środa, 14 września 2016

ULUBIEŃCY SIERPNIA.





Mamy już wrzesień. Jakże ten czas szybko mija, wakacje już dawno za nami. Część z Was powróciła do szkoły druga część do pracy a być może niektórzy w ogóle nie mogli sobie pozwolić na wakacje. Tak jak ja. Jednak pogoda wciąż nas rozpieszcza toteż korzystajmy z niej póki możemy.

W tym poście chciałabym Wam przedstawić produkty które szczególnie przypadły mi do gustu w poprzednim miesiącu. Jak zawsze nie jest tego dużo-tym razem trzy produkty ale uwierzcie mi że każdy z nich jest wyjątkowy. I oczywiście każdy z nich jest nietestowany na zwierzętach, naturalny i "zdrowy".




Na początku produkt którego używam aktualnie drugie opakowanie i nie wyobrażam już sobie bez niego pielęgnacji mojej twarzy. Mowa tutaj o płatkach złuszczających Blemish Clearing Toner Pads marki Juice Beauty która jest moją nowa ulubioną marką(już niedługo przybliżę Wam owa markę oraz ich produkty).
Początkowo bałam się ich i nie byłam do nich przekonana gdyż głównie przeznaczone są do skóry zanieczyszczonej, tłustej/mieszanej skłonnej do niedoskonałości. Moja skóra takowa nie jest należy bardziej do wrażliwej, skłonnej do zaczerwień i suchej(choć teraz nie mogę na to narzekać) ale zmagam się z przebarwieniami i nierównym kolorytem cery. Ten produkt świetnie oczyszcza buzię, jeden wacik starcza mi na twarz oraz szyję a czasami również na dekolt. Płatki dogłębnie oczyszczają moją skórę, rozjaśniają oraz niwelują już nawet malutkie wypryski. Produkt pomimo iż posiada w składzie kwas jabłkowy, cytrynę oraz sok z winogron chłodzi i nie wysusza gdyż posiada dodatek aloesu. Nie posiadam cery tłustej tak więc nie wiem jak się ma balansowanie wydzielania sebum-ale płatki również mają takie działanie. Płatki te w składzie mają same naturalne składniki oprócz tych które podałam powyżej występuje jeszcze ekstrakt z kory wierzby(naturalny kwas salicylowy), wyciąg z oczaru wirginijskiego, wyciąg z ogórka, witamina B3 oraz wyciąg z korzenia lukrecji. Płatki nie są bawełniane a bambusowe(naturalne właściwości antybakteryjne).
Płatki tonujące marki Juice Beauty świetnie oczyszczają i redukują niedoskonałości przy czym nie przesuszają. A to bardzo rzadkie w przypadku takich produktów. W opakowaniu jest 50 płatków(ja używam ich raz dziennie) i kosztują one ok 146 złotych.




Drugi produkt wiedziałam już przed zakupem że stanie się moim ulubieńcem. Tyle pozytywnych opinii na jego temat  dodatkowo produkt polski. Mowa tutaj o rozsławionym już serum naturalnie wygładzającym marki Resibo.  Znam tę markę nie od dziś gdyż kocham wręcz ich olejek do demakijażu twarzy. Świetny skład, dobra cena i bardzo wydajny. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do ich kremów ale gdy tylko dowiedziałam się że stworzyli serum musiałam je mieć. Wykończyłam więc olejek/serum marki Antipodes i sięgnęłam po markę Resibo. Muszę zaznaczyć że jego opakowanie jest przeurocze. Małe, szklane i z pipetką. Ale to jak on działa....tak to prawda co o nim wszyscy piszą. Jest przecudowny. Mam dopiero 22 lata nie posiadam zmarszczek ale te serum nie ma za zadanie ich jedynie zmniejszyć. Już po pierwszej aplikacji zauważyłam wyraźne wygładzenie mojej powierzchni skóry, była wręcz nieskazitelna i bardziej jędrna taka pełna. Od kiedy go używam nie wyskoczył mi ani jeden wyprysk(nie mówię tutaj o tych spowodowanych zmianami hormonalnymi) dodatkowo leczy moje przebarwienia z każdym dniem stają się one coraz jaśniejsze a te świeże znikają już po paru dniach. No i ten cudowny skład: olej marula który uwielbiam- ma działanie gojące i regenerujące, skwalan roślinny zapobiega utracie wody, przywraca elastyczność i gładkość, a najwyższej jakość pochodna witaminy C ma bardzo wysoką skuteczność co za tym idzie zapobiega powstawaniu przebarwień i hamuje utlenianie się serum dzięki czemu nie powstają nam wypryski.
Cena serum to 129 złotych za 30ml ale szczerze uważam że to cudo jest warte każdych pieniędzy. I pamiętajcie aby wspierać nasze rodzime marki które uważam że są najlepsze :)




Ostatni już produkt to nic nader nadzwyczajnego taka niby zwyczajna woda z solą morską. Ja wiem owy produkt można zrobić samemu w domu i wychodzi o wiele taniej ale nie zawsze wyjdzie idealnie. Po podcięciu włosów stały się one gładkie i takie płaskie a ja nienawidzę takiego efektu. Bardziej podoba mi się efekt niedbale ułożonych włosów jak gdybym dopiero co wstała z łóżka. Uważam że takie włosy bardziej do mnie pasują. Kiedyś używałam suchych szamponów aczkolwiek zrezygnowałam niedawno z nich całkowicie na rzecz właśnie wody. Konkretna której ja używam i Wam polecam to ta z firmy John Master firma która uważam że jest najlepszą marka z naturalnymi produktami do włosów. Te ceny nie są jakoś wielce wygórowane(bardzo często mają interesujące promocje) a produkty są naprawdę świetne jakościowo. Pomimo iż wodę używam po każdym umyciu włosów(2-3 razy w tygodniu) nie widzę jakiegoś przesuszenia skalpu czy włosów a to za sprawą lawendy która pojawia się również w składzie.

Za 266 ml musimy zapłacić 91 złotych ale teraz na stronie John Master znajdziecie ją za 68,25 zł.


To już wszyscy ulubieńcy sierpnia. Sadze że we wrześniu owych ulubieńców będzie o wiele, wiele więcej gdyż testuje naprawdę sporo cudownych produktów o których chciałabym Wam opowiedzieć troszkę tak więc sadzę że kolejny post z ulubieńcami będzie jeszcze bardziej obszerny. :)