrego Mydła jest bardzo zbity i suchy toteż muszę więcej go zużyć ażeby wypeelingować całe ciało. Skóra po jego użyciu jest gładka i bardzo napięta ale i świetnie nawilżona-nie muszę już nakładać dodatkowego oleju czy też balsamu. Naprawdę to rewelacyjny produkt któremu nie mogę dać innej oceny aniżeli 10/10. Jego cena to 25 zł za 250 ml.


Fresh&natural kojący bezzapachowy balsam do ciała


Kolejny cudowny produkt tej marki, ja zaszalałam i od razu kupiłam ogromne opakowanie ale nawilżanie mojej skóry ciała jest dla mnie równie ważne co i twarzy. Balsam nakładałam po każdej kąpieli-nie ważne jak byłam zmęczona- uwielbiam w nim piankową konsystencję oraz fakt, że jest bezzapachowy-bo jeśli mam być szczera ja wcale nie lubię gdy kosmetyki pachną chyba, że ziołowo albo bardzo naturalnie, gdy mam ochotę na zapach dodaje do kosmetyku odrobinę olejków eterycznych...bezzapachowe kosmetyki wcale nie są gorsze. Ja tutaj nie mam co się za wiele rozwodzić, jeśli jesteście fankami balsamów, używacie je często w dużych ilościach i nie lubicie zapachów-on jest dla Was. Cena to 60 zł za 500 ml a jego ocena to 9/10.


Nature Love natural deodorant lemongrass

Mam wielki problem z naturalnymi dezodorantami, niektóre nie działają w ogóle inne natomiast działają ale tylko przez okres paru dni czy tygodni, zazwyczaj polecane przez osoby w sieci dezodoranty zupełnie się u mnie nie sprawdzały.Ten dezodorant kupiłam całkiem przypadkiem podczas zakupów w Tkmaxxie-ja zawsze tam coś znajdę-kosztował 19 złotych, toteż mówię czemu nie. No i był dobry ale tylko przez parę tygodni a potem przestał działać. Mam problem z poceniem się, dla mnie to nie jest krępujący temat, gdy się denerwuje, stresuje, czuje zmiany temperatury od razu czuje, że pod pachami po prostu mam mokro. Nie używam od dawna antyperspirantów nie chce szkodzić sobie, bardziej chodzi mi o zahamowanie nieprzyjemnego zapachu i ten dezodorant radził sobie ale z czasem zamiast neutralizować zapach, wręcz go podwajał. Dla mnie owy dezodorant nie był na tyle dobry bym go po raz drugi wyszukiwała na półkach w TkMaxxie. Podobało mi się, że był w formie sztyftu a nie na przykład miałabym go nakładać za pomocą szpatułki. Ocena 2/10


Alba 1913 pH balancing toner

Jaki to jest cudowny produkt, tak jest on cudowny i całkowicie jest wart 120 złotych za 125 ml. Uwielbiam toniki, uwielbiam testować nowe, szukać ich i jeśli mam być szczera jeszcze nie było toniku-prócz tego od Taty Harper-którego nie pokochałaby moja skóra twarzy-choć toniki od czasu do czasu stosuje również na ciało. Tonik jest u mnie bardzo ważnym krokiem, stosuje go po demakijażu, przed nałożeniem porannej pielęgnacji jak i wieczornej, niekiedy aplikuje go na twarzy po nałożeniu podkładu mineralnego by go scalić. Dzięki temu tonikowi mówię całkiem poważnie moja skóra twarzy z każdym dniem stawała się coraz bardziej ładniejsza-wygładzona, ukojona, nawilżona a jej koloryt był wyrównany...gdy aplikowałam go na twarz czułam jak gdyby taką delikatną woalkę nawilżenia i skóra w żaden sposób nie była ściągnięta,a aplikator w opakowaniu jest genialny gdyż uwalnia delikatną mgiełkę, dodatkowo produkt przepięknie pachnie. Na pewno do tego produktu powrócę. Ocena 10/10-nie może być inaczej.


