czwartek, 27 lipca 2017

ZOOM NA MARKĘ* MAY LINDSTROM.



Wiem, dawno nie było zoom-u na markę a ja bardzo lubię pisać posty właśnie z tej serii, gdyż poznaję bliżej marki które lubię. Ich filozofie, to dlaczego powstały i dlaczego są tak cudowne, czym kierują się produkując kosmetyki.

Dziś pod lupę idzie marka oczywiście naturalna ale i niezwykle luksusowa gdyż ceny są naprawdę wysokie a niekiedy wręcz kosmiczne. Ja jestem w stanie wydać dużo na kosmetyk, ale szczerze nie wiem czy wydałabym prawie 700 złotych za balsam do twarzy, chyba raczej nie mimo wszystko.



Marka May Lindstrom w tym roku znacznie podniosła ceny swych kosmetyków, mi udało się kupić jeden produkt(szczerze Wam powiem, że jest to jeden jedyny produkt który mam z tej marki i raczej w inny się nie zaopatrzę)the honey mud(którego recenzja tutaj) jeszcze przed podwyżką i kosztował on wtedy ok. 310 złotych a teraz jego koszt to uwaga ok. 420 złotych. Dosyć spora podwyżka, May tłumaczyła to tym, że niewiele zarabiała na produkcji, bo składniki były drogie, wytworzenie opakowań a poza tym nie jest wielką firmą i tutaj trzeba się liczyć z tym, że też koszta są większe. Szkoda bo było jeszcze parę produktów które chciałam wypróbować ale moim zdaniem po prostu są za drogie.

Ale miała być mowa o marce...tak więc markę stworzyła, tak May Lindstrom która jest może wiecie a może nie..modelką ale od pewnego czasu jest nazywana wręcz guru skóry. May zaczynała tworzyć kosmetyki już we własnej kuchni które miały za zadanie nie tylko pielęgnować skórę ale również przynosić ukojenie, stan relaksu i spokoju prosto z natury.
May w jednym z wywiadów wspominała, że już jako mała dziewczynka, spędzała całe dnie na podwórku, zacierając dzikie rośliny na miazgę i nakładając czy to na twarz czy na ciało, ale nie gardziła również chociażby błotem, jest ona niewątpliwie pasjonatką czystych, silnych składników które czerpie z naszej ziemi. Stwórczyni marki nie może zrozumieć jak można wykonywać wszystkie kosmetyki w laboratoriach, produkować je seryjnie wypełnione chemikaliami, syntetykami i tanimi wypełniaczami gdzie nasza planeta jest pełna glin, soli, przypraw oraz innych cudownych składników.
May Lindstrom wierzy w prostote, twierdzi, że piękno pochodzi od wewnątrz i wierzy, że bez zdrowego ciała i ducha nasza skóra cierpi. Dlatego jej marka opiera się na dosłownie kilku kosmetykach na tą chwile jest ich osiem(dodatkowo pędzelek i miseczka do maseczek).
W May niezwykle urzeka mnie to jak ciepłą, niezwykle emanującą pewnego rodzaju "czystością" kobietą jest, dodatkowo tak niezwykle piękną kobietą i naturalną. No spójrzcie chociażby na to w jakiej kondycji jest jej skóra, jak młodo wciąż wygląda. To kobieta która tworzy swe kosmetyki z powołania, to sprawia jej ogromną przyjemność i to widać i słychać na jakimkolwiek wywiadzie z nią.



