poniedziałek, 19 grudnia 2016

RZECZY Z APTEKI KTÓRE WYKORZYSTASZ W PIELĘGNACJI.



Moja siostra zawsze mówi mi że najlepszymi produktami są te z apteki. Są tanie i działają lepiej niż niejeden kosmetyk. Ja również wyznaję tą zasadę i bardzo często wykorzystuje apteczne specyfiki w swej codziennej pielęgnacji.
Dlaczego więc warto mieć apteczne specyfiki i jakie w swej kosmetyczce?



Kosmetyki z apteki naprawdę bywają lepsze aniżeli niejedna rzecz z górnej półki z perfumerii. Nigdy nie oceniaj produktu po jego opakowaniu, to produkty lecznicze które możesz wykorzystywać na wiele sposobów. Mają prosty skład, bogaty w witaminy i związki chemiczne które zbawiennie wpływają na skórę. Masz problemy z trądzikiem czy przebarwieniami. Te kłopoty wyleczysz naprawdę niewielkim kosztem.

Uważam że olej rycynowy powinien być niezbędnikiem każdej kobiecej kosmetyczki. Jest zbawienny nie tylko dla włosów ale i cery. Stymuluje porost włosów tak więc polecam go wcierać w skórę głowy dwa razy w tygodniu, jeśli stymuluje porost włosów na naszej głowie nie jest inaczej z naszymi brwiami czy rzęsami. Ja osobiście codziennie przynajmniej raz w ciągu dnia nakładam olej rycynowy na brwi i rzęsy za pomocą szczoteczki do brwi. Nigdy nie miałam problemu z tymi partiami ale dzięki olejkowi brwi i rzęsy są ciemniejsze, zdrowsze i gęstsze. I jak błyszczą. Olejek również świetnie oczyszcza skórę twarzy-moja siostra niekiedy stosuje go samego w celu oczyszczenia twarzy z makijażu. Mówi że jej pory nigdy nie były tak oczyszczone. Cena: ok. 5-7 złotych.


Natomiast nic tak jak maść cynkowa nie sprawia że na kolejny dzień pryszcza po prostu nie ma. Ową maść zawsze mam w swojej kosmetyczce, ma działanie wysuszające i ściągające tak więć działa nie tylko na wypryski ale i opryszczkę. Nałóż ją na noc na twarz a rano obudzisz się z czystą cerą. Cena: ok.2-3 zł

Maść Vita-pos to bardzo dobry sprawdzony krem pod oczy, jego przeznaczenie to stosowanie na podrażnione i przesuszone spojówki. Aczkolwiek dzięki gęstej, żelowej konsystencji oraz zawartości wit.A, możesz rozprowadzić go w okolicach oczy. Maść ta sprawdzi się również jako baza pod makijaż gdyż świetnie wypełnia zmarszczki i nie pozwala na utratę jędrności skórze. Cena: ok. 17 zł


Ile to razy walczyłaś z zadzierającymi się skórkami przy paznokciach?Potrafią one zepsuć wygląd efektownie pomalowanych paznokci ale mam na to patent który kupisz w aptece natomiast preparat Linomag który posiada w sobie dużo witaminy F która stymuluje pracę lipidów w naskórku. Skóra po jego użyciu pozostaje natłuszczone i przestaje się zadzierać no i nie musisz już tak często wykonywać manicure. Cena: ok. 7 zł

Jak możesz wykorzystać płynna witaminę C dla dzieci? Masz problem z nierównym kolorytem skóry a może zwyczajnie w świecie potrzebujesz odżywienia? Owy lek Ci w tym pomoże gdyż to prawdziwe serum pełne antyoksydantów. Cena: ok. 12 zł

A Ty bez jakich "kosmetyków" z apteki nie wyobrażasz sobie życia?





poniedziałek, 12 grudnia 2016

CYNAMONOWA MASECZKA DO TWARZY.



Zimą nasza cera wymaga specjalnej pielęgnacji. Ja osobiście jestem posiadaczką skóry suchej, wrażliwej i niezwykle delikatnej toteż zima to pora roku pełna pielęgnacji w moim przypadku.
O tej porze najchętniej sięgamy po naturalne olejki oraz tłuste kremy które chronią naszą skórę przed wysuszeniem.
Dzisiejszy post jednak jest poświęcony cerze tłustej w której wypadku nie sprawdzą się ciężkie kosmetyki.
Zamiast więc kuracji na bazie olejków postaw na maseczkę z cynamonem.



Ta korzenna przyprawa delikatnie ściąga, wygładza oraz rozjaśnia skórę odblokowując również zapchane pory. Związki fenolowe zawarte w przyprawie chronią cerę przed szkodliwymi promieniami UV. Opóźniają procesy starzenia się komórek, dzięki dużej zawartości antyoksydantów oraz łagodzą przebarwienia.
Domowe kosmetyk po pierwsze cieszy a dodatkowo cynamon relaksująco wpływa na zmysły.
Mi jego zapach kojarzy się z świątecznymi ciastami-toteż owa maseczka zrobiona przez Ciebie może być świetnym prezentem pod choinkę dla bliskiej osoby.

Składniki:

* 5 łyżek cynamonu
* 2-3 łyżki wody mineralnej
* 1 łyżka miodu

Wszystkie składniki dokładnie wymieszaj po czym nałóż ją na twarz na ok. 10 minut. Po upłynięciu tego czasu zmyj ją.
Cera na początku może delikatnie szczypać i być zaczerwieniona, to znaczy że przyprawa zaczęła działać-rozgrzewająco i stymuluje komórki skóry. Cera po kilkunastu minutach stanie się matowa, gładka i rozjaśniona.

Lubicie zapach cynamonu? Z czym Wam się kojarzy?



piątek, 9 grudnia 2016

ULUBIEŃCY LISTOPADA.


Mamy już grudzień moi drodzy. Ja owy miesiąc rozpoczynam szczególnie gdyż od razu, 1 grudnia mam urodziny. W tym roku już 22 ale czasami czuje się jak gdyby czas się dla mnie zatrzymał i wciąż jakbym miała lat 18. Kto by tego nie chciał? :)
W dzisiejszym poście pragnę jednak przedstawić Wam ulubieńców już poprzedniego miesiąca-listopada. Czy za Waszymi oknami również jest tyle śniegu, ja więc z kubeczkiem ciepłej herbaty przechodzę do pisania.



Pamiętam w tamtym roku w okresie jesiennym jak i zimowym zapomniałam o szamponie-wiem jak to brzmi jakbym się nie myłam. Oczyszczałam skórę głowy sodą-skórę głowy oraz włosy u nasady a nie całe włosy-i pamiętam że moje włosy niezwykle uwielbiały ten zabieg. Po wyszorowaniu delikatnie sodą skalpu, obficie zmywałam jej nadmiar po czym oblewałam włosy jak i skalp rozcieńczonym octem jabłkowym. Ludzie nie mogli wyjść z podziwu że włosy myte w zwykłej sodzie mogą tak dobrze wyglądać i sadzę że wrócę do tego ale dziś chce przedstawić Wam trzeci szampon którego używałam w tym roku(pierwszy Rahua, drugi John Masters obydwa szampony również pojawiły się w ulubieńcach poprzednich miesięcy)a mowa tutaj o rozsławionym już szamponie ale i odżywce z seri Perfect Hair Day marki Living Proof. Która z Was nie marzyła o włosach jak Rachel z "Przyjaciół" teraz to możliwe gdyż Jennifer Aniston jest współwłaścicielką marki a jej włosy wciąż wyglądają rewelacyjni- więc jej kosmetyki muszą być naprawdę świetne pomyślałam. Zdecydowałam się na zestaw dwóch a tak naprawdę trzech produktów owej marki-szampon, odżywka a w gratisie coś na zasadzie kuracji stylizującej.
Najpierw może zacznę o szamponie-jest w ulubieńcach ale tylko z jednego powodu gdyż uwielbiam szampony które odbijają moje włosy od nasady a nie każdy to robi. To jak włosy po umyciu pięknie wyglądają-nawet bez użycia odżywki jak się układają-a muszę nadmienić że nie stosuje żadnych sprzętów do stylizacji nawet suszarki ani preparatów do układania włosów, są sypkie ale i takie grube pełne życia po prostu przeżywają swój Perfect Day, jednakże wszystko znika na drugi dzień. Staram się myć włosy od dwóch do trzech razu w tygodniu i ten szampon sprawia że muszę je myć każdego dnia. Włosy wciąż są pełne objętości ale u nasady brzydko się błyszczą są po prostu tłuste. O wiele bardziej wole szampon Rahua który dodaje objętości moim włosom, sprawia że wyglądają zdrowo czyli robi to samo co szampon od Living Proof ale i sprawia że włosy mogę myć co dwa, czasami nawet trzy dni. Ja wiem, szampon ma tylko oczyścić dobrze skórę głowy ale to wcale nie jest dla niej zdrowe. Nienawidzę SLS-ów w produktach myjących gdyż tylko przesuszają moją wrażliwą skórę głowy i pomimo iż owy szampon nie jest naturalny ma bardzo dobry skład. Polecam wypróbować ale nie wiem czy kupować pełnowymiarowe opakowanie.
Za to odżywkę kupować w ciemno. Jest cudowna...świetnie scala włosy, od kiedy jej używam nie mam rozdwojonych końcówek a włosy są tak mięciutkie i sypkie. Włosy cudownie błyszczą wręcz jakby wołały- "Halo jesteśmy zdrowe". Za zestaw 3 produktów o pojemności po 60ml zapłaciłam 119 złotych i uważam że każda z Was powinna wypróbować owy zestaw bo warto.