Alkemie liquid shield S.O.S serum wyciszające

Seria microbiome od marki Alkemie to niewątpliwie moja ulubiona seria-produkty te świetnie współgrają z moją delikatną i z reguły podrażnioną ,wrażliwą skórą. A to serum przewyższa wszystko,on po prostu ratuje moją skórę-mówię to z ręką na sercu. Jestem fanką kwasów, maseczek złuszczających i peelingów enzymatycznych i niekiedy, gdy przesadziłam z ich ilością skóra staje się sucha, spierzchnięta i po prostu podrażniona, gdy używałam owe serum nic takiego się nie działo, kwasy cudownie działały-oczyszczały wygładzały moją skórę a serum jakby usuwało wszystkie możliwe negatywne skutki kwasów. Mam nadzieje, że wiecie o co chodzi-nawet skóra się nie łuszczyła. Serum to jest właśnie polecane dla osób po intensywnych zabiegach dermokosmetycznych i uważam, że ten produkt powinna polecać każda kosmetyczka po złuszczaniu skóry. Przepiękny produkt, najbardziej ulubiony jeśli chodzi o wszystkie kosmetyki marki Alkemie jakie miałam przyjemność testować. Jego cena to 139 złotych za 30 ml, posiada opakowanie airless przez co zużyjemy produkt do samego końca. Ocena 11/10 <3


Jan Barba SOU- serum oczy usta

I kolejny cudowny produkt-jakie to było cudo, po raz kolejny nie zawiodłam się na marce Jan Barba. Uwielbiam i mimo, że to serum do okolic oczu i ust to ja stosowałam go uwierzcie na całą twarz-przy kącikach nosa, rozcierałam go nawet na policzki i szyje. Opakowanie zawiera jedynie 10 ml i na początku bałam się, mówiłam-starczy mi to na chwilę, ale owy produkt jest bardzo wydajny, dzięki cudownemu aplikatorowi-szklanej kulce którą świetnie się aplikuje serum a potem wklepuje go opuszkami palców. Serum ładnie się wchłania, pozostawia skórę nawilżoną, ujędrnioną i pełną blasku-spojrzenie jest tak zdrowe i wyspane i cudownie współgrał z moim korektorem pod oczy,w ogóle korektor od hynt beauty który wciąż używam cudownie współgra z olejami, jest wtedy tak wygładzony, cudownie wygląda. Jego cena to 65 złotych. Ocena to oczywiście 10/10 i na pewno do niego wrócę i polecam Wam go wypróbować.


Gąbka konjac do ciała z czerwoną glinką

Uwielbiam gąbki konjac-zmywam nimi maseczki, olejek do demakijażu, przemywam rano jedynie gąbeczką twarz, ale również używam niekiedy ich do ciała. Ta właśnie do tego była przeznaczona ale szczerze jakoś wielkiej różnicy po jej użyciu na ciele nie widziałam...do twarzy tak ale do ciała uważam, że kupowanie takiej gąbeczki do wyrzucenie pieniędzy w błoto. Nie oceniam jej tutaj.


Yves Rocher wygładzająco-rozświetlający


Uwielbiałam ten korektor nawet nie zliczę ile opakowań jego zużyłam. Był niezwykle wydajny i przepięknie wyglądał pod oczami a przy tym nie przesuszał  jakże delikatnej skóry. Bardzo długo szukałam kosmetyku którym mogłabym zamienić ten korektor, owszem znalazłam coś innego ale nie tak dobrego jak on. Ma jednak trzy wady-niekiedy podrażnia moje oczy, gdy korektor dostanie się do oka, po drugie nie mam pojęcia jak ze składem korektora gdyż na stronie jest jedynie podane, że posiada wyciąg z rokitnika, wodę z róży damasceńskiej..no dobrze ale co jeszcze? A po trzecie nie wiem jak z testowaniem czy też nietestowaniem marki Yves Rocher na zwierzętach., nigdzie jasno nie jest napisane, że są marką cruelty free. Marka Yves Rocher posiada naprawdę świetne kosmetyki-jak tusz do rzęs, uwielbiam ich szampony do włosów czy żele no i oczywiście owy korektor ale nie chce brać udziału w cierpieniu zwierząt.
Korektor przepięknie odbija światło(nie posiada jednak drobinek), wygładza powierzchnie skóry, rozświetla, nie wchodzi w załamania skóry, nieprzypudrowany utrzymuje się cały dzień i nigdzie nie przemieszcza, jest bardzo lekki a jednak dobrze kryjący, posiada cudowny aplikator. Same zalety...mimo wszystko korektor oceniam po raz kolejny 10/10 ale nie wrócę do niego ze względu na nieznaną sytuację względem testowania na zwierzętach marki Yves Rocher. Jego cena za 1.5ml to 69 złotych(ale ja czekałam zawsze na promocję i niekiedy kosztował nawet o 30 złotych taniej).