May stworzyła markę, jak większość osób które mają markę kosmetyczną z naturalnymi kosmetykami z własnej potrzeby. Kobieta posiada skórę bardzo wrażliwą i delikatną, którą podrażniało tak naprawdę wszystko. Pragnęła stworzyć coś co było by luksusowe, piękne ale i skuteczne. Postanowiła swoje zamiłowanie do "czystości" i prostoty przełożyć właśnie na kosmetyki których używanie sprawiałoby radość również innym. Jej inspiracja pochodzi z radości w odkrywaniu nowych zapachów, kolorów, faktur i pięknej magii roślin i minerałów prosto z natury. Wiem jak to brzmi,ale May właśnie taka jest, mnie kojarzy się trochę z elfem, stworzeniem bardzo bliskim z naturą i ona taka jest, nikogo nie udaje. Ona naprawdę potrafi cieszyć się życiem, za niczym nie biegnie i po prostu się nim cieszy.
May przyjemność sprawia nawet wdychanie, nowej esencji kwiatowej, która wylana jest w jej dłoniach, uwielbia wyobrażać sobie jak ludzie zakochują się w jej "terapii" jak jej stosowanie pomaga ludziom i sprawia im przyjemność. Powiem Wam, że gdy czytam wywiady czy artykuły o May aby przyszykować dla Was ten post nie wierze, że tacy ludzie naprawdę istnieją. Tak pięknie mówi ona o życiu, o przyjemnościach, o radości nawet z najmniejszych rzeczy, aż mi zrobiło się cieplej na sercu.

May uwaga jest matką i to dwójki dzieci oraz szczęśliwą żoną a pomimo to emanuje pięknem i blaskiem, wierzy ona, że gdy jesteśmy zestresowani i wyczerpani, mamy zaburzenia równowagi hormonalnej oraz złe nawyki żywieniowe, prowadzimy po prostu niespokojne i nieszczęśliwe życie nigdy, żaden produkt nie zagwarantuje nam, że będziemy świecić. Musimy jej zdaniem po prostu znaleźć swój rytm oraz ustanowić równowagę w życiu.

May Lindstrom Skin łamie granice które stały niegdyś między zdrowymi a luksusowymi kosmetykami, wprowadza innowację i wytwarza naprawdę skuteczne "eliksiry" których celem jest odsłonięcie i wydobycie zmysłowej, zdrowej natury naszej skóry oraz celebrowanie powrotu do natury. Każde opakowanie jej produktów napełniane są ręcznie, każdy produkt zapieczętowany z osobistą troską i uwagą, ich "smakołyki" są wspaniałe od butelki aż po pudełko bo widać, że dbają nawet o najmniejszy szczegół.

May piękną skórę odziedziczyła w genach jednakże jej skóra jest niezwykle bojowa. Trudno jej było od początku utrzymać skórę czystą oraz zdrową, pękała wręcz w kontakcie z syntetycznymi składnikami a szczególnie z konserwantami oraz perfumami. Właścicielka marki wierzy, że skóra ma zdolność do samodzielnego uzdrawiania, naszym obowiązkiem jest jedynie dobrze się odżywiać i dostarczać nawilżenie naszej skórze oraz delikatnie się nią opiekować. Najlepiej jej zdaniem jest otworzyć się na łagodniejsze metody aniżeli ekstremalne zabiegi oraz ekspozycję na chemikalia zawarte w kosmetykach.
May nie tylko sięga w pielęgnacji po swoje kosmetyki ale i po produkty które na pewno znajdziesz w swojej kuchni. Surowy olej kokosowy służy jej do nawilżenia i łagodzenia skóry, chlorellą robi masaż który dostarcza jej skórze składników odżywczych oraz używa surowego miodu z cynamonem.

Jej studio jest naprawdę niewielkie, ale to tam łączy się zapach kakao, przypraw, cudownych olejów roślinnych oraz surowego miodu. Każdy świeży składnik jest dostarczany do studio całkowicie surowy, gdzie mieszają każdą mikro partię ręcznie a potem napełniają butelki oraz słoiki. Gdy butelki są napełnione przychodzi pakowanie w pudełka. Większość produktów jest wysyłane w tygodniu i nie pozostaje już nic na ich półkach, to daje im możliwość dania nam najwyższej jakości produktów, dodatkowo niezwykle świeżych i skutecznych.