Wiem to jakaś nowość pierwszy produkt i nie naturalny ale teraz już obiecuje będą same skarby natury.



Po pierwsze olej z awokado o którym mam zamiar zrobić oddzielny post, w ogóle chciałabym Wam przybliżać różne oleje pielęgnacyjne. Macie ochotę na takie posty od czasu do czasu? Dajcie znać.
A wiec wracam do oleju z awokado to istne cudo. Od ponad trzech lat nie stosuje kremów w pielęgnacji a jedynie oleje nawet w okresie jesienno zimowym pomimo iż moja skóra jest sucha, ma tendencję do suchych skórek i do zapychania przez kosmetyki. Uwielbiam oleje i nie wyobrażam już sobie bez nich życia-mówię o tych naturalnych gdzie oleju w oleju jest 100% a nie marne parę procent.
Półprodukty zazwyczaj kupuje w EcoSpa i własnie tam kupiłam ten olej. Bardzo lubię łączyć go z olejem z dzikiej róży gdyż oba te oleje uwielbia moja cera. Gdy wstaje rano(moja poranna pielęgnacja jest o wiele bardziej uboga aniżeli ta wieczorna)skóra jest napięta, nawilżona, jędrna, gładka i tak promienna. Po prostu odświeżona.
Zawarte w tym oleju nienasycone kwasy tłuszczowe odżywiają skórę, działają przeciwalergicznie i hamują parowanie wody-olej więc ten sprawdzi się rewelacyjnie właśnie przy skórze suchej czy odwodnionej. Skwalen zawarty w nim działa antyzapalnie i antygrzybicznie oraz chlorofil który działa przeciwzapalnie oraz łagodząco toteż olej ten idzie szczególnie w ruch gdy moja skóra przeżywa jakiś bum. Olej jednak jest niezwykle gęsty co za tym idzie nie polecam go nakładać podczas porannej pielęgnacji ale na okres jesienno zimowy do wieczornej pielęgnacji sprawdzi się rewelacyjnie.



Ostatnim ale zarazem największym ulubieńcem poprzedniego miesiąca jest marokańskie czarne mydło Beldi z olejkiem lawendowym. Jest to naturalne mydło na bazie oliwy z czarnych oliwek z dodatkiem olejku lawendowego który bardzo mnie relaksuje i odpręża.Owego mydła stosuje się od ponad stuleci w zabiegach oczyszczająco-peelingujących w arabskich łaźniach-a jak zapewne wiecie arabki mają piękną skórę.
Mydło to jest bogate w witaminę E działa więc antyoksydacyjnie i nawilżająco na skórę dodatkowo peelinguje i oczyszcza skóra po jego użyciu staje się gładka a zanieczyszczenia i nierówności po prostu znikają. Niestety mam tendencję do potówek na ramionach oraz plecach a ten mydło sprawia że moja skóra jest już ich pozbawiona co niezwykle mnie cieszy. Mydło działa niczym peeling enzymatyczny usuwa obumarły naskórek, odświeża wygładza i ujednolica skórę, nie wpływamy na skórę w sposób mechaniczny czyli nie podrażniamy skóry. Ja zazwyczaj nanoszę niewielką ilość czarnego glutka na rękę po czym zcieram energicznie w ciało niekiedy używając do tego ostrej szczotki, daje chwilę produktowi na działanie i spłukuje obficie wodą. Efekty są widoczne od razu, skóra jest niczym pupcia niemowlęcia. Stosuje go od dwóch do trzech razy w tygodniu i nie zużyłam jeszcze owych 100g a uwierzcie że nie żałuje sobie owego produktu i namiętnie używam go od początku listopada. Za 100g produktu musimy zapłacić ok. 15 złtych

Oto już wszyscy ulubieńcy zeszłego miesiąca. Jak zawsze nie jest ich wiele aczkolwiek mam nadzieje że choć jeden produkt Was zaciekawił.
Chciałabym Was jeszcze poinformować o pewnym wyzwaniu które chciałabym rozpocząć wraz z Nowym Rokiem. Mowa tutaj o niekupowaniu kosmetyków kolorowych przez rok i korzystanie już z tych produktów które mam w swojej toaletce. Jak wiecie a może i nie, mam obsesję na punkcie pielęgnacji i w przyszłym roku chciałabym jeszcze bardziej się na niej skupić i może jeszcze bardziej odstawić kosmetyki kolorowe(choć krem BB, rozświetlacz i cień do powiek nie uważam że to dużo). Lubię siebie naprawdę w wersji nawet bez lekkiego makijażu i chciałabym zaszczepiać to w innych dziewczynach.
W tym miesiącu również przedłużam niekupowanie kosmetyków pielęgnacyjnych a wykańczanie moich już malutkich zapasów. Uwierzcie mi moja kolekcja z minimalistycznej staje się już uboga :D

piątek, 2 grudnia 2016

ZOOM NA MARKĘ * AMAZON BEAUTY RAHUA.



Dziś kolejny zoom na markę. Postanowiłam przybliżyć Wam markę która głównie specjalizuje się w kosmetykach do włosów-genialnych kosmetykach ale również do pielęgnacji ciała. Swoją pierwszą styczność z tą marką miałam w marcu tego roku i pamiętam że był to pierwszy naturalny szampon jakiego używałam. To była miłość, tak definitywnie miłość.





Marka Amazon Beauty Rahua (czytamy RA-WA) została założona przez Fabian'a Lliguin'a oraz Anne Ayers-małżeństwo. Rahua wyrosła na markę ekskluzywną produkującą luksusowe naturalne kosmetyki bardzo dobrze działające a dodatkowo zachowująca ekologiczne skarby dżungli amazońskiej.

Przez wieki kobiety z plemienia Quechua-Shuar podróżowały w głąb lasów tropikalnych Amazonii, w celu pozyskania wysoko skoncentrowanego odżywczego oleju nazywanego przez nich Rahua, wierząc, że jest on sekretem ich grubych, sypkich, błyszczących włosów. W latach 90tych kobiety podzieliły się tą wiedzą z Fabianem który jest stylistą i kolorystą z Nowego Jorku-urodziny Ekwadorczyk pochodzący z obszaru Quechua-Shuar.

Stylista był niezwykle zaintrygowany aż do tego stopnia że sprawdził rewitalizujące efekty Rahua na włosach swoich klientów w Nowym Jorku. Zniszczone i wysuszone włosy odżyły. Były sprężyste, pełne wigoru i elastyczne. Nawet po koloryzacji włosy wciąż były błyszczące i tętniące życiem a łagodząca pielęgnacja Rahua wyciszyła podrażnienia skóry głowy.
Kluczem tak cudownego działania Rahua jest molekularna struktura oleju, w odróżnieniu do innych olei cząsteczki oleju Rahua głęboko penetrują korę włosa, wiążąc ją i odnawiając jednocześnie wygładzając końcówki włosów. 
Na tą chwilę firma Amazon Beauty stosuje ten cudowny olej jako główny składnik lini pielęgnacyjnej do włosów. Olej ten pozyskiwany jest z orzechów ungurahua które pochodzą z tropikalnych lasów Amazonii.
Rzadki orzech jest ręcznie zrywany i następnie w sposób tradycyjny, niezmiennie od wieków poddawany obróbce aby wydobyć najwyższej jakości naturalny olej. Naturalnym konserwantem kosmetyków Rahua w 100% jest również pochodzący z tego regionu czysty olejek eteryczny ze świętego drzewa który działa przeciwgrzybicznie oraz przeciwbakteryjnie. Ten olejek to również główna nuta zapachowa kosmetyków.
Produkty Rahua podtrzymują ekologiczną równowagę lasów tropikalnych, są one robione ze składników rosnących symbiotycznie i zbieranych na dzikich obszarach u dorzecza Amazonki. Wolne od chemicznych konserwantów, nie zawierają siarczanów, silikonów, parabenów, nafty ani sztucznych barwników.
Produkty marki Rahua to 100% efektywności, uzyskane ze w 100% naturalnych składników oraz umieszczonych w 100% biodegradowalnych opakowaniach.
Rahua to prawdziwe, zielone produkty które dają czystą, naturalną pielęgnację włosów.






Firma Amazon Beauty stworzona przez małżeństwo jest dumna z prowadzenia przyjaznego Ziemi, zrównoważonego biznesu w partnerstwie z kobietami z plemion takich jak: Warani, Achuar, Quichua, Quechua i Shuar. Marka podziela ich szacunek do lasów tropikalnych oraz rdzennej kultury. Wszystkie składniki pozyskiwane są i przetwarzane zgodnie z tradycyjnymi metodami plemion, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. 
Firma część zysków przekazuje do organizacji Eco Agents w celu ochrony lasów tropikalnych i edukacji plemion w zakresie ich dziedzictwa i praw człowieka.

Produkty tej marki są drogie gdyż za szampon o pojemności 275ml musimy zapłacić ok 165 złotych ale uwierzcie mi ja używałam tego szamponu ok. 7 miesięcy. I to jak one oczyszczają ale i pielęgnują włosy...cudo. Aktualnie w swojej "kolekcji" nie mam już szamponu owej marki ale gdy tylko skończę ten z firmy Living Proof od razu zamawiam ten w wersji zwiększającej objętość gdyż moich włosów nigdy nie było tak dużo jak po zastosowaniu tego szamponu.

