poniedziałek, 16 stycznia 2017

ULUBIEŃCY 2016 - PIELĘGNACJA.




























Oto druga część ulubieńców roku 2016, tym razem mój ulubiony temat czyli pielęgnacja. Zawsze powtarzam że to pielęgnacja jest najważniejsza a nie makijaż, gdyż nawet najlepszy i najdroższy podkład nie będzie dobrze wyglądał na dobrze przygotowanej cerze i również uważam, że to nie dobrze zrobiony makijaż a właśnie fakt jak dbamy o skórę, włosy czy paznokcie świadczy o naszym dbaniu o nas samych.
Wydaje dużo na kosmetyki pielęgnacyjne, jak nie lubię za bardzo zmieniać tych do makijażu to pielęgnacyjne lubie testować z każdym wykończonym opakowaniem.Lubie mieć dużo maseczek i olejków do twarzy, zawsze ze mną musi być hydrolat różany, balsam do ust czy krem pod oczy. Makijaż zmywam olejami a szamponu używam niezmiennie od roku tego samego.
Chciałam początkowo połączyć ulubieńców pielęgnacyjnych i tych do makijażu i wyznaczyć jedynie 16 kosmetyków jakie skradło moje serce w tamtym roku ale nie mogłabym wykluczyć choć jednego kosmetyku do pielęgnacji które już za chwilę Wam przybliżę.


1. Weleda Skin Food to jeden z produktów który zawsze, ale to zawsze musi być ze mną. Jest to niezwykle uniwersalny produkt gdyż odżywi i nawilży zarówno skórę twojej twarzy jak i ciała. Uwielbiam jego ziołowy zapach, gęstą lekko zbitą konsystencję. Nie nakładam go na twarz bo lekko obawiam się czy aby by mnie nie zapychał poza tym nie lubię tak intensywnych zapachów na mojej twarzy ale na ciało szczególnie w okresie zimowym. Wybawienie, jednakże najczęściej nakładam go wieczorami na ręce jak i dłonie gdyż jest wyczuwalny na skórze przez dosyć długi okres czasu i jest ciężki i gęsty. Tak więc gdy jestem gotowa już do snu aplikuje naprawdę niewielką ilość na stopy jak i dłonie i rano budzę się z mięciutką skórą niczym pupcia niemowlaka.

2. Tata Harper Nourishing Oil Cleanser jest to produkt którego używałam przez ponad pięć miesięcy. Zastąpił ulubieńca roku 2015 czyli olejek do demakijażu Resibo (ponownie jest ze mną) ponieważ miałam ochotę wypróbować coś nowego. Nie lubię jednak na olej do demakijażu jak i żel do mycia twarzy wydawać za wiele gdyż są to produkty które na twarzy są chwilę i mają za zadanie oczyścić(nie zedrzeć) naszą skórę.Jest kosztownym olejkiem gdyż kosztuje 300 złotych za 125ml przy czym ten od Resibo 59 złotych za 100ml. Jednakże nie żałuje że go zakupiłam gdyż był naprawdę świetny. Świetnie zmywał makijaż, odświeżał moją skórę i nawilżał ją, wieczorny demakijaż był niezwykle relaksujący za sprawą charakterystycznego zapachu kosmetyków od Taty Harper. Zauważyłam również że z każdym jego użyciem moja skóra była coraz gładsza, jej struktura wyrównana. Nie podrażniał (szczypał delikatnie w oczy, ale muszę nadmienić że mam niezwykle wrażliwe oczy)mojej skóry i w kontakcie z wodą zmieniał się w delikatne mleczko, zmieniał kolor na biały. Na pewno nie kupie go ponownie ale jego stosowanie było wielką przyjemnością w roku 2016.

