czwartek, 14 stycznia 2016

Ulubieńcy kosmetyczni roku 2015- kolorówka




Jak ten czas szybko zleciał. Powitaliśmy już nowy rok 2016 ale warto zakończyć roku 2015 ulubieńcami właśnie tamtego roku.
Owy wpis zostanie podzielony na trzy części-dzisiejszy post o kosmetykach kolorowych, kolejny o kosmetykach do pielęgnacji twarzy a trzeci- ostatni o pielęgnacji ciała oraz włosów.
Wydaje mi się, że owy post będzie najkrótszy, nie stosuje nazbyt wiele kosmetyków kolorowych i często jestem wierna produktowi który dobrze się u mnie sprawdza.

I tak właśnie jest z pierwszym produktem który Wam przestawię. To mój wielki, wielki ulubieniec. Jestem fanką jedynak nie tylko tego produktu owej firmy, jeśli śledzicie mnie na Instagramie to wiecie, że uwielbiam Bare Minerals i ich krem-żel koloryzujący Complexion Rescue.
Za co go uwielbiam? Za lekkość, delikatność, nawilżenie i wyrównanie kolorytu ale i dobre krycie jak na taki produkt. Owy produkt ma niespotykaną formułę, żelową która świetnie nawilża skórę prze cały dzień, toteż przed nałożeniem owego produktu nie stosuje żadnego olejku- nie stosuje kremów.
Produkt jest bardzo wydajny, gdyż zakupione w maju opakowanie skończyłam tak naprawdę parę dni temu a używam go szczerze prawie każdego dnia. Swietnie utrzymywał się nawet w ciepłe dni ale i te chłodne daje sobie radę. Daje delikatny efekt "glow" na twarzy który uwielbiam w produktach do twarzy, toteż nie stosuje żadnych pudrów.
Nie podkreśla suchych skórek, nie zbiera się w zmarszczkach mimicznych czy też spowodowanych starzeniem się. Produkt idealny do codziennego stosowania. Mój numer jeden!!!!




Jeśli mam być szczera uwielbiam testować nowe kremy koloryzujące typu BB,CC czy nowe podkłady i korektory które mają ciekawe składy-bardzo proste i naturalne a co najważniejsze nie są testowane na zwierzętach. To dla mnie rzecz tak naprawdę najważniejsza. Jestem wegetarianką ale również nie jadam nabiału- jednak jem jajka jak i miód ale kupujemy od zaprzyjaźnionych gospodarzy którzy krzywdy nie zrobiliby zwierzęciu, toteż jestem bardzo wrażliwa na krzywdę zwierząt.
Ostatnimi czasy zrobiłam wielką "czystkę" nie tylko w kolorówce ale i pielęgnacji i od ponad pół roku ważne jest dla mnie również by produkty który stosuje nie był wytwarzany dzięki krzywdzie bezbronnego zwierzęcia. Jeśli jesteście zainteresowani postem o firmach kosmetycznych które nie testują na zwierzętach dajcie znać  a taki też napiszę. Wiem, że to może kontrowersyjny temat ale jakże ważny.

Kolejny produkt to podkład. Minerał. Ideał. Ulubieniec już tak naprawdę od dwóch lat. Od właśnie dwóch lat posiadam ten produkt wciąż to samo pierwszy opakowanie,  bo musicie wiedzieć, że minerały dobrze przechowywane w sterylnych warunkach są ważne zawsze. Na wieki. To mineralny podkład Bare Minerals Oryginal. Początkowo bałam się owego produktu. Jestem posiadaczka suchej i bardzo delikatnej i wrażliwej skóry twarzy zawsze więc sądziłam, że minerały sprawdzą się jedynie u posiadaczek skóry normalnej oraz tłustej. Również dużo czasu musiało minąć póki nauczyłam się go poprawnie aplikować. To nakładałam go za dużo, to za mało. Ale w końcu nauczyłam się i teraz jest niezauważalny gołym okiem. Nie stosuje go każdego dnia ale jednak szczególnie wtedy, gdy ma cera jest kapryśna-nowe wypryski, jakieś gojące się rany. Owy produkt świetnie kryje ale i ratuje mą cerę. To jest mój must-have. Wiem, że zawsze do niego powrócę, a on mnie nie zawiedzie. Ważnym jednak dla mnie krokiem po nałożeniu owego produktu, jest spryskanie twarzy mgiełką- aktualnie testuje cztery-jeśli chcecie porównanie oraz która wypada najlepiej mym zdaniem, dajcie znać w komentarzach.
Za co jeszcze kocham owy produkt? Za bardzo krótki, naturalny skład i cudowne działanie.




Kolejna kategoria to korektory. Uwielbiam stosować nowe i dosyć sporo przerzuciło się ich w tamtym roku u mnie ale szczególnie zachwyciły mnie trzy.
Jestem wielką fanką wszystkiego co rozświetla twarz.
Poczynając od olejków, toników kończąc na podkładach, rozświetla czach i właśnie korektorach. Na tą "perłę" wpadłam przypadkiem robiąc zakupy online Yves Rocher. Firma była wcześniej mi znana, gdyż bardzo lubiłam ich roll-on pod oczy który redukował oznaki zmęczenia. Zamówiłam z firmy parę produktów skuszona ofertą -100 złotych. I tak całkiem przypadkiem wrzuciłam do koszyka korektor wygładzająco-rozświetlający który opakowany jest w bardzo luksusowe, złote opakowanie a korektor sam w sobie jest w formie pędzelka. 
Odcień początkowo wydawał mi się bardzo pomarańczowy a nie beżowy i byłam bardzo sceptycznie do niego nastawiona ale potem...pokochałam ten produkt całym sercem.
Czy wygładza i rozświetla jak zapewnia nas producent? To cała prawda. Posiadam niewielkie krosteczki pod oczami które korektor wygładza jak i me cienie pod oczami oraz rozświetla wyraźnie spojrzenie.
Nie posiada drobinek, mimo, iż jest bardzo lekki świetnie kryje no i jest wydajny gdyż jedno opakowanie starczyło mi na trzy miesiące.
Gdy w grudniu produkt mi się skończył i chciałam zakpić nowy niestety był wyprzedany i musiałam posilić się innym-ten korektor był jedną wielką wtopą Bare Minerals, mówię tutaj o Stroke of Light. Zakupiłam dwa dni temu dwa opakowania cudownego korektora i czuje że będę mu wierna zawsze. Aktualnie jest na przecenie za 36 z 59 złotych, ale uważam że nawet w cenie regularnej jest wart swej ceny.