Polecam Wam owe produkty. Ich wysokie ceny są uwarunkowane tym że olej Rahua jest niezwykle rzadki a jego wydobycie niezwykle czasochłonne, dodatkowo pozyskiwany jest w sposób naturalny przez plemiona w Amazonii które również za swą ciężką pracę otrzymują pieniądze-nie ma tu wyzysku. Uważam że właśnie takie firmy trzeba wspierać i kupować ich produkty.






czwartek, 24 listopada 2016

ZARA WYPUSZCZA EKOLOGICZNĄ LINIĘ UBRAŃ.


Kto z Was nie zna Zary? Hiszpańska marka najszybciej ze wszystkich sieciówek przekazuje swoim odbiorcom trendy prosto z wybiegów. Fast Fashion ma jednak swoje skutki uboczne również dla środowiska. Firmy odzieżowe dlatego coraz intensywniej promują strategie zrównoważonego rozwoju. Inditex nie chce być w tyle(inne sieciówki od lat angażują się w ekologiczne projekty i tworzą kolekcję z organicznych materiałów t.j. H&M, C&A, MARKS&SPENCER). Już teraz w Zarze pojawiła się kolekcja o nazwie "Join Life" ubrania z taką metką w całości wykonane są z certyfikowanych materiałów jak i bawełna organiczna czy wtórna wełna. Ekologiczna linia jest mocną przeciwwagą dla rzeczy wykonanych z tanich, sztucznych materiałów.



Zara nie kończy jednak swej misji na eko ubraniach. #JoinLife to klucz do światowej kampanii społecznej która obejmuje również "Boxes from the past". Kartony z wtórnej tektury ostaną użyte do wysyłki rzeczy zakupionych przez internet. To jednak nie wszystko- w trzystu europejskich salonach sieciówki pojawią się pojemniki na niechcianą odzież(dowolnej marki). W Polsce mają one być w roku 2017. Ubrania ze zbiórki będą poddane recyklingowi, by ponownie użyto ich w kolekcjach sieciówki.


Bawełna jest jednym z najczęściej stosowanych materiałów, jednym z celów Zary jest zwiększenie ilośći bawełny pochodzącej z najbardziej zrównoważonych źródeł, zarówno na poziomie ochrony środowiska jak i społecznym.

Bawełna organiczna- jej uprawa chroni środowisko, różnorodność biologiczną z jej otoczenia i ludzi którzy ją uprawiają. Jest ona uprawiana bez nawozów, pestycydów chemicznych i jej nasiona nie są modyfikowane genetycznie.

Bawełna z recykling- podczas procesów produkcji bawełny z recyklingu zużywa się mniej wody i energii, mniej zasobów naturalnych i generuje się mniej odpadów w związku z czym wpływ na środowisko jest mniejszy.



Tencel lyocell jest to włókno drzewne pochodzące z lasów zarządzanych w sposób zrównoważony, w których drzewa uprawia się w sposób kontrolowany i w ramach programów gwarantujących ich zalesianie.
Ponadto proces produkcji włókien przeprowadza się w zamkniętym obiegu, który umożliwia ponowne wykorzystanie 100% wody i 95% substancji chemicznych, które zostały zastosowane.

Tkaniny z recyklingu- podczas procesów produkcji bawełny, wełny lub poliestru z recyklingu zużywa się mniej wody i enrgii, mniej zasobów naturalnych i generuje się mniej odpadów, w związku z czym ich wpływ na środowisko jest mniejszy.

+Animal Friendly
+Forest Friendly


poniedziałek, 21 listopada 2016

JAKICH SKŁADNIKÓW LEPIEJ UNIKAĆ W EKOKOSMETYKACH.



Chcesz zacząć dbać o skórę w zgodzie z naturą? Zacznij więc stosować kosmetyki ze składnikami wyłącznie naturalnymi a nie z tymi tworzonymi za zamkniętymi drzwiami laboratoriów.
One także opóźniają powstawanie zmarszczek, ujędrniają i nawilżają skórę, łagodzą trądzik i zaczerwienienia. Mają jedną misję-poprawić wygląd Twojej skóry na stałe, nawet jeśli na działanie potrzeba im więcej czasu a nie jak kosmetyki konwencjonalne-ekspresowo ale na chwilę.

Oto eko-pielęgnacja w pigułce:


Szukaj w kremach, serum, preparatach do demakijażu naturalnych olejków oraz wyciągów roślinnych.
Polecam Wam najbardziej kremy naszej rodzimej marki Fridge która robi świeże kosmetyki, ważne jedynie 2,5 miesiaca które tak jak żywność przechowywać trzeba w lodówce.



Unikaj SLS-ów, SLES-ów które najczęściej znajdziesz w szamponach oraz mydłach, nie szkodzą one skórze jednakże moją skórę czy to głowy w przypadku szamponu czy ciała w przypadku chociażby mydła strasznie przesuszają a wręcz wysuszają. Owe składniki nie dają nic naszej skórze prócz imponującej piany w trakcie mycia.
Jeśli chodzi o mydła polecam te marki Yope-również rodzima marka a moim ulubionym szamponem niezmiennie od roku jest ten od Rahua który dodaje naprawdę objętości naszym włosom i pielęgnuje je.






Zwracaj uwagę na skład im będzie on krótszy tym lepiej. Najzdrowszy dla skóry kosmetyk to ten który ma maksymalnie 10 składników. Docenisz go zwłaszcza jeśli masz skórę wrażliwą, mniejsze ryzyko że Cię podrażni.
Niewątpliwie takim kremem będzie ten oparty na oleju kokosowym od firmy Fridge. Bardzo krótki skład idealny dla skóry wrażliwej i suchej.




Unikaj również parabenów czy sztucznych konserwantów, barników i kompozycji zapachowych oraz silikonów czy to w kosmetykach pielęgnacyjnych czy kolorowych, po których zmarszczki stają się o połowe płytsze a włosy wygładzone ale tylko do pierwszego zmycia.



sobota, 19 listopada 2016

JAK POZBYĆ SIĘ PRZEBARWIEŃ?




Ciemne plamki na twarzy, dłoniach czy dekolcie nie muszą Ci już odbierać pewności siebie.
Poznaj 5 sposobów na przebarwienia których stosowanie przyczynią się do posiadania idealnej cery.



* Po pierwsze nie zależnie od pory roku chroń swoją skórę przed promieniami słonecznymi czyli używaj kremy z filtrem przed wyjściem z domu a latem noś kapelusze czy czapki z daszkiem.

* Do mycia twarzy stosuj produkty które zawierają alfa-hydroksykwasy które delikatnie będą złuszczać twoją skórę o rozjaśniać przebarwienia.

* Na wieczór nakładaj krem który ma działanie wybielające(nie bój się twoja skóra nie będzie niczym Królewny Śnieżki) np. z kwasem azelainowym lub kojowym

* Jeśli domowa kuracji Ci nie pomaga zapisz się do dermatologa który dobierze najlepiej zabieg do Twojego typu przebarwień. Na przebarwienia powstałe na słońcu najlepiej działają peelingi chemiczne na pojedyńcze plamki natomiast lasery a na plamki powstałe pod wpływem zaburzeń hormonalnych najskuteczniejszy jest Cosmelan.

* Rano przed nałożeniem kremu zastosuj krem z antyoksydantami(z witaminą C lub E) albo przyjmuj suplementy z ich dodatkiem. Ja każdego ranka pijam wodę z cytryną.

Moim głównym problemem skórnym jest powstawanie co rusz nowych przebarwień toteż mam wypróbowane wszystkie możliwe sposoby na plamki. Najskuteczniejsza jest u mnie witamina C aplikowana na twarz jak i również peelingi enzymatyczne z kwasami AHA(polecam marki Korres AHA 10% ale i peeling enzymatyczny który otrzymacie na stronie e-naturalne z owoców tropikalnych) pije też jak wspominałam wcześniej wodę z cytryną. A Wy jakie macie sprawdzone sposoby na przebarwienia?


sobota, 12 listopada 2016

PRZEPIS NA WEGAŃSKĄ GORĄCĄ CZEKOLADĘ.


Gorąca czekolada szczególnie w zimne dni dodaje energii, koi zmysły oraz bardzo skutecznie rozgrzewa.
To właśnie ten napój przychodzi nam na myśl w zimne dni, dodatkowo zaspokaja apetyt na słodycze.
Czekolada w formie płynnej najlepiej smakuje ze szczyptą chili, dodatkiem pomarańczy oraz słodkim syropem klonowym.
Do przygotowania wykorzystaj tabliczkę gorzkiej czekolady z dużą zawartości masy kakaowej-dzięki temu napój będzie zdrowszy.




Składniki:
* 1 szklanka dowolnego mleka roślinnego(polecam laskowe)
* 4 kostki gorzkiej czekolady(min. 70% masy kakaowej)
* 2 łyżki kakao
* 1-2 łyżki syropu klonowego

dodatkowo:
* 1 łyżka świeżego soku z pomarańczy
* szczypta chili lub cynamonu

Mleko trzeba podgrzać w rondelku, rozpuścić w nim czekoladę. 2 łyżki kakao wymieszaj w szklance z dwoma łyżkami wody i dolej do gotującego się czekoladowego napoju. Gdy masa zrobi się jednolita i gorąca zdejmij ją z palnika. Dodaj syrop klonowy oraz przyprawy.