3. Ministerstwo Dobrego Mydła Olej Śliwkowy w roku 2015 ulubieńcem roku był olej malinowy z asortymentu wspaniałej manufaktury natomiast w roku 2016 królował olej śliwkowy. Zużyłam chyba trzy buteleczki tego genialnego oleju i szykuje się właśnie do kolejnego zakupu. Każdy produkt zakupiony w MDM uwielbiałam i jego aplikowanie czy to na twarz czy ciało sprawiało mi radość. Olej śliwkowy jest niezwykle lekki, szybko się wchłania i przepięknie pachnie marcepanem. Idealny na zimowe miesiące.
Fantastycznie nawilża moją skórę i pomaga mi w walce z małymi wypryskami, koił ją i chronił przed wiatrami czy niską temperaturą. Używając tego oleju moja skóra była jednolitego koloru, nie pojawiały się wypryski. Używałam go za równo za dnia jak i w nocy. Jest genialny i wiem że przygoda z nim nie jest skończona z mojej strony. Poza tym to produkt polskiej cudownej marki <3

4. Tata Harper Replenishing Nutrient Complex tak, tak tamten rok zdecydowanie kręcił się przy marce Tata Harper, w tym roku mam zamiar wypróbować jeszcze parę kosmetyków tej marki ale odkryłam też inne naturalne, zdrowe i piękne marki którym chciałabym się bardziej przyjrzeć. Owy produkt to serum olejowe który pachnie bardzo intensywnie ale i odprężająco dlatego świetny jest do wieczornej pielęgnacji. Jest przeznaczony głównie do skóry wrażliwej, podrażnionej i łuszczącej się...czytając opis wiedziałam ze sprawdzi się u mnie. Dodatkowo miał dodawać blasku skórze, a ja jestem fanką efektu blasku na skórze czy to za sprawą pielęgnacji czy makijażu. On naprawdę działa, już po pierwszej aplikacji zauważyłam że skóra była wyraźnie uspokojona, zrelaksowana i pełna blasku. Z każdym dniem wyraźnie poprawił się koloryt skóry oraz jego tekstura a skóra była bardzo nawilżona. Olejek w składzie posiada arnike, witaminy A,B,C,D,E; olejek jojoba najwyższej jakości oraz pachnącą pelargonie która właśnie polepsza koloryt cery.
Zastanawiam się czy aby nie wrócić do tego produktu bo niekiedy brakuje mi go.

5. Ecospa Marokańskie Mydło Beldi Lawendowe to produkt tworzony na bazie oliwy z czarnych oliwek z dodatkiem olejku lawendowego. Od stuleci stosuje się go w arabskich łaźniach do zabiegów oczyszczająco-peelingujących i właśnie z takim zamiarem stosowałam owy produkt. Jest to lekko zbita konsystencja ciągnąca się niczym karmel. Używałam go głównie na ciało ale niekiedy aplikowałam go i na twarz, dla mnie działa on jak peeling enzymatyczny. Nakładając go robiłam to zazwyczaj kolistymi, energicznymi ruchami i pozostawiałam go na pare minut na skórze i po jej zmyciu skóra była niezwykle oczyszczona, gładka i miękka. Po nałożeniu olej po kąpieli czułam jak skóra wręcz go pije i staje się pulchna. Nie sądziłam tak naprawdę że polubię tak bardzo ten produkt, niekiedy stosowałam go również zamiast żelu pod prysznic..bardo dobry, wydajny produkt który daje wielkie efekty na skórze.

6. Fridge 1.4 Eye Cream gdy napisze że zużyłam w tamtym roku cztery opakowania tego kremu zrozumiecie jak cudowny jest. Zawsze wracam do niego, tylko raz postanowiłam kupić krem również marki Fridge 4.1 Coffee Cream-ale nie polubiłam się z nim. Mam dopiero 22 lata ale uważam że już teraz powinno się nie zapominać o tej jakże delikatnej strefie na twarzy. Jak nie lubię kremów do twarzy tak nie wyobrażam sobie życia bez kremu pod oczy. Czuje jak owa strefa pije wręcz owy cudowny krem. Jest to różana kompozycja która pomimo delikatnej konsystencji, bardzo szybko się wchłaniającej niezwykle regeneruje i odmładza spojrzenie a dodatkowo natłuszcza moją suchą skórę wokół oczu. Koi i już po pierwszej aplikacji pamiętam że widziałam wielką różnice.Spojrzenie było rozjaśnione, takie rozbudzone, pełne blasku i witalności. Mam w planach przetestować serum olejowe marki Fridge jak i również krem rozświetlający marki Antipodes i wiem że wtedy wrócę do tego kremu.

