czwartek, 20 kwietnia 2017

ULUBIEŃCY MARCA.


Kolejny miesiąc za nami a za mną kolejne odkrycia miesiąca.
Tym razem przedstawię Wam trójkę "superbohaterów" którzy odmienili wygląd mojej skóry twarzy. Tak wiem zazwyczaj skupiam się na twarzy ale to testowanie właśnie tych kosmetyków sprawia mi największą radość.
Jakie kosmetyki są ważne u Was jeśli chodzi o pielęgnacje twarzy? Zapewne powiecie krem nawilżający...u mnie jest to samo ale u mnie krem pod oczy a nie do twarzy.



Skóra pod oczami jest niezwykle delikatna,cienka,  nie posiada gruczołów łojowych które chroniłyby ją i zabezpieczałyby powierzchnie skóry łojem(wiem jak to brzmi ale taka jest prawda).To właśnie skóra pod oczami podatna jest na utratę wilgoci oraz wysuszanie dlatego tak ważne jest nawilżanie właśnie tego fragmentu naszej twarzy. Wole więc kupić dobry krem pod oczy aniżeli do twarzy bo wiem,że w moim przypadku bardzo szybko będą tam pojawiały się zmarszczki.
Jestem uzależniona od rozświetlania tak więc gdy tylko dowiedziałam się że marka Antipodes wprowadziła na rynek nowe kremy pod oczy i do twarzy, zapragnęłam je mieć. A jako że nie miałam akurat kremu pod oczy padło na ten produkt i powiem wam, że nie żałuje.
Manuka Honey Skin-Brightening Eye Cream jak podaje nam nazwa w swoim składzie ma ten najwspanialszy miód Manuka który ma za zadanie odżywić naszą delikatną skórę ale i nawilżyć i ujędrnić. Ja mogłabym dodać od siebie, że wygładza również powierzchnie skóry pod oczami. Nakładanie korektora pod oczy po zaaplikowaniu kremu to czysta magia. Kompleks Vinzana-na bazie olejków z pestek winogrona i pestek kiwi-działa rozświetlająco. O poranku skóra pod oczami jest delikatnie sina skóra i ten krem to redukuje i otwiera wręcz spojrzenie. Krem pachnie delikatnie waniliowo, bardzo subtelnie jak na markę Antipodes przystało, powiem Wam, że po tym kremie pod oczy mam ochotę na ten do twarzy.
Krem wchłania się po chwili ale nie do końca, pozostawia delikatną powłokę nawilżenia ale ona w żaden sposób nie przeszkadza ani podkładowi ani korektorowi który nakładamy na wierzch. Nie zbiera się w załamania ani nie waży. Produkt naprawdę warty zainteresowania pomimo iż cena jest wysoka bo to koszt 184 złotych ale mamy aż 30 ml kremu który dodatkowo jest bardzo wydajny bo niewiele go potrzeba.

Musicie mi wybaczyć ale mam słabość do naturalnych kosmetyków wysoko półkowych, choć każdy indywidualnie decyduje jaka cena jest dla niego wysoka, rozumiem ale chce byście wiedziały, że każdy zakup analizuje i zastanawiam się czy ten produkt na pewno sprawdzi się u mnie, czy warto wydać 280 złotych na serum. Warto bo często robię to dla Was, bo to nie tak, że wszystkie kosmetyki są warte tych pieniędzy. Niedługo pojawi się recenzja kosmetyku którego niestety nie polubiłam a wydałam na niego uważam, że za dużo.



Ale wracając do ulubieńców czas na serum cudownej marki Kypris. Jeśli jesteście ze mną na bierząco wiecie, że w ulubieńcach pojawił się już Moonlight Catalyst od tej marki który wciąż jest moim wielkim ulubieńcem a teraz pora na serum które bezpiecznie możemy używać każdego dnia o poranku ale i wieczorem. A mowa tutaj o Antioxidant Dew(niestety owy produkt nie jest dostępny w Polsce, aczkolwiek bez problemu można go zakupić w europejskich sklepach on-line, gdzie nie płacimy za przesyłkę). To mleczne serum które jest napakowane przeciwutleniaczami które są zwalczają wolne rodniki a to neutralizuje skutki codziennego narażania naszej skóry na chociażby warunki atmosferyczne, ale również na toksyny i inne złe rzeczy które "otaczają" naszą skórę każdego dnia. Serum to zapobiega nieodwracalnym uszkodzeniom DNA tym samym pomaga nam zachować młodzieńczy wygląd naszej skóry. To nietłuste serum jak już wcześniej napisałam w konsystencji mleczne które skóra pochłania w kilka sekund. Skóra wręcz je pije, serum więc gasi jej pragnienie, tworzy pewnego rodzaju zasłonę która uszczelnia ją aby wciągu dnia nie odparowała z niej woda ale i składniki odżywcze. Powiem Wam szczerze, że to jedyny krok pielęgnacyjny jeśli chodzi o poranek-nie liczę tutaj kremu pod oczy. Serum moim zdaniem pomaga mi w ukojeniu mojej wrażliwej skóry ale i delikatnie uspokaja naczynka, świetnie nawilża w ciągu dnia nie czuje ściągnięcia na twarzy i jaki on daje blask na skórze, taki młodzieńczy. To naprawdę cudowny produkt, na pewno do niego powrócę gdy wykończę owe opakowanie choć powiem Wam, że będzie ciężko bo serum jest bardzo wydajne. Na pewno nie byłby wystarczający dla mnie na okres zimowy jeśli chodzi o nawilżenie ale teraz sprawdza się rewelacyjnie w pojedynkę.
Za 47 ml zapłacimy ok. 350 złotych(ale patrzcie również na to, że serum jest o wiele więcej aniżeli zazwyczaj)



Na koniec coś zwykłego a jednak niezwykłego a mowa o balsamie do ust znanej zapewne każdemu marki HURRAW!!
To był akurat dodatek do zakupów, gdy kupowałam krem pod oczy a więc owy balsam trafił w moje ręce całkiem przypadkiem ale niezmiernie się cieszę, że trafił.
To bardzo dobry balsam naturalny o którym nie bez powodu tak wiele się mówi. Świetnie nawilża nie na chwilę a na parę dobrych godzin, regeneruje suche usta, wygładza jej.
Mój akurat jest o zapachu cytryny i wiem, że idealnie sprawdzi się na okres wiosenno-letni. Bazą każdego balsam do ust owej marki jest zimnotłoczony olej sezamowy
Jego koszt to ok. 20 złotych za 4.3g

A Wy co pokochałyście w tamtym miesiącu?