Gotowe :)

sobota, 5 listopada 2016

ULUBIEŃCY PAŹDZIERNIKA.



Kolejny miesiąc za nami ale kolejny przed nami. Nie chce się rozwodzić po raz kolejny jak to ten czas pośpiesznie "gania" bo zapewne sami to odczuwacie.



Dziś chciałabym przedstawić Wam za to cztery cudowne kosmetyki do makijażu, oczywiście naturalne i nietestowane na zwierzętach-no bo jakże inaczej.
Nie jestem zbytnio fanką makijażu, dla mnie podkład ma mieć funkcję bardziej ochronną przed warunkami atmosferycznymi-mróz, wiatr, deszcz czy słońce jak i również przed zanieczyszczeniami. Przy okazji ma dawać efekt niezwykle naturalny i ma nie przesuszać tylko wręcz nawilżać skórę, nie jestem nazbyt wymagająca jeśli chodzi o podkład dla mnie on nie musi dawać wielkiego krycia-gdyż wyznaję zasadę "lżejszy podkład, niedoskonałości przykryje korektorem).Ale używając owych produktów-jednego podkładu oraz jednego kremu BB który spokojnie mógłby być podkładem nie muszę używać korektora nawet pod oczy.


Najpierw przedstawię Wam podkład z którym wiąże się długa historia. Chciałam go już przetestować bardzo dawno temu. Zamówiłam go jednak dopiero w lipcu, skończył mi się mój ukochany krem-żel koloryzujący od Bare Minerals Complexion Rescue i pomimo iż wciąż darze go wielką sympatią miałam ochotę na coś nowego(trzy opakowania to musi być miłość). Przeczytałam wiele recenzji, obejrzałam multum filmików na Youtube i postanowiłam że podkład w sztyfcie od W3LL People musi być mój.
Najpierw historia jednak....początkowo zamówiłam go na stronie CultBeauty i pomimo iż minęły dwa miesiące podkład nie przyszedł do mnie, jednakże firma była tak miła i uprzejma że zwrócili mi pieniądze i dopiero podkład jest ze mną od 14 pażdziernika i zamówiłam go tym razem ze strony ContentBeautyWellbeing(oba sklepy są usytuowane w Anglii). Straciłam jednak wiele gdyż zamawiałam podkład w poprzednim sklepie gdy funt stał naprawdę wysoko a zwrot pieniędzy otrzymałam gdy funt kosztował ok. 4,7 zł.
Ale cóż dość tej rozpaczy teraz same pochwały.



Podkład jest w formie sztyftu co niezwykle mi się podoba gdyż potrzebujemy naprawdę chwili ażeby rozprowadzić go na twarzy, po czym delikatnie rozetrzeć palcami i gotowe. Jako że to podkład naturalny nie ma w sobie sylikonów a więc nie rozprowadza się niczym marzenie ale nie jest w żadnym stopniu tępy pod palcami, daje naprawdę dobre krycie a przy tym wygląda  naturalnie na twarzy. Przy nim nie używam korektora pod oczami, gdyż zwyczajnie w świecie tego nie potrzebuje. Podoba mi się w nim wszystko zapach, wykończenie, aplikacja no może troszkę nie odpowiada mi kolor gdyż jest zbytnio "złoty" ale następnym razem gdy będę go zamawiała wiem aby wziąć odcień jaśniejszy, bo wiem że będę zamawiała kolejne opakowanie. Bałam się z początku jak będzie z jego wydajnością gdyż jest produktem w sztyfcie a co za tym idzie jest go mniej ale jest naprawdę wydajny i nie dużo go trzeba aby pokryć nim twarz.



Kolejny ulubieniec to krem BB aczkolwiek ja nazywałabym go podkładem gdyż jego krycie jest niezwykle dobre. Mowa tutaj o produkcie od Jan Iredale BB Cream Glow Time, owszem jest troszkę kosztowny gdyż kosztuje ok. 235 złotych ale za 50ml (czyli więcej niż standard). Zakupiłam go latem ale nie byłam ani trochę z niego zadowolona, ukazywał suche skórki jakich w ogóle nie było, dawał zbyt mocny mat na mojej skórze no i był taki jakiś za mocny i ciężki.
Postanowiłam jednak dać mu drugą szansę teraz w okresie chłodniejszym i sprawdza się rewelacyjnie. Ja posiadam go w kolorze BB5 i nazwałabym go ładnym odcieniem żółci, nie za ciemnym gdyż podkład moim zdaniem dopasowuje się do karnacji.



Jego również trzeba nauczyć się aplikować, jest niezwykle gęstym i treściwym produktem naprawdę niewiele go potrzeba aby pokryć nim twarz. Ja nakładam na palec naprawdę niewielką ilość po czym rozcieram go w palcach i nakładam na twarz, rozcieram go również palcami gdyż pędzlem potrafi tworzyć smugi i nie wyglądać naturalnie. Przy jednej warstwie wygląda dosyć naturalnie i ładnie kryje jednak nie nazwałabym tego pełnym kryciem, ale na pewno po jego użyciu nie potrzebujemy korektora. Po pewnym czasie lekko zastyga przez co utrzymuje się naprawdę długo a jego wykończenie jest lekko matowe ale bardzo naturalne.
Szukałam takiego treściwego "podkładu" na okres jesienno-zimowy gdyż moja cera naczynkową w tymże okresie nie przepada za wodnistymi i niewyczuwalnymi podkładami. Musze stworzyć delikatną powłokę ażeby żadne nowe naczynko nie pękło.Również przy dłuższym stosowaniu zauważyłam że ten cream BB wyraźnie rozświetla i wygładza moją skórę przy tym jej nie wysusza a wręcz delikatnie nawilża w ciągu noszenia.Podkład również jest świetny gdyż posiada w sobie SPF25, nie zapycha jednak i nie wchodzi w pory. Na okres jesienno-zimowy cudeńko.



Podkłady to moja mała obsesja jeśli chodzi o makijaż, lubię testować nowe ale trochę gorzej z resztą kolorówki. Szminki, pomadki jak i błyszczyki czy konturówki mogłyby dla mnie nie istnieć, wystarczy mi balsam do ust, jednakże jednak jesienią chętniej sięgam po pomadki aniżeli w innych porach roku i to po te ciemne, widoczne na ustach co do mnie jest nie podobne. W całej kolekcji posiadam pięć pomadek- jedną typowo nude, druga bardziej wpadającą w róż, kolejną delikatnie pomarańczową, klasyczną czerwień oraz tą ukochaną w miesiącu październiku czyli jagodowe bordo. Mowa tutaj o "Femme Fatale" od Ilia Beauty.




Jeśli chodzi o tą markę uwielbiam ich pomadki, są naturalne dają pół-matowe wykończenia jednakże są kremowe w konsystencji, nie wysuszają ust ale je pielęgnują no i co najważniejsze ich kolory są niezwykle głębokie i mocne pomimo iż to naturalne barwniki. Ren jednak kolor kojarzy mi się z jesienią i dlatego tak często po nią sięgałam w poprzednim miesiącu jak i zapewne sięgać będę w kolejnych.



Jak nie przepadam za malowaniem ust, tak powiekę muszę mieć pomalowaną każdego dnia chociażby jednym cieniem. Uważam ze to właśnie dobrze dobrany kolor cienia do naszej tęczówki dodaje spojrzeniu głębi. Niegdyś bałam się nowych kolorów i zazwyczaj sięgałam po jasny brąz którego tak naprawdę nie było widać. Latem nosiłam róże, pomarańcze a teraz w okresie jesiennym nauczyłam się nosić na powiece fiolety jak i odcień marsala-czyli kolor roku 2015. To barwa ziemi oraz czerwonego wina, ten kolor już od dawna podobał mi się w makijażu. Cień w kredce jaki ja posiadam jest marki Ilia i nazywa się "Take On Me".



Cień jest niezwykle łatwy do stosowania ma bardzo miękką i jedwabną formułę.Wystarczy nałożyć produkt na powiekę i delikatnie rozetrzeć palcem, nie będę kłamała że jego pigmentacja jest niezwykle duża bo tak nie jest, ale ja lubię delikatny efekt. Jako że ten produkt posiada dodatek sylikonu po powiece sunie się niczym marzenie, dobrze roztarty nie tworzy smug oraz nie zbiera się w załamaniach.
Ciekawią mnie również inne kolory z tej marki aczkolwiek jak wspominałam na tą chwilę odpuszczam sobie kosmetyczne zakupy, mam tak naprawdę dopiero w planach zakup pare kosmetyków ale to w formie prezentu na urodziny które powoli się zbliżają.


 Mam nadzieje że choć jeden produkt spodobał Wam się na tyle bardzo że chciałybyście mieć go w posiadaniu.


piątek, 28 października 2016

ZOOM NA MARKĘ * KJAER WEIS



Dziś z serii "zoom na markę" przybliżę Wam kosmetycznego tytana jeśli chodzi o makijaż naturalny i zdrowy. Mowa o Kjaer Weis to marka niewątpliwie uwielbiana przeze mnie i jestem pewna że gdy przybliżę wam ją także  pokochacie ową markę.