7. RMS Beauty Lip&Skin balm Simply Cocoa krem do rąk jak i balsam do ust zawsze musi być ze mną. Mówię NIE produktom z parafiną czy wazelinie gdyż wiem czym to jest i nie chce aplikować tego na swoją skórę ciała jak i na delikatne usta. Ten balsam można nakładać na nasze usta jak i na suche partie na ciele typu kolana, łokcie a nawet lubiłam go używać na podkład gdy widziałam że ukazuje moje suche skórki. Leczy usta, nawilża je i zauważyłam że używając go nie mam suchych skórek na ustach. Usta były wygładzone i każda szminka wyglądała świetnie na moich ustach gdy wcześniej zaaplikowałam owy balsam.
Produkt bardzo uniwersalny, nietłusty posiada aktywne, naturalne składniki..bardzo polecam.




8. Tata Harper Resurfacing Mask to maseczka której poświęciłam cały osobny post więc tutaj napisze tylko tyle że jest cudowna i (tutaj) dowiecie się o niej więcej.

9. Ministerstwo Dobrego Mydła Hydrolat Różany od lat już niezmiennie używam wody różanej czy hydrolatu różanego zamiast toniku, aplikuje go zawsze po demakijażu twarzy czy też rano do odświeżenia twarzy. Szczególnie polubiłam ten od Ministerstwa dobrego mydła i już nie wiem ile buteleczek tego cuda wykończyłam. Uwielbiam różany zapach który mnie koi, ale produkt koi nie tylko me zmysły ale co najważniejsze moją skórę. Swietnie tonizuje moją skórę, oczyszcza jakieś resztki makijażu a z rana odświeża lekko podpuchnięta i wciąż zmęczoną skórę. Róża bardzo dobrze wpływa szczególnie na cerę naczynkową gdyż wzmacnia naczynka właśnie. Lubię aplikować odrobinę płynu na dłonie i wciskać delikatnie go w skórę, jest ona po tym nawilżona, gładka, napięta i odświeżona, stonizowana.

10. True Organic of Sweden All You Need Is me to kolejny produkt który jest niezwykle uniwersalny i działa na wszystko i na każdą partię na ciele. Chroni skórę przed zimnem i wiatrem, łagodzi podrażnienia jak i zaczerwienienia, nadaje skórze elastyczności i miękkości, łagodzi poparzenia słoneczne, wybiela i zmniejsza plamy, nawilża nawet najbardziej przesuszoną skórę, goi dobrne rany, łagodzi wypryski jak i swędzenie po ukąszeniach owadów, świetny do suchych stóp, dłoni jak i ust ale ja nakładam go również na końcówki włosów by ochronić je przed mrozem. Produkt bardzo gęsty, bezzapachowy, tłusty i ciężki, pozostaje długo na skórze. Można wykorzystać go również jako rozświetlacz jak i błyszczyk do ust. Istne cudo bez którego nie wyobrażam już sobie mojej kosmetyczki.Bardzo silnie skoncentrowany przez co niewiele go trzeba a co za tym idzie jest niezwykle wydajny.

11. Antipodes Aura Manuka Honey Mask kolejna maseczka ale wiedziałam że najwięcej właśnie tego rodzaju kosmetyku o pielęgnacji będzie w owych ulubieńcach. To moja ulubiona forma pielęgnacji twarzy, uwielbiam proces nakładania maseczek, zmywania ich...a potem podziwianie efektów po jej użyciu. Ta maseczka zachwalana jest już od lat, to główny bestseller marki Antipodes. Cudownej marki. To maseczka w formie kremu(ja dodaje do niego odrobinę olejku który aktualnie mam pod ręką gdyż jest dla mnie za gęsta i za bardzo wyczuwalna na skórze) i pozostawiam od 5 do 15 minut na twarzy. Po zmyciu skóra jest nawilżona, rozjaśniona, wygładzona ale głównym jej zadaniem jest oczyścić skórę i pomóc w walce z niedoskonałościami dzięki właśnie miodzie Manuka który ma właściwości antybakteryjne(lubię nakładać ją również punktowo na niedoskonałości). Radzi sobie również w małym stopniu z wągrami z którymi walczę. Bardzo dobra maseczka, dopiero gdy zaczęłam ją stosować zrozumiałam te zachwyty nad nią.