Zdaniem May najpiękniejszym kosmetykiem z jej linii jest Blue Cocoon (niebieski kokon) który jej zdaniem jest najpiękniejszym olejem na twarz jaki kiedykolwiek przyjdzie nam używać. W słoiku jest niezwykle twardy, jednak wystarczy już jeden kontakt z naszą skórą i zamienia się w płyn. May poleca stosowaćgo jako codzienny nawilżacz skóry ale i specjalny zabieg na skórę wrażliwą, posiadającą stany zapalne, uszkodzoną, trądzikową lub na całą twarz, szyję oraz dekolt. Jest świetnym środkiem przeciwzapalnym oraz kojącym skórę, zapewnia doskonały poziom nawilżenia, eliminuje zaczerwienienia oraz podrażnienia.Działa świetnie przy każdy rodzaju skóry i jest skuteczny przy leczeniu egzemy, łuszczycy, zapaleń skóry czy trądziku różowatego. Jego cena jednak jest kosmiczna bo wynosi ok. 700-750 złotych(w zależności gdzie kupicie).

Przedstawię Wam na koniec pielęgnacyjny rytuał May jaki stosuje każdego dnia.



May rozpoczyna dzień prysznicem a pod nim rozświetla i delikatnie złuszcza skórę za pomocą The Clean Dirt ten pikantny i egzotyczny zapach budzi jej zmysły i dzięki temu daje jej najwspanialszy początek dnia. Po czym nakłada na twarz olejek nawilżający The Youth Dew, na co nakłada warstwę The Blue Cocoon aby dodać skórze blasku. The Youth Dew zapewnia ochronę przed starzeniem dzięki super mocy antyoksydantów i równoważy nawilżenie skóry. The blue cocoon to jej największy zbawiciel skóry-eliminuje wszelkie zaczerwienienia i wrażliwość, leczy i głęboko nawilża skórę, May nakłada owy produkt również  na usta jak i pod oczy.
Jeszcze przed wyjściem spod prysznica May masuje swoje ciało przy pomocy The Good Stuff, każdy centymetr swojej skóry aż do palców, a nawet kilka kropli wmasowuje we włosy. Jej zdaniem jest to bezbarwna bielizną, gdyż jego zapach jest niezwykle seksowny. Po wyjściu już spod prysznica May sięga po mgiełkę The Jasmine Garden i spryskuje hojnie twarz, szyję oraz dekolt.

Wieczorami May Lindstrom uwielbia kąpać się w wannie, to w niej nakłada sobie The Honey Mud jako maseczkę na twarz, to wtedy ciepło i para pomagają aktywować surowe enzymy miodu i wdychać wilgoć przez skórę. To również wtedy May korzysta z dobrodziejstw The Problem Solver, jednakże po każdym oczyszczeniu czy leczeniu ważne jest ażby na nowo chronić skórę i sięga ponownie po The Youth Dew oraz Blue Cocoon które stosuje dwa razy dziennie, każdego dnia.

May mówi, że najlepszą wskazówką jaką może się podzielić to po prostu marnować czas, dla siebie. Nie ma nic ważniejszego, chwila jest Twoja. Żądaj tego każdego dnia, ceń to i uważaj na siebie.




wtorek, 11 lipca 2017

ZALETY WITAMINY C.


 Jestem wielką fanką witaminy C. Uwielbiam ją w kosmetykach ale i uwielbiam ją po prostu zjadać, bo cudownie działa na moje ciało ale i zdrowie.
Witamina C wzmacnia odporność i pomaga podczas przeziębień ale to nie wszystko.
Dzięki zawartym w witaminie C kwasie askorbinowym wolniej starzeją się nasze komórki oraz lepiej spala się tkanka tłuszczowa dodatkowo to naturalny eliksir młodości który dba o nasz piękny wygląd ale i zdrowie. 


Nie zapominaj o tym ażeby ta cudowna witamina każdego dnia była obecna w twoim jadłospisie czy to w postaci warzyw czy owoców, świeżych soków czy kiszonek a nawet naparów z aronią czy rokitnikiem. 
Witamina C jest ważnym składnikiem wielu kosmetyków ze względu na swoje właściwości rozjaśniające jak i odmładzające, ja jestem wielką fanką kosmetyków z witaminą C i zawsze jest ze mną. 

Osobiście polecam Wam zapoznać się z ofertą marki Liqpharm- LIQC Dermocosmetics która posiada lekkie serum rozświetlające z 15% witaminą C oraz bogate serum z tą samą ilością witaminy. To produkty polskie, nietestowane na zwierzętach z bardzo prostym i krótkim składem. Osobiście używam wersje bogatszą i jestem bardzo zadowolona,ale więcej informacji na jego temat zapewne podam w ulubieńcach czerwca.