Historia:

Założycielką marki jest Kirsten Kjaer Weis która jest makijażystką już od wielu lat i można nazwać ją wręcz weteranem niezliczonych okładek pism czy pokazów mody. Kirsten malując modelki zauważyła że większość podrażnia kosmetyki jakich używała na co dzień w swojej pracy. To dało jej do myślenia gdy produkty które nakładała powodowały krótkotrwałe efekty takie jak wysypki oraz wypryski, makijażystka zaczeła się więc zastanawiać jak wyglądać będą długotrwałe skutki. Zadecydowała więc,że wszyscy powinni mieć inny wybór.
Kirsten dorastała na farmie w Danii, a dzieciństwo spędziła marząc o wielkich miastach i dalekiej podróży. Po skończeniu studiów, postanowiła dokładnie zrobić to o czym marzyła w dzieciństwie. Postanowiła ze zwiedzi Stany Zjednoczone jednakże chciała wrócić do Danii. Tym razem dom chciałaby posiadać w Kopenhadze a nie wrócić do powolnego życia na wsi.

Dla kaprysu rozpoczeła naukę w szkole kosmetologii gdzie właściciel studia zainteresował się nią i zachęcił makijażystkę aby przeniosła się do Paryża i dokończyła szkolenie w prestiżowej chrześcijańskiej CHAUVEAU Szkole Makijażu Artystycznego.
Kirsten patrząc wstecz opowiada że kochała mieszkanie w Paryżu, uważała że styl jak i kultura miasta była niezwykle inspirująca. Niesamowici nauczyciele szkoły CHAUVEAU pomogli jej uświadomić sobie jak bardzo kocha ona twórczy aspekt makijażu.
Po ukończeniu rygorystycznego programu w szkole chrześcijańskiej powróciła do Kopenhagi który przypadkowo zbiegł się z otwarciem biura pierwszego agencji artystycznej.To był początek lat 90 w czasie gdzie rola wizażysty stawała się coraz bardziej widoczna. Kirsten wspomina że nawet gdy zaczęła pracowac jako charakteryzatorka modelki bardzo często same robiły nadal sobie makijaż.




Kirsten przyjeli od razu, a bardzo szybko jej dni były zapełnione sesjami zdjęciowymi w całej Europie i na świecie. Po latach doskonalenia techniki nadeszło nowe wywanie: Nowy Jork. Zaczeła pracować dla takich magazynów jak Elle, Lucky, Marie Claire oraz Vouge. Dodała do swojego portfolio również prace w głośnych kampaniach reklamowych ale i wideoklipach.

Po latach życia w ciągłym biegu i mieszkania w miastach Kirsten zatęskniła za pięknem i naturalną prostotą jej kraju. Im dłużej mieszkała w miastach tym bardziej brakowało jej doświadczenia z natura, wtedy kiedy była mała. Aktualnie Kirsten uwielbia spokój, ciszę i piękno natury- przypomina jej to dlaczego stowrzyła linię organicznych kosmetyków do makijażu.



Marka Kjaer Weis powstała więc z zapotrzebowania na naturalne i organiczne kosmetyki kolorowe, które jednocześnie będą skuteczne, wydajne i co najważniejsze luksusowe bo która kobieta nie lubi pięknych opakowań?
Podczas wielu eksperymentów Kirsten z naturalnych alternatyw znalazła wiele produktów ekologicznych do makijażu które jednak nie osiągały takich wyników jak te chemiczne, tradycyjne odpowiedniki. Wydawało się że nie ma kompromisu pomiędzy tymi dwoma "swiatami" na rynku kosmetycznym.
Założycielka marki zobaczyła wielką przepaść i potrzebowała aż 8 lat ażeby spełnić pragnienie i popyt na wysokiej jakości kosmetyki kolorowe, wykonane z najwyższej jakości składników naturalnych i organicznych dodatkowo nie narażając luksusu i nowoczesności w swych "projektach".
Na tą chwile marka Kjaer Weis tworzy wysokiej jakości kosmetyki wytwarzane z najbardziej luksusowych składników organicznych na świecie. Muszę nadmienić że wszystko opakowane jest w pięknym srebrnym opakowaniu kompaktowym z podpisem "KW".A wiec plan Kirsten Weis się spełnił.




Jak wspominałam wcześniej marka potrzebowała aż 8 lat na stworzenie owego giganta. Najpierw musieli znaleźć odpowiedni preparat. Po szeroko zakrojonych badaniach, Kirsten rozpoczeła współpracę z włoskim producentem który tworzył naturalne składniki. Ale znalezienie odpowiedniej równowagi pomiędzy naturą i wydajnością nie było wcale łatwe. Ponieważ chciała ona pracować na naturalnych surowcach a nie z tych wytwarzanych przez człowieka substancje chemiczne było ciężko jej sprawić aby każda partia była dokładnie taka sama w kolorze jak i konsystencji. Można było to porównać to wina z tej samej winnicy zmieniający smak każdego rocznika. Jednak w porównaniu do wina, produkty do makijażu musiały być jednorodne pod względem koloru, konsystencji jak i faktury za każdym razem. Tak więc każda nowa partia była i nadal jest osobiście sprawdzana przez Kirsten aby był najwyższej jakości. Kirsten twierdzi że jej kosmetyki są bardzo blisko tych kosmetyków ręcznie robionych.

Podczas tworzenia kolorów do marki Kjaer Weis, roczna praca Kirsten dzięki swemu  doświadczeniu zaowocowała szczelnie "zamkniętej" kolekcji produktów i odcieni. Kirsten chciała aby jej produkty dobrze wyglądały na kobietach i były one często używane. Na początku powstał więc lip tint, cream blush oraz eye color, maskara została dołączona do kolekcji trochę później.
Kirsten uważa że najlepsze wykorzystanie makijażu jest takie aby wydobyć naturalne, kobiece piękno i jej kosmetyki właśnie to robią.

Makijażystka chciała aby w kwestii opakowań nie było gorzej. Musiały być również luksusowe i cieszące oko. Czerwone, sztywne opakowanie o delikatnie chropowatej powierzchni a w nim malutkie opakowanie niczym biżuteria stworzone z cięzkiego metalu z wygrawerowanymi literami "KW" które jest logiem marki. Aby zmniejszyć ilość odpadów wszystkie opakowania są przeznaczone do wielokrotnego napełniana-za każdym kolejnym razem kupuje się jedynie wkład. Kirsten tworząc opakowania aby były one unikalne i nowoczesne ale również "odpwiedzialne" i dobre dla środowiska.





Każdy kompakt ale i wkład wymienny wyposażony w wybranym produkcie jest dostępny w postym kartonowym opakowaniu które nadaje się w pełni do recyklingu. Nawet wkłady są zaprojektowane tak aby byly piękne. Celem marki było utrzymanie zarówno zasady zrównoważonego rozwoju oraz wysokiego standardu projektowania. "Te wizualne i estetyczne elementy codziennego życia są abardzo ważne dla mnie. Świadomie lub nieświadomie, projekt dotyczy nas wszystkich"-mówi makijażystka.


Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, ja bardzo jesteśmy otoczeni przez chemię któa nanosimy codziennie na naszą skórę a jest ona naszym największym organem. Wybierając kosmetyki Kjaer Weis nie musimy zgadywać co jest "dobre" a co "złe".

Wszystkie ich produkty są opatrzone Certified Natural lub Certified Organic, składniki zawarte w kosmetykach odżywiają i pracują ze skórą nie działają przeciwko jej. Marka również dąży do brania odpowiedzialności za środowisko naturalne/
Marka nie chciała aby konsumenci mieli wybierać między makijażem który jest wolny od środków chemicznych, makijażu który działa dobrze albo kosmetykach które są ładne dla oka. Ich produkty mają to wszystko.





środa, 19 października 2016

ULUBIEŃCY WRZEŚNIA.


 Ta seria ulubieńców niestety jest bardzo opóźniona a to z wielu względów ale głównym był brak czasu, również nie wiedziałam czy przedstawiać Wam w tym miesiącu ulubieńców gdyż tak naprawdę niektóre kosmetyki używam niezmiennie od dłuższego czasu i one już pojawiały się we wcześniejszych postach a nie chciałabym pisać wciąż o tym samym.
Postanowiłam również że przez najbliższy miesiąc(do końca listopada) nie zakupię nic nowego z kosmetyków czy to pielęgnacyjnych czy kolorowych chyba że coś akurat zdenkuje.
Pomimo iż jestem minimalistką uważam że mam za dużo pootwieranych kosmetyków i nie chciałabym ich wyrzucać a wykończyć. Również czuje taki detoks dobrze mi zrobi ale również i mojej kieszeni :)




 Po pierwsze żel do oczyszczania twarzy marki Juice Beauty Blemish Clearing Cleanser. Przez bardzo długi czas używałam mydła węglowego po czym zwykłego mydła do oczyszczania twarzy(nie wiem już nawet jakiej marki) ale był bez SLS-ów i z bardzo dobrym składem. Nigdy jakoś nie zwracałam uwagi na żel do oczyszczania twarzy. Są one na chwile na twarzy i mają dobrze oczyścić twarz. Jednak priorytetem dla mnie jest aby taki produkt nie zdzierał wręcz mojej skóry jak i jej bariery ochronnej a dobrze i delikatnie oczyścił i miał dobry naturalny skład.
Marka Juice Beauty głównie kieruje swe kosmetyki do osób z problematyczną, mieszaną oraz tłustą. Moja skóra jest sucha, wrażliwa, delikatna aczkolwiek skłonna do powstawania blizn. Nie mam problemu z trądzikiem aczkolwiek w "tych dniach" potrafi naprawdę wyskoczyć duża ilość niespodzianek na mej twarzy i gdy nawet nie dotykam owych zmian po zagojeniu pojawiają się nieestetyczne blizny. Walczę z nimi od razu, gdy są jeszcze świeże.
Produkt ten posiada w sobie kokos który dogłębnie oczyszcza, szałwię,melisę oraz mlecz które również oczyszczają i działają detoksykująco na skórę, cytryna i czereśnia rozjaśniają skórę a dodatek alg i aloesu nawilżają skórę. Skóra po jego użyciu jest świetnie oczyszczona ale nie ściągnięta i co najważniejsze w moim przypadku nie jest sucha a bardzo dobrze nawilżona. Produkt sam w sobie moim zdaniem nie jest jednak wydajny gdyż w konsystencji jest bardzo wodnisty ale wiem że gdy owy produkt mi się skończy ponownie po niego sięgnę bo moja skóra bardzo go polubiła.



