środa, 19 października 2016

ULUBIEŃCY WRZEŚNIA.


 Ta seria ulubieńców niestety jest bardzo opóźniona a to z wielu względów ale głównym był brak czasu, również nie wiedziałam czy przedstawiać Wam w tym miesiącu ulubieńców gdyż tak naprawdę niektóre kosmetyki używam niezmiennie od dłuższego czasu i one już pojawiały się we wcześniejszych postach a nie chciałabym pisać wciąż o tym samym.
Postanowiłam również że przez najbliższy miesiąc(do końca listopada) nie zakupię nic nowego z kosmetyków czy to pielęgnacyjnych czy kolorowych chyba że coś akurat zdenkuje.
Pomimo iż jestem minimalistką uważam że mam za dużo pootwieranych kosmetyków i nie chciałabym ich wyrzucać a wykończyć. Również czuje taki detoks dobrze mi zrobi ale również i mojej kieszeni :)




 Po pierwsze żel do oczyszczania twarzy marki Juice Beauty Blemish Clearing Cleanser. Przez bardzo długi czas używałam mydła węglowego po czym zwykłego mydła do oczyszczania twarzy(nie wiem już nawet jakiej marki) ale był bez SLS-ów i z bardzo dobrym składem. Nigdy jakoś nie zwracałam uwagi na żel do oczyszczania twarzy. Są one na chwile na twarzy i mają dobrze oczyścić twarz. Jednak priorytetem dla mnie jest aby taki produkt nie zdzierał wręcz mojej skóry jak i jej bariery ochronnej a dobrze i delikatnie oczyścił i miał dobry naturalny skład.
Marka Juice Beauty głównie kieruje swe kosmetyki do osób z problematyczną, mieszaną oraz tłustą. Moja skóra jest sucha, wrażliwa, delikatna aczkolwiek skłonna do powstawania blizn. Nie mam problemu z trądzikiem aczkolwiek w "tych dniach" potrafi naprawdę wyskoczyć duża ilość niespodzianek na mej twarzy i gdy nawet nie dotykam owych zmian po zagojeniu pojawiają się nieestetyczne blizny. Walczę z nimi od razu, gdy są jeszcze świeże.
Produkt ten posiada w sobie kokos który dogłębnie oczyszcza, szałwię,melisę oraz mlecz które również oczyszczają i działają detoksykująco na skórę, cytryna i czereśnia rozjaśniają skórę a dodatek alg i aloesu nawilżają skórę. Skóra po jego użyciu jest świetnie oczyszczona ale nie ściągnięta i co najważniejsze w moim przypadku nie jest sucha a bardzo dobrze nawilżona. Produkt sam w sobie moim zdaniem nie jest jednak wydajny gdyż w konsystencji jest bardzo wodnisty ale wiem że gdy owy produkt mi się skończy ponownie po niego sięgnę bo moja skóra bardzo go polubiła.



 Kolejna rzecz bardzo mnie zaskoczyła oczywiście pozytywnie gdyż nie ukrywam nie wierzyłam w jej działanie. Owy spray marki John Masters ma za zadanie zwiększyć objętość naszych włosów i naprawdę to robi i poza tym czuje że pielęgnuje moją skórę głowy. Mój skalp również o wiele później się przetłuszcza aniżeli przed używaniem owej odżywki. Włosy spryskuje owym produktem po ich umyciu oraz delikatnym osuszeniu i głównie spryskuje skalp trochę mniej resztę włosów. Włosy myje zazwyczaj na wieczór i daje im wyschnąć podczas snu i gdy rano wstaję włosy są wyraźnie odbite od nasady. Nie mam problemu z objętością swych włosów jest ich dużo ale przez to że są gęste bardzo często są oklapnięte u nasady nie jestem fanką pianek jak i również innych specyfików do stylizacji włosów toteż byłam wielce ciekawa tej odżywki. Jest moim ulubieńcem i wiem że pojawi się na sto procent w ulubieńcach roku i nie będzie to moje ostatnie opakowanie.
W składzie odżywki wchodzi 19 olejków eterycznych jak i ziół takich jak: tymianek, chrząstnica kędzierzawa, korzeń łopianu, ogórecznik, arnika, che qian zi oraz owoce gotu kola to one odpowiadają za stymulację skóry głowy, detoksykację skóry, zapobiegają powstawaniu łupieżu oraz stymulują wzrost włosów, zmiękczają włosy, wspomagają w gojeniu się skóry oraz redukują stany zapalne jak i zapobiegają powstawaniu podrażnień.
Jak na razie marka John Masters jest moją ulubioną firmą jeśli chodzi o kosmetyki do włosów, każdy przeze mnie kupiony świetnie się u mnie sprawdzał. Mam w planach już testowanie kolejnych.




 Kolejny produkt jest produktem którego nigdy nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce gdyż jest tak wielozadaniowy. Wielka ilość certyfikatów oraz nagród jakie dostał owy produkt mówi samo za siebie.
Początkowo do kremu marki True Organic of Sweden o bardzo trafionej nazwie All You Need Is Me nie byłam przekona gdyż produkt do wszystkiego w moim odczuciu jest do niczego. Ten produkt jest w 100% naturalny i posiada w sobie skoncentrowane naturalne, organiczne składniki które w pojedynkę działają świetnie aczkolwiek połączone działają silnie i stymulująco.

Przedstawię Wam pokrótce jego działanie:

*  Chroni skórę przed zimnem oraz wiatrem
*  Łagodzi zaczerwienioną oraz podrażnioną skórę
*  Nadaję skórę elastyczności oraz miękkości
* W lecie pomaga łagodzić drobne poparzenia słoneczne
* Wybiela oraz zmniejsza plamy starcze
* Świetnie nawilża suchą skórę
* Goi drobne zadrapania
* Łagodzi miejsca po ukąszeniu owadów
* Łagodzi wypryski
* Idealny do popękanych i suchych dłoni ale i stóp
* Nadaje się również jako maseczka do włosów
* Idealnie sprawdza się jako błyszczyk do ust ale i rozświetlacz
*Działa na suche łokcie, usta, pięty jak i skórę

Produkt jest silnie skoncentrowany i bardzo gęsty dzięki czemu potrzebna jest niewielka ilość.
To cudo jest zawsze przy mnie ze względu na to iż jest tak uniwersalny. Za 50 ml produktu musimy wydać niestety ok 120 złotych ale produkt ten może zastąpić przynajmniej 6-10 produktów :)

Na dziś to już wszystko. Mam nadzieje że moi ulubieńcy przypadli Wam do gustu i choć jeden zainteresował Was na tyle że chcielibyście go przetestować.