Dwa kolejne korektory są firmy Bare Minerals-nie to nie jest żadna reklama, uwielbiam ich produkty i ubolewam,że ich oferta w Polsce jest tak skąpa. Ostatnimi czasy zakupiłam sobie równiez ich maskarę i jestem nią zachwycona.Ideał. Ale wracając do korektorów. Zacznę od tego którego częściej używam. Już właśnie użytkuje drugie opakowanie. A mowa tutaj o korektorze w kremie SPF20 ja posiadam w kolorze LIGHT 2. Korektor nakładam punktowo na zmiany czy wypryski ale i niekiedy pod oczy. Jest bardzo kremowy mimo to utrzymuje się cały dzień gdyż na skórze zastyga i wtapia się w skórę. To krycie może nie jest bardzo, bardzo duże ale ja takowego nie potrzebuje. Lubię lekkie, bardzo naturalne krycie, podoba mi się to w korektorze, że utrzymuje się cały dzień nieprzypudrowany, gdyż w ogóle nie używam pudrów. Korektor jest bardzo wydajny. Świetnie współgra z minerałami, kremami CC,BB ale i podkładami. Nie roluje się, nie odznacza, nigdzie nie zbiera.

Jakoże w ulubieńcach pojawił się podkład mineralny to nie może zabraknąć i korektora, a jakiej firmy to już zapewne wiecie. Zakupiłam ciut jaśniejszy aniżeli podkład i nakładam go na korektor w kremie i pod podkład. Szczególnie na wypryski aby je "spłycić". Minerały również "leczą" naszą twarz i ja to widzę gdy nałożę podkład i korektor mineralny na wypryski pod koniec dnia twarz jest wyraźnie uspokojona.
Korektor zakrywa co ma zakrywać i nie odznacza się. Nie zapycha i ładnie wygląda. Czego chcieć więcej?

Nie znajdzie miejsca tutaj żadna szminka, żaden błyszczyk, rozświetlacz, bronzer oraz tusz, gdyż owy post dotyczy mych wielkich ulubieńców a mój codzienny makijaż jest bardzo skromny.
Być może w ulubieńcach stycznia-to będzie nowa seria postów comiesięcznych o moich ogólnych perełkach, nie tylko kosmetycznych-przedstawię Wam tusz, rozświetlacz oraz bronzer który uwielbiam.

Ale wracam do ulubieńców a zostały jeszcze dwa.


Firmę Hourglass poznałam przypadkiem-jestem fanką amerykańskich vloggerek i wyraźnie uzależniłam się od oglądania ich filmików i właśnie w jednym z nich poznałam firmę Hourglass. Która z nas nie słyszała już o rozsławionych pudrach czy bronzerach tej marki, ale ja stałam się fanką ich cieni. Owa firma jest z tych luksusowych gdyż ich produkty są drogie jednakze dobre no i nietestowane na zwierzętach. Koszt takiej paletki to ok. 250-300 złotych. Ja posiadam w kolorze Infinity-gdzie znaleźć można ciepłe odcienie brązów. Mamy ich 5 odcieni. Cienie są dobrze na pigmentowane, są bardzo jedwabiste, świetnie przylegają do powieki, nie osypują się z niej i utrzymują naprawdę długo.
Jestem ciekawa bardzo innych produktów tej firmy i mam nadzieje, że w tym roku będę mogła przetestować chociażby ich bazę- Veil oraz olejek do ust ale i kultową już paletkę Ambient Lighting Edit.
Alę kuszą mnie jeszcze dwie paletki cieni tej firmy- bardziej złota Obscura oraz fioletowa Exposure.



Kolejny ulubieniec to już coś bardziej tańszego jak i dostępnego. Nie lubię przepłacać za kredki do oczu jak i ust, tak więc z reguły stawiam na te z firmy Essence-jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam. Tanie, dobre, ogólnodostępne no i firma Essence nie testuje swych produktów na zwierzętach. Jestem fanką czegoś brązowego na powiece, roztartego i delikatnie widocznego i to najlepiej w jednym kolorze. Tak więc prawie każdego dnia sięgam po długotrwałą kredkę do oczu w kolorze 02 HOT CHOCOLATE, która zakupiłam za 7 złotych. Jest długotrwała a jednak łatwa do roztarcia. Nie potrzebuje żadnych droższych kredek gdyż te z Essence są genialne.

I oto moi ulubieńcy roku poprzedniego.
Może to mało a dla innych będzie dużo, jednakże naprawdę wielu kosmetyków pozbyłam sie w tamtym roku i pozostawiłam jedynie perełki. Z wielką chęcią poczytam o tym co Was zauroczyło w tamtym roku i dlaczego. :)