 Kolejna rzecz bardzo mnie zaskoczyła oczywiście pozytywnie gdyż nie ukrywam nie wierzyłam w jej działanie. Owy spray marki John Masters ma za zadanie zwiększyć objętość naszych włosów i naprawdę to robi i poza tym czuje że pielęgnuje moją skórę głowy. Mój skalp również o wiele później się przetłuszcza aniżeli przed używaniem owej odżywki. Włosy spryskuje owym produktem po ich umyciu oraz delikatnym osuszeniu i głównie spryskuje skalp trochę mniej resztę włosów. Włosy myje zazwyczaj na wieczór i daje im wyschnąć podczas snu i gdy rano wstaję włosy są wyraźnie odbite od nasady. Nie mam problemu z objętością swych włosów jest ich dużo ale przez to że są gęste bardzo często są oklapnięte u nasady nie jestem fanką pianek jak i również innych specyfików do stylizacji włosów toteż byłam wielce ciekawa tej odżywki. Jest moim ulubieńcem i wiem że pojawi się na sto procent w ulubieńcach roku i nie będzie to moje ostatnie opakowanie.
W składzie odżywki wchodzi 19 olejków eterycznych jak i ziół takich jak: tymianek, chrząstnica kędzierzawa, korzeń łopianu, ogórecznik, arnika, che qian zi oraz owoce gotu kola to one odpowiadają za stymulację skóry głowy, detoksykację skóry, zapobiegają powstawaniu łupieżu oraz stymulują wzrost włosów, zmiękczają włosy, wspomagają w gojeniu się skóry oraz redukują stany zapalne jak i zapobiegają powstawaniu podrażnień.
Jak na razie marka John Masters jest moją ulubioną firmą jeśli chodzi o kosmetyki do włosów, każdy przeze mnie kupiony świetnie się u mnie sprawdzał. Mam w planach już testowanie kolejnych.




 Kolejny produkt jest produktem którego nigdy nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce gdyż jest tak wielozadaniowy. Wielka ilość certyfikatów oraz nagród jakie dostał owy produkt mówi samo za siebie.
Początkowo do kremu marki True Organic of Sweden o bardzo trafionej nazwie All You Need Is Me nie byłam przekona gdyż produkt do wszystkiego w moim odczuciu jest do niczego. Ten produkt jest w 100% naturalny i posiada w sobie skoncentrowane naturalne, organiczne składniki które w pojedynkę działają świetnie aczkolwiek połączone działają silnie i stymulująco.

Przedstawię Wam pokrótce jego działanie:

*  Chroni skórę przed zimnem oraz wiatrem
*  Łagodzi zaczerwienioną oraz podrażnioną skórę
*  Nadaję skórę elastyczności oraz miękkości
* W lecie pomaga łagodzić drobne poparzenia słoneczne
* Wybiela oraz zmniejsza plamy starcze
* Świetnie nawilża suchą skórę
* Goi drobne zadrapania
* Łagodzi miejsca po ukąszeniu owadów
* Łagodzi wypryski
* Idealny do popękanych i suchych dłoni ale i stóp
* Nadaje się również jako maseczka do włosów
* Idealnie sprawdza się jako błyszczyk do ust ale i rozświetlacz
*Działa na suche łokcie, usta, pięty jak i skórę

Produkt jest silnie skoncentrowany i bardzo gęsty dzięki czemu potrzebna jest niewielka ilość.
To cudo jest zawsze przy mnie ze względu na to iż jest tak uniwersalny. Za 50 ml produktu musimy wydać niestety ok 120 złotych ale produkt ten może zastąpić przynajmniej 6-10 produktów :)

Na dziś to już wszystko. Mam nadzieje że moi ulubieńcy przypadli Wam do gustu i choć jeden zainteresował Was na tyle że chcielibyście go przetestować.


piątek, 14 października 2016

NATURALNE POLEPSZACZE NASTROJU NA JESIEŃ.




Nie ukrywam że jesień jest moją ulubioną porą roku. Jesień jest niezwykle klimatyczna, nostalgiczna w tych miesiącach najwięcej rozmyślam, wtedy też najwięcej ćwiczę, sięgam po książki. To pora roku w której robię najwięcej rzeczy. Ale jesień to nie tylko piękne, kolorowe liście które spadają z drzew, cieplutkie sweterki, ukochane botki ale również niekiedy depresja i niechęć do zrobienia czegokolwiek. Większość z Was najchętniej nie wychodziłaby rano spod cieplutkiej kołderki gdyż droga do pracy to niekiedy jedna wielka kałuża a powrót do domu często odbywa się gdy za oknem już ciemno.
Można jednak stawić czoła tym chłodnym i depresyjnym miesiącom aby być zawsze w świetnym nastroju.
Znajdź kreatywne zajęcie dzięki któremu odpędzisz złe myśli, one nie mogą zaprzątać twoich myśli . Angażuj w nie swe ciało jak i umysł a więc najlepszą forma będzie sport gdyż to on uwalnia do naszego mózgu endorfiny.


Jeśli nie jesteś jednak fanką sportu-no bo nie każdy musi zacznij rozwijać swoje pasję-zapisz się na kurs gotowania, częściej odwiedzaj teatr czy może zapisz się do biblioteki miejskiej. Jeśli jednak jesteś domatorką nic straconego mam dla Ciebie idealne sposoby na jesienną chandrę.


Idealnym polepszaczem jest witamina D to dlatego latem jesteśmy tak radośni i pełni życia a wraz z późniejszą jesienią a potem zimą jesteśmy coraz to bardziej bez sił. Dni bez słońca dodatkowo osłabiają odporność oraz powodują niedobór tejże witaminy. Suplementuj więc ta witaminę od października aż do końca kwietnia unikniesz dzięki temu drastycznych spadków nastroju. Ale również świetnym lekarstwem na takie szare, deszczowe dni jest uśmiech...w chwilach słabości warto uśmiechnąć się do samej siebie i wysłać do mózgu pozytywny sygnał.



Lato to głównie miesiąc gdzie dogłębnie dbamy o swe ciało, pielęgnujemy je, nawilżamy, złuszczamy itp. ale dlaczego miałybyście rezygnować z tego jesienią? To że w tych miesiącach więcej zakrywamy aniżeli odkrywamy nie oznacza że nie mamy o siebie dbać? Róbmy to chociażby dla siebie. Domowe SPA to również świetny polepszacz nastroju. Odprężająca kąpiel z dodatkiem eterycznych olejków lub dogłębnie odżywiającej soli Epsom-gorąca woda z jej dodatkiem skutecznie usuwa z organizmu wszystkie toksyny. Ja bardzo polubiłam szczotkowanie ciała na sucho- więcej o tym zabiegu w tym poście ) ten prosty zabieg usuwa stary naskórek lepiej niż peeling i pobudza krążenie w ekspresowym tempie. Jest lepszy niż poranna kawa.

Każda z nas sięga po słodycze gdy ma zły humor. Nawet ja w dniach zwątpienia pochłaniam niezliczone ilości czekolady, batoników oraz chipsów chcąc zajeść problem gdzie na co dzień nie jadam w ogóle słodyczy. Ten nawyk jednak jest niegroźny do czasu. Cukrowe przekąski oraz siedzący tryb życia to szybki sposób na obrośnięcie w tłuszczyk. Zaopatrz się wiec w surowe kakao-ten super food ma wszystko czego potrzebuje twój organizm. Magnez który wspomaga koncentrację, żelazo, antyoksydanty. Dodawaj go do owsianki, koktajli czy domowych pralinek.

Kolejnym polepszaczem niewątpliwie będą jasne kolory. To nimi masz się otaczać w te "ciemne" miesiące. Biel, beż, róż generują w pomieszczeniach dobrą energię, nawet gdy pogoda za oknem nie za ciekawa. Tak więc zaopatrz się w przytulne dodatki. Również zielone, botaniczne dodatki rozweselą Cię i przypomną Ci o lecie. Jesień to również okres gdy chętniej sięgamy po świece zapachowe, dzięki nim zrelaksujesz się w chłodne wieczory.

 Kolory warto wdrążyć nie tylko do otoczenia ale i do jedzenia. Jesienią nasz organizm domaga się potraw które od środka nas rozgrzeją, dodadzą mu energii. Do potraw zacznij dodawać korzenne przyprawy takie jak cynamon, imbir czy kurkuma. Zaczynaj dzień od ciepłej wody z cytryną oraz imbirem ja dodaje jeszcze do tego odrobinę miodu. Dzięki temu wzmocnisz odporność oraz pobudzisz swe ciało w naturalny sposób. 
Zdrowe i kolorowe jedzenie jedzenie poprawia nastrój. Urozmaicaj śniadaniowe menu owocami, warzywami oraz orzechami.