 Po pierwsze witamina C wspomaga odchudzanie a to zapewne ważne dla wielu z Nas. Powiem Wam, że warto zaczynać dzień od szklanki wody z cytryną, właśnie swój dzień tak rozpoczynam nie by schudnąć ale dlatego, że ma ona działanie pobudzające organizm, w naturalny sposób dodaje energii lepiej niż kawa. Spożywanie jej już z samego rana w postaci naparu podkręca metabolizm i oczyszcza układ trawienny oraz pobudza nas do działania. Postaw na kwaśne owoce oraz kiszonki pomoże Ci to w procesach spalania tłuszczów a bogata w nią dieta zagwarantuje Ci wymarzoną figurę. 

Po drugie działa przeciwstarzeniowo gdyż jest silnym przeciwutleniaczem i to właśnie dlatego dodaje się ją do większości kosmetyków anti-age. Walczy z wolnymi rodnikami i chroni komórki skóry przed szkodliwym działaniem promieni UV, warto więc stosować wzbogacone w nią serum lub naturalne olejki. Polecam stosować olejek z pestek malin który idealnie pielęgnuje skórę latem i posiada naturalny filtr przeciwsłoneczny.

Witamina C również zwalcza stres i to on jest jej największym wrogiem. Jeśli jesteś ofiarą stresu spożywaj jeszcze więcej produktów bogatych w ten przeciwutleniacz. Zaopatrz się w dziką różę, cytryny, pomarańcze, truskawki, maliny, kiszoną kapustę oraz rokitnik gdyż to właśnie tam znajdziesz najwięcej witaminy C.

Kolejną zaletą witaminy C jest fakt, że zdaniem naukowców pomaga w leczeniu raka, gdyż ma działanie przyśpieszające zabijanie komórek nowotworowych i łagodzi toksyczne efekty chemioterapii.  

Ostatnią zaletą moim zdaniem jest fakt, że witamina C rozjaśnia skórę, gdyż to idealny lek na problemy skórne. Zawarty w niej kwas askorbinowy który zwalcza przebarwienia i wyrównuje koloryt. Dzięki niemu twarz przestanie nosić oznaki zmęczenia i odzyska świeżość i młodzieńczy wygląd. Warto stosować ją zewnętrznie za pomocą kosmetyków ale i domowych kuracji pielęgnacyjnych. Nie musisz wydawać majątku na kosmetyki wystarczy, że dodasz sok z cytryny do maseczek czy peelingów oraz przemywaj nim twarz raz dziennie jak tonikiem.

A jakie Waszym zdaniem są zalety witaminy C? Jesteście również fankami tejże witaminy?



Post nie jest sponsorowany. 

WISHLISTA KOSMETYCZNA.


 Wiecie co lubię w spisywaniu tego co chciałabym kupić? Chociażby że rozsądniej kupuje, zastanawiam się i podejmuje dobre decyzję dzięki temu mało bubli trafia do mojej "kolekcji".

Z ostatniej listy jaka pojawiła się w marcu(tutaj link) udało mi się kupić trzy produkty, jeden natomiast przerzuciłam na późniejszy zakup, zaś z dwóch zrezygnowałam całkowicie z witaminy C od Drunk Elephant ze względu na bardzo wysoką cenę(dostępny tylko na ebay gdy dodałam cenę za produkt, za przesyłkę i cło wyszła mi astronomiczna kwota) zaś z kremu rozświetlającego od Taty Harper ze względu na to iż ten krem w ogóle się u mnie nie sprawdził po zakupieniu próbki i cieszę się, że nie wydałam na niego 380 złotych bo niezwykle bym żałowała wydanych pieniędzy.

Dziś przychodzę z kolejną listą, tym razem jeszcze bardziej przemyślaną i pewną. Każdy z tych kosmetyków zakupie w bliższej czy też dalszej przyszłości.



