czwartek, 2 lutego 2017

ANTIPODES AURA MANUKA HONEY MASK


Jak obiecałam tak pojawiam się z kolejną recenzją produktu którego przez ostatnie sześć miesięcy używałam namiętnie z wielką przyjemnością. Uwaga...to kolejna maska. Wiem, wiem ileż to można ale mam do nich słabość i wiem, że w większości to ich recenzjami będę się z Wami dzieliła.



Dziś marka bardziej przystępna cenowo sadzę niż Tata Harper ale również z tych wysoko półkowych i jednak bardziej dostępna-ostatnio ich kosmetyki widziałam w TkMaxx-ie. A mowa tutaj o nowozelandzkiej marce Antipodes którą każda maniaczka naturalnej pielęgnacji musi poznać. Wypróbować choć jeden produkt i ja polecam wtedy sięgnąć po rozsławioną maskę Aura z miodem Manuka który właśnie wytwarzany jest w Nowej Zelandii. To produkt regionalny, pochodzi bowiem z nielicznych regionów, uważanych za najczystsze, gdzie rosną krzewy herbaciane manuka. Jest to najdroższy miód na świecie gdyż MGO-Methylglyoxal-u czyli naturalnego, aktywnego składnika, dla porównania w europejskich miodach jest ok 1 do 10 a miodzie manuka nawet i 550. Owy miód ma silniejsze działanie wzmacniające, antyseptyczne i antybakteryjnie więc działa świetnie na nasz organizm ale i skórę.

Chciałam Wam przybliżyć na początku dlaczego jest taki szał na miód Manuka ale teraz wracam do maseczki.
Marka Antipodes większość, jak nie wszystkie kosmetyki opiera na tym miodzie, to marka nowozelandzka a więc korzysta z dobrodziejstw swojej ziemi, ale to właśnie ta maseczka jest hitem.
Dlaczego jest tak cudowna zapewne zadajecie sobie teraz to pytanie...a to dlatego że działa. I to w cudowny sposób.
Produkt zamknięty jest w tubie o pojemności 75ml, data ważności to 6 miesięcy i uwierzcie mi że przy częstym stosowaniu(ja maseczki nakładam do 3 razy w tygodniu)starcza na ten okres. W kolorze jest lekko żółta i pachnie wanilią oraz mandarynką. W konsystencji jest kremowa i dla mnie osobiście nazbyt gęsta toteż przed każdą aplikacją na twarz dodawałam do niej parę kropel ulubionego olejku. Jest bardzo komfortowa na na twarzy, nie ważne czy będziecie miały ją na twarzy 10 minut czy 2 godziny wygląda tak samo. Nie ściąga skóry, nie zastyga na twarzy ale również z niej nie spływa.
Maseczka pojawiła się w ulubieńcach roku 2016 a więc to wiele znaczy.


Cudowne połączenie naturalnego bogactwa natury: miodu manuka, oleju z awokado, winogron oraz kwiatów pohutukawa. Wszystkie te składniki pochodzą z Nowej Zelandii, czy wam również owe miejsce kojarzy się z takim bajkowym, trochę innym światem pełnym zieleni, głębokich wód, magią i wzgórzami?
Maska na początku gdy posiadacie duże podrażnienia, może delikatnie podszczypywać ale nie jest to mocno wyczuwalne. Maseczka jest niezwykle delikatna, działa niczym kompres łagodzący, koi skórę i uspokaja ją. Po zmyciu maski czuje się zrelaksowana, odprężona i po prostu zdrowsza i tak czuje się też moja skóra.
Po zmyciu maski nigdy nie czułam aby skóra była podrażniona ale również nie czułam aby była nazbyt tłusta, zazwyczaj po maseczkach czułam potrzebę nałożenia olejku czy kremu ale nie w tym wypadku.

Ale właśnie co dzieje się po zmyciu...na pierwszy rzut oka nic. Jest delikatnie nawilżona, lekko natłuszczona...nie myślcie sobie że owa maska oczyści Wam pory jak jakaś mocna maska oczyszczająca...ale na drugi dzień cera jest idealnie gładka, nawilżona, pozbawiona poszerzonych porów a stany zapalne wyraźnie ugaszone(lubiłam ją nakładać punktowo na wypryski). Na początku bałam się owej maseczki, nie stosuje na co dzien kremów gdyż lubią mnie zapychać a sądziłam że z kremową maseczką będzie podobnie i na początku nie lubiłam tego zapachu...ale to nawilżenie jest idealne, naskórek jest zmiękczony, gładki a skórą lśni swoim blaskiem.
Maseczka najlepiej działa na mojej skórze gdy zastosuje ją wieczorem, Aura działa nie tylko powierzchownie ale i głęboko nawilżająco...nie musisz bać się o zapchane pory czy wypryski po jej użyciu.

Aura marki Antipodes jest dopracowana w każdym calu-konsystencja, delikatność i skuteczność...używanie tej maski było dla mnie wielką przyjemnością i powiem Wam że nie mogłam się doczekać kolejnej aplikacji na twarz. Wiem, że to nie jest moje ostatnie opakowanie owej maseczki.

Koszt: ok. 130 złotych na stronie Lavande za pojemność 75ml

Skład: Aqua (water), leptospermum scoparium mel (manuka) honey Active 20+, persea gratissima (avocado) oil, glycerin, cetearyl alcohol, stearic acid, glycerol stearate, gluconolactone, sodium benzoate, calcium gluconate, vitis vinifera (vinanza grape grapeseed) extract, daucus carota sativa (carrot) oil, metrosideros excelsa (pohutukawa flower) extract, tocopherol  (vitamin E), essential oil fragrances of vanilla & mandarin: coumarin**, d-limonene**, linalool**.** component of essential oil



Wpis nie jest sponsorowany.