I pamiętaj aby w tym okresie jeszcze bardziej dbać nie tylko o swe ciało ale i o umysł :)



środa, 14 września 2016

ULUBIEŃCY SIERPNIA.





Mamy już wrzesień. Jakże ten czas szybko mija, wakacje już dawno za nami. Część z Was powróciła do szkoły druga część do pracy a być może niektórzy w ogóle nie mogli sobie pozwolić na wakacje. Tak jak ja. Jednak pogoda wciąż nas rozpieszcza toteż korzystajmy z niej póki możemy.

W tym poście chciałabym Wam przedstawić produkty które szczególnie przypadły mi do gustu w poprzednim miesiącu. Jak zawsze nie jest tego dużo-tym razem trzy produkty ale uwierzcie mi że każdy z nich jest wyjątkowy. I oczywiście każdy z nich jest nietestowany na zwierzętach, naturalny i "zdrowy".




Na początku produkt którego używam aktualnie drugie opakowanie i nie wyobrażam już sobie bez niego pielęgnacji mojej twarzy. Mowa tutaj o płatkach złuszczających Blemish Clearing Toner Pads marki Juice Beauty która jest moją nowa ulubioną marką(już niedługo przybliżę Wam owa markę oraz ich produkty).
Początkowo bałam się ich i nie byłam do nich przekonana gdyż głównie przeznaczone są do skóry zanieczyszczonej, tłustej/mieszanej skłonnej do niedoskonałości. Moja skóra takowa nie jest należy bardziej do wrażliwej, skłonnej do zaczerwień i suchej(choć teraz nie mogę na to narzekać) ale zmagam się z przebarwieniami i nierównym kolorytem cery. Ten produkt świetnie oczyszcza buzię, jeden wacik starcza mi na twarz oraz szyję a czasami również na dekolt. Płatki dogłębnie oczyszczają moją skórę, rozjaśniają oraz niwelują już nawet malutkie wypryski. Produkt pomimo iż posiada w składzie kwas jabłkowy, cytrynę oraz sok z winogron chłodzi i nie wysusza gdyż posiada dodatek aloesu. Nie posiadam cery tłustej tak więc nie wiem jak się ma balansowanie wydzielania sebum-ale płatki również mają takie działanie. Płatki te w składzie mają same naturalne składniki oprócz tych które podałam powyżej występuje jeszcze ekstrakt z kory wierzby(naturalny kwas salicylowy), wyciąg z oczaru wirginijskiego, wyciąg z ogórka, witamina B3 oraz wyciąg z korzenia lukrecji. Płatki nie są bawełniane a bambusowe(naturalne właściwości antybakteryjne).
Płatki tonujące marki Juice Beauty świetnie oczyszczają i redukują niedoskonałości przy czym nie przesuszają. A to bardzo rzadkie w przypadku takich produktów. W opakowaniu jest 50 płatków(ja używam ich raz dziennie) i kosztują one ok 146 złotych.




Drugi produkt wiedziałam już przed zakupem że stanie się moim ulubieńcem. Tyle pozytywnych opinii na jego temat  dodatkowo produkt polski. Mowa tutaj o rozsławionym już serum naturalnie wygładzającym marki Resibo.  Znam tę markę nie od dziś gdyż kocham wręcz ich olejek do demakijażu twarzy. Świetny skład, dobra cena i bardzo wydajny. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do ich kremów ale gdy tylko dowiedziałam się że stworzyli serum musiałam je mieć. Wykończyłam więc olejek/serum marki Antipodes i sięgnęłam po markę Resibo. Muszę zaznaczyć że jego opakowanie jest przeurocze. Małe, szklane i z pipetką. Ale to jak on działa....tak to prawda co o nim wszyscy piszą. Jest przecudowny. Mam dopiero 22 lata nie posiadam zmarszczek ale te serum nie ma za zadanie ich jedynie zmniejszyć. Już po pierwszej aplikacji zauważyłam wyraźne wygładzenie mojej powierzchni skóry, była wręcz nieskazitelna i bardziej jędrna taka pełna. Od kiedy go używam nie wyskoczył mi ani jeden wyprysk(nie mówię tutaj o tych spowodowanych zmianami hormonalnymi) dodatkowo leczy moje przebarwienia z każdym dniem stają się one coraz jaśniejsze a te świeże znikają już po paru dniach. No i ten cudowny skład: olej marula który uwielbiam- ma działanie gojące i regenerujące, skwalan roślinny zapobiega utracie wody, przywraca elastyczność i gładkość, a najwyższej jakość pochodna witaminy C ma bardzo wysoką skuteczność co za tym idzie zapobiega powstawaniu przebarwień i hamuje utlenianie się serum dzięki czemu nie powstają nam wypryski.
Cena serum to 129 złotych za 30ml ale szczerze uważam że to cudo jest warte każdych pieniędzy. I pamiętajcie aby wspierać nasze rodzime marki które uważam że są najlepsze :)




Ostatni już produkt to nic nader nadzwyczajnego taka niby zwyczajna woda z solą morską. Ja wiem owy produkt można zrobić samemu w domu i wychodzi o wiele taniej ale nie zawsze wyjdzie idealnie. Po podcięciu włosów stały się one gładkie i takie płaskie a ja nienawidzę takiego efektu. Bardziej podoba mi się efekt niedbale ułożonych włosów jak gdybym dopiero co wstała z łóżka. Uważam że takie włosy bardziej do mnie pasują. Kiedyś używałam suchych szamponów aczkolwiek zrezygnowałam niedawno z nich całkowicie na rzecz właśnie wody. Konkretna której ja używam i Wam polecam to ta z firmy John Master firma która uważam że jest najlepszą marka z naturalnymi produktami do włosów. Te ceny nie są jakoś wielce wygórowane(bardzo często mają interesujące promocje) a produkty są naprawdę świetne jakościowo. Pomimo iż wodę używam po każdym umyciu włosów(2-3 razy w tygodniu) nie widzę jakiegoś przesuszenia skalpu czy włosów a to za sprawą lawendy która pojawia się również w składzie.

Za 266 ml musimy zapłacić 91 złotych ale teraz na stronie John Master znajdziecie ją za 68,25 zł.


To już wszyscy ulubieńcy sierpnia. Sadze że we wrześniu owych ulubieńców będzie o wiele, wiele więcej gdyż testuje naprawdę sporo cudownych produktów o których chciałabym Wam opowiedzieć troszkę tak więc sadzę że kolejny post z ulubieńcami będzie jeszcze bardziej obszerny. :)




wtorek, 13 września 2016

SAMA ZWALCZ BLIZNY PO TRĄDZIKU.



 Zapewne część z Was ma trądzik już za sobą natomiast część właśnie z nim walczy. Ja osobiście nie mam problemu z trądzikiem a jedynie hormonalnymi wypryskami które są normalne u kobiet. Nie ważne czy dotykam krostki czy też nic z nią nie robię zawsze pozostaje po nim ślad. Nieestetyczna blizna która przyprawia mnie o zawrót głowy gdyż jej zlikwidowanie nie trwa chwilę. Jestem bardzo zadowolona z ogólnego stanu mojej cery...nie jest idealna, jestem posiadaczką rozszerzonych porów oraz nad wyraz delikatnej i wrażliwej skóry. Wiem że nie każdemu służy naturalna pielęgnacja ale ja jak najbardziej jestem z niej zadowolona.



Jednak wracając do tematu....podam Wam dziś domowe sposoby na zlikwidowanie blizn potrądzikowych bez korzystania z chemicznych i mocnych kosmetyków.

* Surowe ziemniaki
 Pokrój surowego ziemniaka na plasterki i pocieraj nim twarz przez ok 20 minut. Pozostaw aż resztki soku się wchłoną i umyj twarz. Powtarzaj do trzech razy w tygodniu.

* Sok z cytryny
 Sok bezpośrednio nakładaj na blizny i pozostaw na twarzy przez ok 10 minut. Zmyj wodą. Blizny staną się widocznie jaśniejsze już po kilku aplikacjach. Sok świetnie rozjaśnia i wybiela drobne przebarwienia.

* Miód, woda oraz aspiryna
 Rozgnieć aspirynę z kilkoma kroplami wody do momentu aż uzyskasz papkę, dodaj do niej odrobinę miodu i wymieszaj. Nałóż jedynie preparat na blizny i pozostaw na 15 minut. Dokładnie po tym czasie zmyj wodą.

* Miód
 Nałóż miód na twarz i pozostaw na noc, rano zmyj pozostałość. Maseczkę stosuj dwa razy w tygodniu. Miód świetnie zwalcza trądzik ale ma również zbawienny wpływ na blizny które powstały w jego wyniku.

* Aloes
 Nałóż na blizny miękki środek liści aloesu (ja hoduje go sama w domu). Pozostaw na 20 minut po czym zmyj. Powtarzaj kilka razy w tygodniu. Aloes znany jest ze swoich cudownych właściwości, wspomaga regenerację oraz odbudowę zniszczeń w strukturze skóry. Ale pamiętaj aloes może uczulać.

A jakie są Wasze sprawdzone sposoby na blizny po trądziku?



czwartek, 8 września 2016

OLEJ MARULA.