Po pierwsze produkt zupełnie nowy w asortymencie marki Fridge bo mowa tutaj o żelu do mycia twarz. Żel ma być delikatny o czym mówi już sama nazwa 3.3 good morning face! który posiada w sobie dwa ekstrakty, pierwszy z zielonej herbaty który działa regenerująco i tonizująco, drugi zaś z żeń-szenia który poprawia ukrwienie skóry i ma wpływać korzystnie na jej odnowę. Akurat kończy mi się mydełko do mycia twarzy tak więc sądzę, że będzie to mój pierwszy zakup. Cena to 79zł za 145g produktu. 

Kolejny produkt będzie jedynym kosmetykiem kolorowym który pragnę zakupić w najbliższym czasie(tylko i wyłącznie dlatego iż wykańczam un-cover up)i będzie to korektor od Hynt beauty o nazwie Duet perfecting concealer. Ten korektor jest już kultowy w strefie ekobeauty i mam nadzieje, że będzie idealnym zamiennikiem dla tego od RMS Beauty. Korektor ma być lekki ale dobrze kryjący a dodatkowo ma leczyć i chronić naszą skórę. Pordukt wtapia się w skóre i utrzymuje cały dzień. Kryje całkowicie przebarwienia, trądzik oraz cienie. Korektor posiada bardzo dobry skład i cena nie jest jakoś strasznie wysoka. Koszt to ok. 92 złote.

Na mojej liście pojawi się również jeden produkt do pielęgnacji włosów o którym wspominałam już na Instagramie(do którego obserwowania zapraszam, gdyż to właśnie tam jestem najbardziej aktywna), a jest nim Finishing Treatment od marki Rahua która tworzy genialne kosmetyki. Owy produkt to nic innego jak regenerujący krem do włosów który działa już po pierwszym użyciu. Nawilża, regeneruje, chroni oraz rewitalizuje. Cudo. Cena za 60ml to ok. 199 złotych. 

Kolejnym produktem jest uwaga samoopalacz. Nie należe do osób z jasną karnacją, aczkolwiek nie eksponuje ciała na słońce z braku czasu ale i ze względu na zdrowie. Nienawidziłam samoopalaczy za ich zapach, za to, że łatwo tworzą smugi i opalenizna jaką dawały była nienaturalna. Ale od kiedy odkryłam markę Eco Tan uzyskanie pięknej, delikatnej opalenizny jest możliwe. W tym roku zdecyduje się na zakup Invisible Tan który jest ekologicznym samoopalaczem, delikatnie pachnący wodą różaną i dający naturalny kolor już w 6-8 godzin. Miałam wersję Winter Skin która jest delikatniejsza a teraz chciałabym wypróbować coś "mocniejszego". Te samoopalacze nie tylko nadają kolorytu skórze ale i dodają jej blasku oraz świetnie nawilżają i odżywiają ją. Za 150ml musimy zapłacić od 170 złotych. 

Z tej samej marki planuje również wypróbować peeling do ciała(gdy podam wam kwotę wiem co pomyślicie-"oszalała") z różową solą himalajską. Od jakiegoś czasu sama robię peeling właśnie z tą solą bo świetnie wpływa na moją skórę. Himalayan Salt Scrub od EcobySonya ma intensywnie złuszczać a przy tym pozostawiać skórę czystą, gładką oraz nawilżoną. Walczy dodatkowo z trądzikiem skóry na twarzy(można go stosować również w tym miejscu) ale i na ciele np. na plecach czy ramionach. Wygładza miejsca suche, podrażnione i popękane. Za 175ml musimy zapłacić tyle co za samoopalacz ok. 170 złotych. 

Ostatnie pięć produktów zakupie trochę później aniżeli 5 pozycji wcześniej ze względu na to iż, najpierw muszę wykończyć kosmetyki przeznaczone do danych partii ciała jakie już mam w swojej kolekcji.




Pierwszy jest to krem pod oczy do którego powrócę po już po raz piąty-tak, bardzo go lubię. Mowa tutaj o 1.4 eye od Fridge który świetnie nawilża, regeneruje i odmładza spojrzenie. Krem zawiera dodatkowo filtr UV. To mój idealny krem pod oczy i zawsze do niego wracam. Cena to 165 złotych za 14g.