Alterra pomadka rumiankowa


Zauważyłam, że z reguły gdy u większości się coś sprawdza to u mnie nie i również do działa w drugą stronę, gdy Wam coś polecam to czasami coś u Was nie działa-np. dostaje wiadomości na temat znienawidzonego przez Was szamponu Rahua ale i z tą pomadką jest taki sam problem-po prostu nie działa. U mnie sprawdza się rewelacyjnie ale nie jako pomadka ochronna do ust a...odżywka do brwi i rzęs. Uwielbiam łączyć ją z olejem rycynowym i wtedy widzę ogromne efekty. Ja z natury(po tacie) posiadam długie, czarne i gęste rzęsy jak i ciemne brwi, nie maluje rzęs również tuszem i przez to moje rzęsy są w świetnej kondycji ale dzięki tej pomadce(której nie stosuje regularnie, zawsze po zużyciu opakowania robię sobie dłuższą przerwę i po czasie do niej wracam, by się nie przyzwyczaić) rzęsy są jeszcze mocniejsze i zdrowsze. Ja aplikuje ją na szczoteczkę(taką co jest w tuszach do rzęs, ja swoją kupiłam w inglocie) i nakładam jak tusz na rzęsy oraz na brwi dosyć sporą warstwę. To zużyte przeze mnie już szóste opakowanie i pomadka nigdy nie podrażniła moich wrażliwych powiek czy oczu, nie zrobiła mi krzywdy. Jej koszt to chyba 5 złotych wiem, że jest bardzo tania i bardzo wydajna. Jeśli macie problem z rzęsami a szkoda Wam wydawać tych ogromnych pieniędzy na te cudotwórcze odżywki do rzęs-które nie są za zdrowe i po ich odstawieniu rzęsy i tak będą słabe-warto może na początek wypróbować tej pomadki z olejkiem rycynowym?
Nie mogę dać niczego innego jak 10/10.

Bare Minerals lash domination mascara powiększająca objętość rzęs 10-w-1


Nie jestem fanką tuszy, stosuje je jedynie gdy gdzieś wychodzę czy na ważniejsze wydarzenia, po prostu nie czuje potrzeby jego używania-mam z natury ciemne, grube i długie rzęsy a poza tym nienawidzę zmywać tuszu z rzęs, zawsze czuje jak to je osłabia. Gdy jednak stosuje już tusz to uwielbiam efekt wow, sztucznych rzęs i ten tusz właśnie tak u mnie działał. Pogrubia, wydłuża, rozdziela, podkręca a rzęsy są bardzo, bardzo czarne i przy tym wygląda bardzo naturalnie no i co najważniejsze nie podrażnia moich oczu ani powiek-bo mam bardzo wrażliwe powieki i oczy, nawet niegdyś cienie mnie podrażniały ale od kiedy zaczęłam stosować te naturalne-jak ręką odjął zero problemów. Jednak tą dużą silikonową szczoteczką można zrobić sobie krzywdę-jest bardzo kująca. Tusz nie osypuje się ani nie odbija, jest gęsty już od początku stosowania i utrzymuje się bardzo długo-po 10 godzinach po imprezie delikatnie rozmazuje się, ale to impreza zauważyłyście, że po imprezie zawsze nie macie na twarzy połowy jak nie więcej makijażu? Gdzie on się podziewa? :D Nie wrócę do niego ale bardzo go lubiłam, to jest moje drugie opakowanie. Cena 105 złotych ocena 8/10.