 Olej marula to cud natury pochodzący  z Afryki. Można śmiało powiedzieć że bije na głowę jakże przez nas uwielbiany olej kokosowy. Jest bardzo skuteczny w walce z trądzikiem. Ten surowy, tłoczony na zimno kosmetyk jest pełen minerałów, witamin, antyoksydantów oraz kwasów tłuszczowych które nawilżają naszą cerę. Zawarta w oleju marula witamina  E zwalcza skutecznie wolne rodniki, przeciwdziała w ten sposób starzeniu się komórek. Owy olej bez obaw może zastąpić twój krem na dzień. Afrykanki stosują go na suchą, spękaną skórę aby przywrócić jej promienny wygląd oraz gładkość.
Flawonoidy zawarte w oleju jak i witamina C to zastrzyk energii dla skóry, która ją rozjaśnia i wyrównuje koloryt.




 Zawsze myślałaś że olej arganowy jest najlepszy na zniszczone włosy? Byłaś w błędzie-tłuszcz z drzewa marula to najlepsza odżywka na włosy. Gdy nałożysz ją na całą noc osiągniesz spektakularny efekt.
Olej marula jest również świetnym serum do twarzy-uelastycznia oraz ujędrnia cerę. To jeden z niewielu olei którego stosowanie jest zalecane przy cerze trądzikowej czy przetłuszczającej się. Ma właściwości antybakteryjne(nie zapycha porów) dodatkowo wspomaga gojenie się ran.
Lubię dodawać go do maseczek oraz peelingów gdyż odżywia dogłębnie moją skórę. Jego cena to koszt ok. 40 złotych za 50 ml ale olejek jest niezwykle wydajny i niewiele go trzeba ażeby nawilżyć skórę twarzy czy odżywić włosy.






środa, 31 sierpnia 2016

ZOOM NA MARKĘ * TATA HARPER



W tamtym tygodniu pojawił się post odnośnie marki RMS Beauty-przecudownej firmy tworzącej naturalne kosmetyki kolorowe których jestem ogromną fanką a teraz czas na markę która głównie zajmuje się pielęgnacją twarzy jak i ciała. Od pewnego jednak czasu firma wprowadza również kolorówkę- róże, rożswietlacz oraz bronzer w kremie jak i pomadki do ust.





Nazwa marki to nie jest zwykła nazwa, to imię jak i nazwisko założycielki jakże cudownej marki-Taty Harper.

Dziś zoom na markę Tata Harper.


HISTORIA ZAŁOŻENIA MARKI

Tata dorastała w Kolumbii w państwie gdzie piękno jest sposobem na życie. Jej półka uginała się pod ciężarem drogich i luksusowych produktów do pielęgnacji czy to twarzy czy ciała. Nie przeszkadzało jej to jednak na zbyt do czasu aż u jej ojczym zdiagnozowano raka. Tata od tamtego czasu zaczęła spoglądać na składniki jakie pojawiają się w produktach które używa na całe swe ciało każdego dnia. Po zrobieniu kulku badań była wstrząśnięta tym czego się dowiedziała-każdy z kosmetyków był pełen potencjalnie niebezpiecznych substancji chemicznych a większość z nich była rakotwórcza.


Tata Harper ażeby uchronić się przed zachorowaniem na raka zaczęła szukać w 100% naturalnej linii do pielęgnacji skóra która nie będzie zagrażała jej a przy tym będą wydajne, dobre i ładnie pachniały. Niestety nic nie znalazła pomimo iż żyjemy w wieku pełnym technologi gdzie nauka jest na naprawdę wysokim poziomie. Własnie wtedy Tata postanowiła zebrać swoje doświadczenie w przedsiębiorczości oraz miłość do nauki i stworzyć własne kosmetyki z zespołem najlepszych specjalistów z branży z całego świata.




Tata chciała aby jej kosmetyki były wyjątkowe, inne aniżeli wszystkie. Jej zadaniem było dać przemysłowi kosmetycznemu kosmetyki do pielęgnacji z wysoce efektywnych i luksusowych produktów kosmetycznych które całkowicie będą wolne od składników syntetycznych i chemicznych. Tata Harper wierzy, że ludzie zasługują na produkty kosmetyczne które są naprawdę dobre i nie zagrażają naszemu zdrowiu. Firma obala mit że naturalne to mniej skuteczne. Tata jest pasjonatem promowania nowoczesnych, dbających o zdrowie kosmetyków i zobowiązuje się do bezpieczeństwa, stabilności oraz uczciwości jeśli chodzi o jej kosmetyki.


Wszystko pięknie ale czym wyróżnia się marka Tata Harper:


* Marka Tata Harper wierzy że składniki pochodzenia naturalnego nie są tylko lepsze ale zdrowsze dla naszego zdrowia ale też dzięki temu że są biokompatybilne z naszą skórą zapewniają cudowne rezultaty.

* Poza tym marka ta sama wytwarza kosmetyki. Posiada własny dział badań, rozwoju jak i produkcji przez to pozwala im utrzymać każdy z tych etapów wytwarzania kosmetyków na wyższym poziomie od początku aż do końca. W laboratorium w Vermont wytwarzają niewielkie partie produktów, dzięki czemu ich kosmetyki docierają świeże do klientów. Konkurencyjne firmy w większości firm zleca produkcję swych kosmetyków zewnętrznym fabrykom aby zredukować koszty jednak dla marki Tata Harper ważne jest aby wytwarzać je samemu.

* Kosmetyki od początku są projektowane przez założycielkę marki oraz zespół branżowych ekspertów z którymi współpracuje. Kosmetyki nie zawierają sztucznych wypełniaczy i baz-każdy ze składników ma specyficzny cel i zapewnia określone rezultaty.

* Dodatkowo każdy z kosmetyków zawiera od 9 aż do 29 aktywnych składników. Oznacza to że wystarczy iż zakupisz jeden silnie działający kosmetyk a nie np. sześć różnych.




* Firma Tata Harper nie tylko tworzy kosmetyki naturalne ale i dba o środowisko. Aby prowadzić działalność marka nabywa od stanu Vermont odnawialną energię, kupują oni przetworzony papier i materiały do pakowania, do produkcji natomiast opakowań używają szkła które może być ponownie przetwarzane, a także utrzymują wszystkie działania w jednym miejscu(od badań aż po wysyłkę) aby zmniejszyć pozostawiony ślad węglowy.

* Preparaty marki powstają przy zastosowaniu najnowocześniejszej na świecie i najbardziej zaawansowanej technologii naturalnej pielęgnacji skóry. Tata współpracuje z chemikami, biologami, botanikami i praktykami medycyny holistycznej na całym świecie aby być na bieżąco z najnowszymi odkryciami ze świata naturalnych składników, technologii konserwowania jak i technik ekstrakcji.


Tata Harper jest marką drogą, luksusową jeśli chodzi o kosmetyki naturalne ale patrzcie jak wiele czynników rozkłada się na cenę produktu.

Uważam że warta jeszcze przybliżenia Wam jest sama farma gdzie kosmetyki są tworzone.




Od początku Tata wiedziała że chce produkować wiele składników do swoich kosmetyków jak tylko będzie możliwe, wykorzystując oczywiście otaczający ją klimat i właściwości gleby.
Osadzona w sercu Champlain Valley w Vermont ich 1200 akrowa farma jest siedzibą całej firmy Tata Harper. W 2011 roku marka podjęła działania które miały na celu uzyskanie certyfikatu organiczności przez Vermont Organic Farmers Association dla produkcji ziół, owoców, lucerny siewnej oraz owsa. Marka uprawia rośliny bez zastosowania chemikaliów gdyż w ten sposób wyraża szacunek dla zdrowia ziemi i własnych ciał.
Marka każdego roku uprawia zioła i kwiaty które stosuje w prawnie zastrzeżonych formułach a należą do nich: wiązówka błotna, arnika, nagietek, melisa, krokosz barwierski, lawenda oraz lucerna siewna. Wszystkie badania, praca nad produktem, opakowanie oraz wysyłka ma miejsce w owej farmie- w ich laboratorium oraz siedzibie.
Kiedy firma pozyskuje składniki z różnych obszarów świata wykorzystują wiedzę oraz doświadczenie do uważnego wyboru farm i stosują zasady zrównoważonego rolnictwa oraz czy spełniają warunki organizacji certyfikujących takich jak Ecocert.




Miałam przyjemność przetestować już cztery produkty od tej marki. Jednak najbardziej zauroczyła mnie jedna- maseczka do twarzy Resurfacing Mask która ma działanie oczyszczająco-rozświetlające.
Pobiła nawet moją dotychczas ulubioną maseczkę marki Antipodes Aura Manuka Mask. Maseczka nie należy do najtańszych gdyż za pojemność 30 ml musimy zapłacić 243 złote ale maseczka jest niezwykle wydajna toteż uważam że to naprawdę dobra cena za taką cudowność.
Ta maseczka to połączenie maseczki oraz peelingu gdyż wierzba biała która zawarta jest w maseczce pomaga usuwać martwe komórki naskórka nie podrażniając przy tym mojej wrażliwej i delikatnej skóry. Maseczka wygładza, rozświetla, odnawia i usuwa powierzchniowe zanieczyszczenia skóry. Skóra po zmyciu maseczki naprawdę wygląda niczym nowo narodzona.


Wszystkie produkty marki Tata Harper zakupicie na stronie warsztatpiękna