Drugim produktem na mojej "chciej liście" jest dezodorant już kultowy. A mowa tutaj o produkcie marki Agent Nateur N3. Ten duży dezodorant ma neutralizować nieprzyjemny zapach potu przez wiele godzin, uwalniając przy tym zapach miodu, lawendy oraz eukaliptusa. Ma bardzo przyjemny, naturalny skład dodatkowo wytwarzany jest ręcznie.Cena to ok. 83 złote za 50 gram.

Natomiast trzecim produktem jest nowość od Taty Harper maseczka oczyszczająca Clarifying mask która ma być bronią przeciw niedoskonałością. Produkt przywraca balans skórze, maseczka daje efekt peelingu enzymatycznego, koi zaczerwienienia, walczy z niedoskonałościami a przy tym nie wysusza.
Maseczka jest w pięknym zielonym kolorze dzięki zawartości chlorelli. Cena za 30ml to ok. 290 złotych. 

Przedostatnia jest również maseczka ale tym razem marki Josh Rosebrook- to marka dla mnie zupełnie nowa ale z ilości opinii pozytywnych jakie przeczytałam na jej temat stwierdzam, że warta jest uwagi. A mowa tutaj o Cacao Antioxidant Mask, wiem na pewno, że zakupie wersję mniejszą jej-wtedy szybciej będę mogła wypróbować czegoś nowego. Maseczka ma za zadanie detoksykować skórę, odmładzać ją ale i również oczyszczać ją. Kakao zawarte w maseczce ma pomagać w produkcji kolagenu aby zwiększyć elastyczność i blask. Maseczka ma pomagać w szybszym gojeniu się skóry, uspokajać ją, odżywiać i utrzymywać nawilżenie skóry. Za duże opakowanie ok. 45 ml musimy zapłacić ok. 225 złotych.

Ostatnim już produktem jest Hydrating Accelerator od Josh Rosebrook. Owy tonik ma nic innego jak zadbać o odpowiednie nawodnienie skóry suchej, a nawet łuszczącej się. Owy tonik to toner oraz lekki balsam w jednym. Ma uspokajac skórę, nawadniać ją, pomagać jej w gojeniu ran oraz poprawiać krążenie i ujędrniać. Produkt jest dostępny w Europie ale za taką cenę, że wolę sprowadzić go z Kanady. Koszt to ok. 120 złotych za 120ml.

Jesteście czegoś bardziej ciekawe? Na pewno najszybciej zakupie korektor oraz żel do mycia marki Fridge gdyż wykańczam powoli te produkty, z resztą wyjdzie to z czasem, zapewne dojdą też inne produkty pilnej potrzeby jak szampon, żel pod prysznic ale to w odpowiedni czasie będę Wam przedstawiać. Znacie któreś z produktów jakie Wam przedstawiłam w może są dla Was zupełnie nowe?








czwartek, 6 lipca 2017

ULUBIEŃCY CZERWCA.


Tak, tak kolejny miesiąc za nami a kolejny przed nami. Z tego też powodu przychodzę do Was z ulubieńcami miesiąca czerwca który nie rozpieszczał nas zbytnio pogodą.
Będą trzy produkty, dwa do pielęgnacji twarz(ich zawsze jest najwięcej) oraz jeden tym razem do pielęgnacji ciała.