12. Rahua Voluminous Shampoo to szampon roku 2016, przed jego stosowaniem włosy myłam sodą, co robię nawet teraz od czasu do czasu, ale byłam niezwykle zafascynowana cała produkcją kosmetyków marki Rahua tak więc postanowiłam skusić się na ten produkt(pomimo iż cena odstrasza). Oczywiście na początku się z nim nie polubiłam bo trzeba nauczyć się nim pracować, piana nie jest jakaś pokaźna toteż nie wiedziałam czy włosy dobrze umyłam czy też nie i czy dobrze spłukałam szampon. Tak więc po pierwszym myciu włosy miałam posklejane i do niczego, ale gdy wypracowałam już jak myć włosy..WOW. Włosy odbite od nasady, pełne objętości, gładkie odżywione jak po najlepszej odżywce na całej długości no i świeżość na moich włosach(przetłuszczających się) utrzymuje się do trzech dni. Szampon pachnie niezwykle ziołowo, kojąco jest żelowej konsystencji niewiele trzeba produktu ażeby dobrze umyć całe włosy. To jest szampon do którego wracam, aktualnie używam drugiej butelki i pomimo wysokiej ceny będę do niego regularnie wracała. Gdy potrzebuje mocniejszego oczyszczenia dodaje do niego odrobinę sody i mam dobrze oczyszczający preparat do skalpu.

13. Fridge Ostra Szczotka to gadżet kosmetyczny do którego podchodziłam sceptycznie. Mówiłam sobie-"a to tylko szczotka co tam ona może"-ale naprawdę działa cuda. Szczotkowanie ciała na sucho jest moim co dziennym rytuałem, używając jej nie muszę robić peelingów pod prysznicem gdyż ta szczotka pomaga skórze pozbywać się toksyn, pobudza krążenie dzięki czemu skóra staje się jędrna i napięta oraz wygładza skorę i pozbawia ją martwego naskórka.Ta marki Fridge jest najlepszą jaką miałam gdyż szczotka do peelingu skóry musi być wykonana z naturalnego włosia-ta z końskiego oraz szczeciny. Mimo częstego użytkowania jest w naprawdę świetnej kondycji i zawsze jest na moim stoliku nocnym.

14. Korres Rozświetlająca i Rozjaśniająca Maska z Olejkiem z Dzikiej Róźy to produkt do którego wracam zawsze od roku 2014. To wtedy również zainteresowałam się kosmetykami marki Korres i miałam ich naprawdę sporo(od kremów po olejki,peelingi, mleczka a nawet i perfumy)to marka z Grecji która tworzy naturalne kosmetyki. Szczególnie linia z dziką różą uważam że jest warta zainteresowania gdyż jest genialna. Ta maska robi to co obiecuje nam producent, rozświetla i rozjaśnia. Jest w formie białej pasty o zapachu róży, świetnie oczyszcza i rozświetla, niweluje drobne zmarszczki(szczególnie lubi ją moja mama)jak i niedoskonałości skóry ale co najważniejsze wyrównuje przebarwienia które są moją zmorą(nie jest ich dużo ale zawsze jakieś się pojawi). Efekt rozświetlenia widoczny jest od razu a już trzy aplikację niwelują w wielkim stopniu przebarwienia. Skóra jest promienna i pełna blasku jak i również wygładzona i napięta. 
Stosuje ją z przerwami od dwóch lat, to produkt do którego wracam i polecam i Wam.