Zacznę od największej miłości poprzedniego miesiąca, ale i również tego a jest to bowiem LIQCC serum rich 15% vitamin boost-bogate serum rozświetlające z witaminą C. Uwielbiam produkty z witaminą C, bardzo często  znajdowałam je w TkMaxxie w bardzo okazyjnych cenach ale ostatnio się zdarzyło, że nic nie było. Myślałam nad zakupem witaminy C od Drunk Elephant ale nie wydam aż powyżej 500 złotych(cena produktu, koszt wysyłki+cło) za serum które jest tak naprawdę ważne jedynie pół roku. Stwierdziłam, że poczekam może znajdę coś co mnie zainteresuje...no i znalazło się, dodatkowo buteleczkę ze zdjęcia wygrałam w konkursie. Jakie było moje szczęście, ale jeszcze większe było gdy zobaczyłam efekty już po pierwszym zastosowaniu. Serum delikatnie złuszcza i dodaje blasku skórze-to takie zdrowe "glow", wyrównuje bardzo koloryt skóry-świetne jest to serum na wszelakie przebarwienia po wypryskach, nie wiem jak sprawdzi się po przebarwieniach po słonecznych. Serum bardzo szybko się wchłania, nie podrażnia ani nie wysusza skóry. Używam go jedynie wieczorem ale owa witamina C może być również stosowana o poranku(warto wtedy pamiętać o wzmocnionej ochronie przeciwsłonecznej).
Serum jest genialne i polecam Wam je z ręką na sercu a dodatkowo to polska marka no i nie testują swych produktów na zwierzętach. Cena za 30ml to ok. 62 złotych.


Kolejna będzie esencja/tonik Organic Flower Toner  od firmy Whamisa. Mam ją już od jakiegoś czasu ale tak naprawdę polubiłam go dopiero ostatnio i szczerze powiem, że widzę różnicę gdy zaczynam używać owy produkt oraz gdy go odstawiam. Moja wersja toniku to deep rich(ale mamy do wyboru jeszcze dwie original oraz refresh). Tonik w konsystencji jest lekko powiedziałabym żelowy, na pewno cięższy od wody i najlepiej aplikować go ruchami oklepywania w twarz bo tak najlepiej się wchłania.Ja również nakładam go na szyje, dekolt a nawet ramiona. Preparat w głównej mierze ma przywrócić skórze jej naturalne pH, łagodzić stany zapalne(naprawdę uspokaja wypryski które u mnie pojawiają się przed miesiączką) i cudownie ale to cudownie nawilżać. Może nie wchłania się od razu ale jakie uczucie nawilżenia pozostawia...o matko. Zauważyłam, że jego używanie pomaga mi w zwężeniu rozszerzonych porów oraz w wyrównaniu kolorytu skóry, pomaga również-ale sądzę, że to nie jedynie jego zasługa-w redukowaniu delikatnych przebarwień. Cena za 120ml(jest bardzo wydajny) to 149 złotych.


Ostatni już produkt to również moje odkrycie i wisienka na torcie. Mowa tutaj o kokosowym mleczku do ciała od Eco Tan. Jak wiecie, powtarzałam to wiele razy, nie jestem fanką kremowych konsystencji tak więc nie używam kremów do twarzy(jedynym wyjątkiem jest krem pod oczy) jak i również balsamów, mleczek, maseł czy kremów do ciała jednakże ostatnio zauważyła, że nie wystarczająco olejki nawilżają moją skórę ciała która jest problematyczna chwilami wręcz łuszcząca się. Poczytałam to tu to tam i postawiłam na markę której naturalne samoopalacze uwielbiam i którą lubię. Mleczko nie pachnie jakoś nad wyraz pięknie-nie odpowiada mi ten zapach bo to ani kokos(pomimo iż mleczko jest kokosowe)ani aloes...powiem szczerze śmierdzi w moim odczuciu. I źle również się go aplikuje bo bardzo ciężko się wchłania i tworzy smugi przy rozsmarowywaniu go. Poza tymi dwoma, malutkimi minusami świetnie nawilża skórę podrażnioną, odwodnioną i łuszczącą się. Koi podrażnienia, intensywnie wręcz nawilża tworząc na skórze powłokę zabezpieczającą no i co najważniejsze skóra przez wiele godzin po jego aplikacji jest jedwabiście gładka. Można go również stosować na twarz. Mleczko szczególnie pomaga mi w walce z podrażnieniami po depilacji, podrażnienia są mniejsze i w o wiele krótszym czasie po prostu znikają. Produkt jest niezwykle wydajny i sądze, że owa butla pozostanie ze mną przez jakiś czas...a nawet jeśli się skończy to wiem, że do niego powrócę.
Cena za 500ml to ok 170 złotych.

Znacie jakiegoś z moich ulubieńców? A może macie ochotę poznać bliżej? Jakie produkty w czerwcu skradły Wasze serca?